(Nie)zaczarowane dorożki mają zniknąć z miasta. Tego chce KSOZ

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Z poparciem ponad 800 mieszkańców do rady miasta trafił projekt obywatelski zakazujący funkcjonowania dorożek konnych w centrum Krakowa. To zwieńczenie czteroletnich działań jednego ze stowarzyszeń. Krakowski dorożkarz, z którym porozmawialiśmy mówi, że argumenty obrońców zwierząt to wymysły.

Pomysłodawcą zakazu jest Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt. – Nasz projekt zobowiązuje Prezydenta Miasta Jacka Majchrowskiego m.in. do wprowadzenia zakazu wjazdu dorożek konnych na Rynek Główny oraz likwidacji postoju dorożek na Rynku, a jako ostateczny termin wprowadzenia postulowanych zmian wskazujemy 31 grudnia 2022 roku – piszą projektodawcy.

Zdaniem stowarzyszenia, wykorzystywanie cierpienia koni w celach rozrywkowych jest anachronizmem, na który nie ma miejsca w Krakowie.

Za takim rozwiązaniem, według KSOZ, przemawiają niebezpieczne zdarzenia, do jakich dochodziło w przeszłości. Mowa tu o kolizjach w ruchu drogowym, przypadku staranowania ogródka kawiarnianego czy pędzącej bez woźnicy dorożki. Cierpią na tym zazwyczaj konie, które ulegają kontuzjom. Dodatkowo w lecie zwierzęta zmuszana są do pracy podczas wysokich temperatur.

– W XXI wieku utrzymywanie takiego stanu rzeczy jest coraz bardziej palącą skazą na wizerunku miasta i jego władz – uważają autorzy projektu uchwały. I to właśnie magistrat jest wskazywany jako organizator ruchu dorożkarskiego przez stowarzyszenie, a przy tym oceniany jako „ignorujący postęp cywilizacyjny i idee współczesnej etyki”.

– Dlatego wnosimy o wprowadzenie w Krakowie zakazu podobnego do tych, jakie ze względu na dobro koni i bezpieczeństwo ludzi już obowiązują m.in. w Londynie, Paryżu, Rzymie czy Barcelonie i wielu innych miastach świata – czytamy w uzasadnieniu projektu.

Będzie odpowiedź?

Porozmawialiśmy z jednym z krakowskich dorożkarzy, który poprosił o anonimowość. Tłumaczy on, że zarzuty stawiane przez obrońców zwierząt nie są prawdziwe. – Widać to po zwierzętach, które są na Rynku Głównym – są zadbane i zdrowie. Nikomu też nie zagrażają – ani sobie, ani turystom – stwierdza.

Dorożkarz tłumaczy, że każdy ma po dwie, trzy pary koni, a każda para pracuje maksymalnie raz lub dwa razy w tygodniu. Na pytanie, co zrobi, jeśli miałby zaprzestać działalności, nie ma odpowiedzi. – Poczyniliśmy ogromne nakłady, żeby to wszystko „uzbroić”, bo przecież dorożka to nie tylko dwa konie i powóz, potrzebne jest zaplecze – mówi. Jak dodaje, projekt uchwały doczeka się odpowiedzi ze strony dorożkarzy.

Co na to miasto?

Wiceprezydent Krakowa Boguslaw Kośmider przypomina, że jest to projekt uchwały kierunkowej i to tak naprawdę od prezydenta Krakowa będzie wszystko zależeć.

– Muszę też wspomnieć o tym, że wraz z Uniwersytetem Rolniczym i przedsiębiorcami wypracowaliśmy standardy, które są wzorcowe dla wielu miasta w Polsce i Europie. Konie są badane, pracują maksymalnie co drugi dzień, jest określone, w jakich godzinach i w jakiej temperaturze mogą jeździć – stwierdza.

Bogusław Kośmider dodaje, że oczywiście zdarzają się wypadki i nadużycia, ale trudno jest wskazać obszar życia, w którym do takich rzeczy nie dochodzi. – Wszystko się też zmienia. Rzym zdecydował się na likwidacje dorożek, ale Wiedeń nie. I pytanie czy chcemy być Wiedniem czy Rzymem? – mówi wiceprezydent.