Miasto chce zmienić sposób budowy chodników, by obniżyć koszty i przyspieszyć realizację. To z kolei budzi pytania o jakość i obowiązujące w Krakowie standardy.
O zapowiedziach wiceprezydenta Krakowa Stanisława Kracika co do budowy chodników informowaliśmy w sobotę. Główna zmiana miałaby polegać na tym, by tam, gdzie nie jest to konieczne, ograniczać zakres inwestycji, przede wszystkim jeśli chodzi o podziemne instalacje. Zdaniem wiceprezydenta, chodniki powinny być budowane w prosty sposób, z kostki, z założeniem, że jeśli później będą potrzebne jakieś prace przy instalacjach, kostka zostanie zdemontowana, a następnie ułożona ponownie:
Ta informacja wywołała sporo dyskusji. Część komentujących kwestionowała argumenty wiceprezydenta, twierdząc, że takie podejście oznacza cofnięcie się w czasie, a oszczędności będą pozorne. Podkreślali, że chodnik z kostki szybko przestaje być równy, zwłaszcza jeśli był demontowany i układany ponownie. Zwolennicy nawierzchni asfaltowej przekonywali, że to właśnie ta technologia jest tańsza, trwalsza, a równocześnie znacznie wygodniejsza dla użytkowników, jest też przewidziana w zarządzeniu dotyczącym standardów infrastruktury pieszej (występują tam różnice, w zależności od rejonu miasta). Temat powrócił podczas poniedziałkowej komisji infrastruktury.
– W Polsce jest jakaś taka maniera, że wszystkie chodniki muszą być z kostki brukowej. Dlaczego nie możemy użyć innej technologii, takiej jak na Zachodzie? Kostka nie sprzyja tak naprawdę nikomu – pytał radny Maciej Michałowski. Wymieniał tu różne grupy użytkowników, które poruszają się po chodniku. – Dlaczego nie możemy budować chodników asfaltowych, z jednolitej nawierzchni? – dodawał.
– Ja się z czymś takim jako inżynier budownictwa nie zgadzam. To nie jest dobra technologia. Ja wiem, że w razie napraw łatwo jest tę kostkę wyciągnąć i ułożyć od nowa, ale wiemy, że jeden drugi deszcz i ta kostka jest po prostu nierówna. A również łatwo jest tę nawierzchnię naprawić, jeśli jest asfaltowa – przekonywał.
Zwracał też uwagę, że chodniki są budowane z dużą różnicą wysokości względem nawierzchni jezdni, co w jego ocenie nie ma uzasadnienia, zwłaszcza w strefach, gdzie dopuszczalna prędkość jest obniżona. – Jedno z takich wytłumaczeń to zima, kiedy samochód wpada w poślizg i może się od takiego krawężnika odbić, ale takie sytuacje raczej się nie zdarzają – komentował.
Nie stać nas na wersję na bogato
Wiceprezydent Stanisław Kracik w odpowiedzi używał przede wszystkim argumentów dotyczących kosztów. Przekonywał, że trzeba odejść od budowy chodników „na bogato”.
– Myślę, że jeśli będziemy robili to ze zdrowym rozsądkiem, wykonamy cztery razy więcej chodników za te same pieniądze – stwierdził wiceprezydent.
Jak mówił, rozumie, że poruszanie się np. wózkiem po chodniku z kostki może być uciążliwe, ale argumentem jest tu przede wszystkim łatwość demontażu i ponownego montażu. Natomiast wycinanie otworów w asfalcie i ich łatanie spotyka się z krytyką mieszkańców.
Środki posiadane przez ZDMK są kroplą w morzu potrzeb. – Brakuje nam dużo pieniędzy, by zrealizować wszystkie te inwestycje. Z naszych analiz wynika, że na ten moment, aby zrealizować tę pełną pulę chodników, to w roku 2025 brakuje ok. 15 mln, a w roku 2026 niestety ok. 76 mln – mówiła podczas komisji przedstawicielka miejskiej jednostki, Anna Twardowska.