Brak korytarza życia znacząco utrudnia służbom szybkie dotarcie na miejsce wypadku. O tym, jak to wygląda w praktyce, a jak powinno, rozmawiamy ze strażakiem Markiem Sobierajem.
Jakub Drath, LoveKraków.pl: Po kilku ostatnich wypadkach na Facebooku OSP Tyniec pojawiały się informacje, że kierowcy nie utworzyli korytarza życia. Faktycznie jest tak źle? Tyle się o tym w ostatnim czasie mówi.
Marek Sobieraj, radny miejski i prezes OSP Tyniec: Od wielu lat jestem kierowcą w ochotniczej i w Państwowej Straży Pożarnej i widzę, że kierowcy po prostu nie potrafią robić tego korytarza. Co gorsze, nawet jeśli już zrobią, to po przejechaniu jednego wozu wielu wraca na swój pas ruchu. A to ogromne zagrożenie, bo do wypadku jedzie zwykle kilka wozów i któryś z nich może nie wyhamować kiedy samochód zajedzie mu drogę.
W takim razie powiedzmy wszystko od podstaw. Jak powinien zachować się kierowca?
To proste. Kiedy widzimy przed sobą korek, którego powodem jest wypadek, a nie samo natężenie ruchu, od razu ustawiamy się tak, by pozostawić środek drogi pusty. Samochody na skrajnym lewym pasie zjeżdżają do lewej krawędzi. Z wszystkich pozostałych pasów, niezależnie od tego ile ich jest, zjeżdżamy w prawą stronę.
Ile miejsca trzeba zostawić? Zjeżdżać na pas awaryjny?
Po prostu tyle, by mogły swobodnie przejechać samochody służb ratowniczych i technicznych. Potrzebny jest zdrowy rozsądek. Na pewno nie wolno zawracać i jechać tym korytarzem pod prąd. Korytarz utrzymujemy tak długo, dopóki ruch nie zostanie w pełni wznowiony. Bo nawet jeśli ruch odbywa się bardzo powoli, jednym pasem, nadal jest możliwość, że na miejsce wypadku będą dojeżdżać kolejne zastępy. Najtrudniej jest na węzłach, szczególnie jeśli w korku utkną ciężarówki. Tak było w poniedziałek, kiedy kilka takich dużych samochodów utrudniło nam dojazd do wypadku. Stąd prośba do kierowców ciężarówek, by stojąc w korku na wysokości węzłów pozostawiali przed sobą wolną przestrzeń – i do kierowców osobówek, by nie próbowali tam wjeżdżać. Stosujmy tę samą zasadę co podczas jazdy w mieście – że nie wjeżdżamy na skrzyżowanie jeśli nie wiemy, czy będziemy mogli je opuścić. To trudne, bo mamy mentalność taką jaką mamy…
Czy regulacje prawne dotyczące korytarza życia w czymś pomogą? Teraz kierowcy nie mają problemu z tym, żeby pomimo przepisów uciekać pod prąd z zakorkowanej autostrady.
Tak, ale to jest od dawna karane.
Wiesz, jak to w praktyce wygląda.
Są tacy, którzy ryzykują, ale dla wszystkich jest jasne, że robią coś niezgodnego z prawem i że muszą się liczyć z konsekwencjami. Teraz będzie to też dotyczyło korytarza życia. Ci, którzy dziś się nie potrafią do tego dostosować, podobnie jak ci, którzy nie jeżdżą „na suwak”, będą mogli zostać ukarani. Jeśli po dobroci nie dotarło, to przykro mi bardzo. Kiedy poczują stratę w portfelu, może zrozumieją, że nie warto pchać się na siłę. Moim zdaniem potrzebna jest jeszcze jedna regulacja, żeby poradzić sobie z tzw. „apaczami”. Kierowcy, którzy jadą w przeciwnym kierunku, a zwalniają lub zatrzymują się by popatrzeć a nawet zrobić zdjęcie wypadku, też powinni być surowo karani.