Pracownicy firmy Rewizor odpowiedzialnej za kontrolę biletów dostali za grudzień znacznie niższe wypłaty. Powodem są nowe, restrykcyjne zasady dotyczące udzielania premii, co w praktyce może oznaczać utratę dużej części oczekiwanego wynagrodzenia.
O sprawie jako pierwszy poinformował portal glos24.pl. Według relacji pracowników, niektórzy dostali wypłaty nawet o kilka tysięcy złotych niższe. Wysokość wynagrodzenia jest uzależniona od aktywności: pracownicy otrzymują podstawę oraz premie za przeprowadzone kontrole i wystawione wezwania. Ten system pozwalał osiągnąć satysfakcjonujące wynagrodzenie, ale problemem dla firmy były nieobecności pracowników. Stąd zmiana w regulaminie, zgodnie z którą premia jest uzależniona od 100-procentowej frekwencji, bez L4 czy urlopu na żądanie. Nieco inaczej wygląda to w przypadku osób zatrudnionych na umowie zlecenie, ale tam również obowiązuje podział na podstawę i premię. Pracownicy stawiają zarzut, że zapis w regulaminie zmieniono niezgodnie z prawem, z datą wsteczną od 30 listopada, choć miał obowiązywać dopiero od nowego roku – stąd niemiłe zaskoczenie w momencie wyliczania wysokości wypłat za grudzień. Zapowiadają pozew do sądu pracy.
Rewizor: Nieobecność pracowników oznacza kary dla firmy
Firma stanowczo odrzuca zarzut wpisania wstecznej daty i nazywa go pomówieniem. Co do samej zasady uzależnienia kwot od frekwencji broni się ryzykiem nakładania kar przez Zarząd Transportu Publicznego. – Wprowadziliśmy zmianę od 1 grudnia, ponieważ kontrolerzy nadużywają zwolnień lekarskich i urlopów na żądanie. To przekłada się na kary dla firmy, ponieważ ZTP stawia wymogi dotyczące liczby osób, które pracują równocześnie w terenie. Jeżeli ktoś nie chodzi do pracy, to tę część zmienną, czyli premię, obcinamy, a wynagrodzenie pozostaje – przekonuje Piotr Wieczorek, rzecznik prasowy firmy Rewizor. – Prawo dopuszcza takie rozwiązania, możemy ustalać swoje zasady premiowania. To wewnętrzna sprawa – stwierdza.
Daria Gosek-Popiołek: to też pytanie do ZTP
W sprawę zaangażowała się posłanka Lewicy Daria Gosek-Popiołek. Jak mówi, jest dopiero na wstępnym etapie rozpoznawania tematu, ale w rozmowach z nią pracownicy skarżyli się na to, że kar jest wiele i są restrykcyjne, a wystarczy jeden dzień zwolnienia, by stracić całą premię wypracowaną w danym miesiącu. – Dochodzą do mnie głosy o tym, że pracownicy nie są zadowoleni ze sposobu, w jakim układają się relacje wewnątrz firmy Rewizor. Zwrócę się na pewno z prośbą o wyjaśnienie pewnych elementów regulaminu wynagradzania, choćby w związku z obecnością różnego rodzaju kar pieniężnych. Ale będę też pytała Zarząd Transportu Publicznego, jak wygląda to z perspektywy zlecającego: czy mają dostęp do umów, czy znają ich treść. To istotne, by pamiętać, że jest to jednak działanie, które zostało zamówione w ramach instytucji miejskiej i według mnie nadzór miasta powinien dotyczyć nie tylko liczby kontroli, ale także tego, jak są traktowani pracownicy – komentuje.
ZTP: Nie mamy wpływu na politykę płacową
Urzędnicy z ZTP podkreślają, że ich rolą jest kontrola tego, czy firma Rewizor w należyty sposób wykonuje swoje obowiązki zapisane w umowie. Przyznają, że w związku z uchybieniami (zwłaszcza w okresie od sierpnia do października) ZTP naliczył firmie kary umowne, teraz zaś prowadzone jest jeszcze postępowanie, które pozwoli podjąć ostateczne decyzje co do wysokości tych kar i ewentualnym przekazaniu rozstrzygnięcia sporu do sądu.
ZTP twierdzi natomiast, że nie ma żadnego wpływu na politykę płacową firmy. – Zarząd Transportu Publicznego wyraża jednak swoje głębokie niezadowolenie i nie zgadza się, aby poprawa wykonywania przedmiotu wiążącej strony umowy, zauważalna w ostatnich tygodniach, odbywała się kosztem kontrolerów biletów, których praca, jak pokazały ostatnie tygodnie, nie jest najłatwiejsza i często są narażeni na przemoc – czytamy w komunikacie miejskiej jednostki.
Urzędnicy twierdzą jednak, że nie mogą ingerować w wewnętrzne sprawy spółki, a właściwym organem do rozstrzygania takiego sporu jest Państwowa Inspekcja Pracy albo sąd.