W wakacje radny Łukasz Wantuch wieścił, że szkoły nie zostaną otwarte. Rząd jednak bez względu na wszystko, postanowił, że dzieci będą się uczyć w miarę możliwości normalnie. Jednak w 2020 roku nic nie jest normalne, a samorządowiec twierdzi, że najlepszym możliwym posunięciem jest zamrożenie roku szkolnego.
Pamięta pan radny, jak rozmawialiśmy przed rokiem szkolnym. Nie miał pan racji. Szkoły zostały otwarte…
Radny Łukasz Wantuch, Przyjazny Kraków: I to był błąd. Pytanie jak długo zostaną otworzone. Zwłaszcza, że widać gwałtowny wzrost w statystykach nowych przypadków zakażeń. I nie jest on powolny, tylko wybił się tak w ciągu dnia, dwóch. Moim zdaniem winą było właśnie otwarcie szkół i dało to skutki parę tygodni później, kiedy zachorowania zaczęły się akumulować i mnożyć, wśród uczniów i ich rodziców.
Coraz więcej osób jest zakażonych, więc naturalnie rośnie liczba tych, którzy chorują, Gazeta Wyborcza poinformowała, że zmarła nauczycielka ze szkoły podstawowej, która nie miała chorób współistniejących. Za chwilę nie będzie miał kto uczyć.
To było do przewidzenia. Za chwilę wejdzie jeszcze epidemia grypy i cały system krakowskiej edukacji załamie się. Zamknięcie szkół i przejście w tryb zdalny jest nieunikniony i to wbrew temu, co mówi rząd. W ogóle wcześniej powinno się przyjąć taki model, że młodsze dzieci mogą przychodzić do placówek, ale bez nauki, a starsze spokojnie poradziłyby sobie w domu.
Biję się z myślami i to, co powiem, może być straszne, ale ten rok szkolny powinien zostać zamrożony. Dzieci powinny rozpocząć kolejny w tych samych klasach, co są teraz. Wiem, że to przerażający scenariusz, ale nasz rząd stosuje półśrodki, a na te za późno.
To znaczy?
Najpierw był niepotrzebny lockdown wiosną, którego się przestraszyli, a teraz, gdy jest faktycznie potrzebny, nie został zastosowany. Więc wracając do zamrożenia roku szkolnego. Zdalna nauka nic nie daje. Dodatkowo, nawet jeśli uda nam się odeprzeć tę drugą falę, to przyjdzie trzecia, bo nadzieje na zatrzymanie epidemii daje jedynie szczepionka. A ta może być dostępna w drugiej połowie przeszłego roku.
Jest pan rodzicem, widzi na co dzień, jak wygląda nauka zdalna. Stąd wnioski, że to nie działa?
Gdyby taka metoda była skuteczna, to już dawno byłaby stosowana. Takie coś można uznać jedynie za uzupełnienie tradycyjnej edukacji. Dlatego lepiej odpuścić niż tracić czas na bezwartościowe działanie. Zwłaszcza że bogatsze rodziny nadrobią braki korepetycjami, a dzieci z biedniejszych polegną podczas egzaminów.
Co może zrobić samorząd?
Uważam – tak, jak latem – że potrzebna jest nadzwyczajna sesja rady miasta, nawet zdalna. Po to, aby zaapelować do rządu o zamknięcie szkół. To samorząd powinien o tym decydować, a nie kuratorium i Sanepid, do którego często nie można się dodzwonić.
O tym, jak ciężka jest sytuacja, świadczy zainteresowanie awaryjnymi ozonatorami. We wtorek rano udało się zdobyć kolejny i od tego czasu miałem już sześć telefonów od dyrektorów różnych placówek.