Trwała ondulacja – czy naprawdę jest passé?

Większości z nas kojarzy się ona z latami 80. minionego wieku. Wtedy to przypadł szczyt jej popularności, a zakłady fryzjerskie były wprost oblegane przez kobiety marzące o burzy loków na głowie. Kilkadziesiąt lat później zaczęła być jednak łączona z brakiem dobrego gustu oraz tandetą. A jak jest dzisiaj – czy trwała ondulacja wciąż pozostaje synonimem kiczu?

Hit czy kit?

Zadbane, lśniące i sprężyste pukle wzbudzają podziw i… zazdrość niejednej pani – szczególnie tej, która w genetycznym spadku otrzymała pasma proste, cienkie i pozbawione objętości. W PRL-u, w którym zdobycie dobrego kosmetyku do stylizacji włosów graniczyło z cudem, trwała ondulacja była szybkim i szeroko dostępnym sposobem na dodanie fryzurze nieco lekkości. Niestety, brak bezpiecznych preparatów i akcesoriów sprawiał, że efekt często był daleki od oczekiwanego. Kosmyki po zabiegu stawały się przesuszone, matowe i łamliwe – nie zawsze przekształcały się w eleganckie i estetyczne loki. To jednak nie powstrzymywało kobiet przed poddawaniem się tak inwazyjnej zmianie. Po kilku wizytach w gabinecie fryzjerskim włosy nadawały się już tylko do obcięcia…

Nic dziwnego, że współcześnie trwała ondulacja nie posiada najprzyjemniejszych skojarzeń. Wiele się jednak zmieniło od tamtego czasu – przede wszystkim nowoczesne specyfiki wyróżniają się łagodnymi formułami, nierzadko wzbogaconymi dobroczynnymi składnikami pielęgnującymi. Oczywiście, wciąż istnieje ryzyko uszkodzenia pukli, ale jest ono nieporównywalnie mniejsze. Dlatego zamiast codziennie sięgać po lokówkę, warto rozważyć trwałą ondulację.

Co dla kogo?

Nie każda kobieta może poddać się zabiegowi. Ta, której włosy są mocno zniszczone, łamliwe i rozdwajające się, powinna zrezygnować, aby dodatkowo nie obciążać wycieńczonych kosmyków. Warunkiem tak drastycznej zmiany fryzury są zdrowe i wytrzymałe pasma.

Najłagodniejszą postacią jest ondulacja ziołowa na bazie cennych ekstraktów roślinnych, które odżywiają i wzmacniają włosy podczas zabiegu.

Przy delikatnych i cienkich puklach dobrze sprawdzi się także ondulacja kwaśna – rezultat utrzymuje się do około trzech miesięcy, prezentując się niezwykle naturalnie i lekko.

Najbardziej inwazyjna jest ondulacja zasadowa. Jest widoczna nawet przez dziesięć miesięcy, ale można stosować ją wyłącznie w przypadku niezniszczonych pasm. Niestety, muszą o niej zapomnieć panie, które wcześniej poddały się zabiegowi rozjaśniania albo koloryzacji.


Trwała ondulacja zazwyczaj jest przeprowadzana w salonie fryzjerskim. Jeżeli jednak masz ochotę na eksperyment w zaciszu własnego mieszkania, sięgnij po zestaw do domowego wykonania zabiegu, na przykład polskiej marki Celia. Preparat składa się z dwóch oddzielnych specyfików – płynu skręcającego oraz utrwalającego efekt. Wbrew pozorom, ich użycie nie jest zbyt skomplikowane, a rezultat może naprawdę zaskoczyć. Powodzenia!

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej