Wyrokiem sądu zakończy się nieudana końcówka wakacji grupy Polaków, która utknęła na hiszpańskim lotnisku w 2021 roku. Podróżni domagają się od Ryanaira zwrotu kosztów za bilety, jakie musieli kupić, by wrócić do kraju.
Lot powrotny ze stolicy Majorki był zaplanowany na godziny poranne. Pasażerowie musieli stawić się na dwie godziny przed odlotem, by spokojnie się odprawić. Podróżni przybyli więc na lotnisko około godziny 4 rano.
Jak się okazało, z uwagi na długie kolejki do odprawy bagażowej spowodowaną dużą liczbą pasażerów, a z drugiej strony małą liczbą stanowisk do odprawy, część osób została skierowana do innej, ale zamkniętej bramki. W konsekwencji pasażerowie nie zostali wpuszczeni do samolotu. Media branżowo donosiły, że na Majorce zostało około 30 Polaków.
Za całe zamieszanie obwinili przewoźnika. – Grupa pasażerów podróżująca z Palmy do Krakowa (25 lipca) spóźniła się na odprawę, a następnie do gate’u oraz w konsekwencji na samolot. Obowiązkiem każdego pasażera jest przybycie do stanowiska odprawy i bramki przed planowaną godziną zamknięcia – skomentowała sprawę na portalu Fly4free.pl przedstawicielka Ryanaira Olga Pawlonka.
Pozew grupowy
Kto ma rację, zdecyduje sąd. 12 stycznia odbyło się niejawne posiedzenie sądu, na którym zdecydowano, że proces będzie się toczył na zasadzie dochodzenia roszczeń w postępowaniu grupowym.
Powodowie zostali podzieleni na trzy podgrupy. Pierwsza z nich żąda zwrotu 2,8 tys. zł za zakupy biletów powrotnych do kraju, druga blisko 1,3 tys. euro za zakup biletów, a trzecia nieco ponad tysiąca euro. Oczywiście wszystko liczone z odsetkami od sierpnia 2021 roku.
– Członkowie podgrup dochodzą roszczeń o zwrot kwot wydatkowanych na zakup biletów co do lotu, który się nie odbył, lotu powrotnego do kraju i kosztów posiłków zakupionych na lotnisku – czytamy w uzasadnieniu postanowienia.
Sąd przypomina również, że jeśli są jeszcze osoby, które chcą przystąpić do pozwu grupowego, mają miesiąc na złożenie stosownego oświadczenia.
