W rządowych blokach nie można wbijać gwoździ? „To manipulacja”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Radni miejscy przyjęli rezolucję skierowaną do rządu, parlamentu oraz Polskiego Funduszu Rozwoju Nieruchomości. Samorządowcy apelują o wprowadzenie rozwiązań, które pozwolą zniwelować problemy wynikające z realizacji programu „Mieszkanie Plus” na Klinach.

Mowa o ośmioblokowym osiedlu przy ulicy Anny Szwed-Śniadowskiej, gdzie rządowa spółka PFR Nieruchomości kupiła 481 mieszkań. Każdy z budynków posiada cztery kondygnacje naziemne i jedną podziemną, w której znajdują się garaże i komórki lokatorskie. Autor rezolucji radny Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców mówił, że już samo wykonanie mieszkań budzi duże zastrzeżenia.

Grzyb, usterki i zalane garaże

Przekazał, że kolejnym problemem jest opieszałość, z jaką usuwane są usterki w lokalach, czy błędy konstrukcyjne. Twierdził – na podstawie danych przekazywanych przez mieszkańców – że dochodzi do zalewania mieszkań i podtapiania budynków, w efekcie czego nie można korzystać z hali garażowej.

Zbigniew Latosiński, jeden z lokatorów rządowego osiedla mówił, że do mieszkania wprowadził się w sierpniu zeszłego roku. Od tego czasu nie otrzymał konkretnej informacji, kiedy dostanie klucze do garażu oraz komórki lokatorskiej. – W niektórych mieszkaniach pojawia się grzyb, były zalewane, mamy do czynienia z wilgocią – podkreślił.

Bez gwoździ?

Mieszkańcy skarżyli się również na bardzo dziwne zapisy w regulaminach. Wynajmujący nie może, bez zgody administracji, wbić gwoździ w ściany czy palić papierosów. Na osiedlu nie zadbano także o postawienie ławek czy koszy na śmieci.

Wojciech Caruk, prezes PFR Nieruchomości, podczas wystąpienia na sesji rady miasta mówił, że wiele tych informacji mija się z prawdą. – Nie ma błędów konstrukcyjnych budynków. Nie ma zalewania mieszkań. Mamy trzy hale garażowe i jedna była podtopiona, w momencie kiedy inni mieszkańcy Krakowa i sąsiedzi również walczyli z wodą – podkreślił.

– Umowę, z częścią regulaminową, przeczytałem od deski do deski. Nie ma tam zapisu, że nie wolno wbijać gwoździ. Jest tylko zapis, że nie można budować i niszczyć ścian działowych. Nie można w tych lokalach robić wnęk i otworów. Domyślam się, że ten zapis może być dziwnie interpretowany. Niestety stało się to manipulacją – dodał.

Dojście do własności

Zainteresowanie radych wzbudził fakt, że osoby wynajmujące mieszkania nie mają prawa dojścia do własności. – Wielu z nas zdecydowało się na te mieszkania, bo mieliśmy świadomość, że po czasie staną się naszą własnością. Teraz mamy do czynienia z jedną wielką niewiadomą. Mamy sztuczne zapewnienia dojścia do własności po 24 miesiącach. Jednak bez żadnych konkretów – stwierdziła mieszkanka osiedla Ewelina Stefińska. – Wielkie dojście do własności będzie dojściem do bankructwa – dodała.

– Dojście do własności zostało potwierdzone przez prezesa (Polskiego Funduszu Rozwoju – red.) Pawła Borysa. Osobiście dwa dni temu podpisałem pismo do mieszkańców, w którym poinformowaliśmy, że w tym projekcie też jest dojście do własności – powiedział Wojciech Caruk. Wyjaśnił, że mieszkańcy przez dwa lata wynajmują lokal, a dopiero po tym czasie uzyskują możliwość stania się właścicielem mieszkania.

Wysokie czynsze

Radna Koalicji Obywatelskiej Alicja Szczepańska mówiła natomiast o wysokości opłat. Stwierdziła, że „ludzie zostali nabici w butelkę”. Domagała się, aby wysokość czynszu uległa zmniejszeniu. Przytoczyła fakt, że rodzina za 65-metrowe mieszkanie musi płacić 3,5 tys. złotych odstępnego, do tego trzeba doliczyć jeszcze koszty administracyjne. – To są mieszkania dla bogatych ludzi – dodała.

Szef rządowej spółki tłumaczył, że firma, którą zarządza, kupuje budynki na rynku prywatnym i płaci za nie komercyjne stawki. – Staramy się wynajmować lokale po cenach niższych niż te rynkowe. W tym obszarze średnia stawka za wynajem mieszkania wynosi 44 złotych za metr kwadratowy. My oferujemy stawki o 30 procent niższe. Powiedzenie, że nasze ceny są rynkowe, jest nieprawdziwe. Wiem, że dla wielu naszych najemców to jest wysoki czynsz – zaznaczał Caruk.