„Wiślak” i inni Sharksi liczą na niższe wyroki

Oskarżeni, sierpień 2018 fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
O przynajmniej połowę niższy wyrok będzie walczył przed sądem apelacyjnym Grzegorz B. ps. „Wiślak”. Oskarżony miał brać udział w obrocie ponad 14 kg amfetaminy i stać wysoko w hierarchii gangu narkotykowego.

„Wiślak” został wskazany przez małego świadka koronnego Mateusza B. jako jeden z liderów grupy Sharksów, zajmującej się handlem narkotykami. Na podstawie jego zeznań oraz –  jak stwierdził sąd pierwszej instancji – innych dowodów, które pozytywnie zweryfikowały słowa świadka, Grzegorz B. usłyszał wyrok pięciu lat pozbawienia wolności. Jego adwokat walczy o zmniejszenie tej kary do 26 miesięcy lub całkowitego uniewinnienia.

Obrońcy wszystkich oskarżonych odwołali się od wyroku. Zdaniem adwokata Grzegorza B. sąd nie mógł ustalić, jaką konkretnie ilością narkotyków handlował jego klient. Sąd opierał się bowiem o zeznania świadka, który według mecenasa jest niewiarygodny.

Zdaniem obrony świadek nigdy nie widział, by Robert B. sprzedawał narkotyki. Po drugie, zaledwie słyszał o uczestnictwie oskarżonego w obrocie środkami odurzającymi, gdyż mieli mu tak mówić inni. Po trzecie, Mateusz B. „nie dysponował zasłyszanymi informacjami o konkretnej transakcji, w której uczestniczyć miał Robert B., a zatem jego wiadomości ze słyszenia nie były precyzyjne”.

Adwokat wskazuje również rozbieżności i niespójności w zeznaniach świadka, które pojawiały się na różnych etapach postępowania. Szczegółowo została rozpisana „ścieżka” zaopatrywania różnych członków grupy w narkotyki. W pewnym momencie pojawia się pięć równoległych wersji tego, kto od kogo brał amfetaminę.

Konkluzja jest taka, że Mateusz B., który współpracował z organami ścigania, postanowił za wszelką cenę pogrążyć swoich byłych kolegów, aby uniknąć więzienia. Albo jest inna możliwość: świadek mógł coś źle usłyszeć lub celowo zostać wprowadzony w błąd.

Co z grupą przestępczą?

W sądzie apelacyjnym zostanie powtórzone to, co już powiedziano. Orzekający usłyszą, że część kibiców mocniej identyfikuje się z klubem, któremu kibicuje. Tatuują ciało danymi symbolami, wdają w bójki z kibicami innej drużyny czy też popełniają przestępstwa.

– Jak zeznał jednak Mateusz B., popełnianie przestępstw nie jest obowiązkiem sharksa, co więcej można być uczciwym sharksem i nie jest się z tego powodu relegowanym z szeregów tej formacji. Przynależność do sharksów nie oznacza automatycznego uczestnictwa w zorganizowanej grupie przestępczej – przekonuje adwokat.

– Gdyby przyjąć, że Wisła Sharks to zorganizowana grupa przestępcza, to działania organów ścigania mogłyby się ograniczyć do postawienia zarzutów wszystkim zasiadającym na jednej z trybun – dodaje.

Według obrońcy Grzegorza B., sąd powinien „zbadać, czy pomiędzy oskarżonymi istniały powiązania o charakterze socjologiczno-psychologicznym w zakresie dotyczącym uczestnictwa w obrocie narkotykami”, a tego nie zrobił.

Z relacji świadków nie wynika, aby oni ustalali ceny, mieli jedno źródło zaopatrzenia i reguły dystrybucji. Gdyby takie „zasady” istniały, można by mówić o zorganizowanej grupie przestępczej, a nie grupie „kontrahentów popełniających przestępstwa”.

Całość dąży do tego, aby obalić twierdzenie sądu okręgowego, iż oskarżeni należeli do zorganizowanej grupy przestępczej.

Nie było szefów?

Grzegorz B. nie był również zdaniem obrony liderem czy szefem grupy, dlatego nie powinien usłyszeć surowszej kary niż pozostali oskarżeni z wyjątkiem Marcina M. ps. „Chudy”. A wynika to również z kwestii dotyczących organizacji grupy, której według adwokata przecież nie było.

Dodatkowo zebrany w sprawie materiał dowodzi, że grupa, którą rzekomo miał kierować Grzegorz B., była niezdyscyplinowana i cechująca się mocno liberalnym podejściem do interesu. Sam oskarżony, gdyby faktycznie przyjąć, iż działał w zorganizowanej grupie przestępczej, wykazał się niewielkim talentem w tej dziedzinie.

Adwokat twierdzi również, że sama amfetamina nie jest tak szkodliwa jak heroina czy alkohol. Handel, jeśli był, to tak naprawdę na niewielką skalę, gdyż zaopatrywał jedynie jedno osiedle. A osoby, które zażywały amfetaminę, robiły to raczej w sposób rekreacyjny niż patologiczny.

Opinia biegłego

Podczas poniedziałkowego procesu mocnym dowodem może być opinia biegłego z dziedziny slangu. Ekspert wziął bowiem na warsztat zapisy z komunikatorów oskarżonych. Obrońcy uważają, że nie można z tych rozmów wywnioskować, że chodzi o transakcje narkotykowe. Pewna jest tego jednak prokuratura.