– Czy kobiety w polityce muszą być twardsze od mężczyzn? Sama tak myślałam – mówiła w Krakowie była premier Nowej Zelandii. Jacinda Ardern była jedną z najmłodszych polityczek na takim stanowisku.
Trwający od poniedziałku w Krakowie ABSL Summit 2024 licznie przyciągnął nie tylko gości związanych ze światem biznesu, ale także polityków. Jedną z prelegentek była Jacinda Ardern, premier Nowej Zelandii w latach 2017-2023, która opowiadała o swoich doświadczeniach na stanowisku.
A miała o czym opowiadać – Ardern objęła urząd w wieku zaledwie 37 lat, a w trakcie jej rządów musiała zmierzyć się z takimi wyzwaniami jak erupcja wulkanu, zamach terrorystyczny na meczety w Christchurch (zginęło 51 osób), czy wybuch pandemii COVID-19. Ardern była też pierwszą w historii Nowej Zelandii premierką, która wzięła udział w Paradzie Równości, jednocześnie drugą na świecie urzędującą głową państwa, która urodziła dziecko (i pierwszą, która zdecydowała się na urlop macierzyński).
Politycy z dobrymi pobudkami
W Centrum Kongresowym ICE przed licznie zgromadzoną publicznością Ardern wspominała jak zaangażowała się w politykę.
– W zasadzie zaczęłam się angażować politycznie już w wieku 17 lat. Nie dlatego, że byłam bogata czy liczyłam na karierę, nie. Wręcz przeciwnie. Ja po prostu chciałam coś zmienić. Zaczęłam od chodzenia od drzwi do drzwi jako wolontariuszka, z czasem pojawiały się kolejne możliwości, a ja je po prostu zaczęłam chwytać. Bo politykę widziałam wtedy jako miejsce, które może zmienić coś na świecie, postrzegałam rządy jako te, które mogą coś naprawić. I wciąż tak uważam. Wierzę, że to odpowiednie miejsce, by wprowadzać pozytywne zmiany
Jak mówiła, podobne podejście widzi u większości polityków, z którymi miała styczność, nawet u tych, z którymi się nie zgadza.
– Problem w tym, że ludzie tego nie dostrzegają. Wszystko jest przedstawiane tak zerojedynkowo, tak konfliktowo, że polityka przedstawiana jest jako wielka arena walk i konfliktów. A większość z nas naprawdę wchodzi do niej z dobrych pobudek – przekonywała, dodając, że liczy w tych kwestiach na zmiany.
Opanować kryzys za kryzysem
Ardern opowiadała przy tym, że na jej wybór na premierkę wpłynął splot różnych okoliczności, a liderką spadającej w sondażach Partii Pracy została zaledwie kilka tygodni wcześniej.
Od początku wiedziała jednak, że na stanowisku premiera będzie wyjątkowo zajęta.
– Trzeba było opanować kryzys mieszkaniowy, kryzys klimatyczny, problemy związane ze zdrowiem psychicznym, nierównościami, ubóstwem wśród dzieci. Tymczasem do tej listy zaczęły dochodzić kolejne, niespodziewane problemy, z którymi trzeba sobie było szybko poradzić. Być może właśnie dlatego tak często jestem pytana o przywództwo w czasie kryzysu – mówiła.
I tłumaczyła, że jej zdaniem przywództwo nie powinno różnić się w czasach kryzysu od tego w czasie względnego spokoju. Niezależnie od tego czy mowa o przywództwie politycznym, biznesowym, czy jakimkolwiek innym. Każdy lider powinien być przygotowany na to, że jakiś kryzys może nastąpić.
– Wierzę, że w czasach kryzysu najlepiej sprawdza się pewien humanitaryzm, którym przywódca powinien się charakteryzować zawsze, niezależnie od okoliczności – podkreślała Ardern.
I wymieniała: – Bliskość, ciekawość, empatia i działanie. To zestaw cech potrzebny każdemu przywódcy.
Lider w obliczu pandemii
Jak wyjaśniała, w przypadku bliskości chodzi o bycie blisko ludzi i ich problemów, prawdziwych historii, tylko one bowiem mogą pomóc zrozumieć jak naprawdę wygląda ich codzienność i z czym muszą się mierzyć.
Ciekawość z kolei tłumaczyła na przykładzie pandemii.
- To czasy, kiedy silne przywództwo było bardzo potrzebne, jednocześnie jednak na wiele pytań wciąż nie było odpowiedzi. Wielokrotnie trzeba było się opierać na pewnym zaufaniu. W Nowej Zelandii staraliśmy się uczyć nowej rzeczywistości razem. Dzieliliśmy się wszystkim, czego się dowiedzieliśmy od razu. Takie podejście zaowocowało odpowiednią reakcją naszego niewielkiego wyspowego społeczeństwa – opowiadała,
I zastrzegała:
–Nie mogę dziś powiedzieć, że jakaś strategia postępowania z Covidem była idealna. Żadna nie była, każda miała swoje koszty. Dziś jednak z całą pewnością mogę powiedzieć, że ten czas udowodnił, jak ważna jest gotowość zadawania pytań, poszukiwania porady i oparcia w ekspertach. Potrzebowaliśmy ciekawości.
Zamachy zmieniły Nową Zelandię
Była premier empatię omawiała z kolei w kontekście zamachów terrorystycznych z 2019 r.
–Zamachowiec specjalnie wybrał czas piątkowych modlitw, by jak najwięcej osób straciło życie. Użył legalnie pozyskanej broni, opublikował pełen nienawiści manifest, a wszystko relacjonował na żywo na Facebooku. To jeden z najbardziej przerażających ataków w historii Nowej Zelandii, który zmienił nas na zawsze – podkreślała Ardern.
Jak tłumaczyła, empatia w takich momentach jest kluczowa. Liderzy nie powinni się obawiać emocji, powinni zastanowić się jak sami się czują, jak mogą czuć się inni. Zwłaszcza w czasach, kiedy przywódcy są tak często „zdehumanizowani”.
Następnie przeszła do kolejnej cechy dobrego przywódcy, działania.
– Trudno mi znaleźć kryzys, w którym ludzie nie odczuwają pewnej bezsilności, chcą coś zrobić, działać, najlepiej jak najszybciej. Tak było też w przypadku zamachu. Też czuliśmy silną potrzebę działania, trzeba to jednak zrobić mądrze, pamiętając, że działamy w czyimś imieniu. Wtedy postanowiliśmy mocno zaostrzyć przepisy dotyczące posiadania broni – opowiadała była premier, dodając, że podobnie działania trzeba teraz podejmować m.in. w związku z kryzysem klimatycznym.
Kobieta twardsza niż mężczyzna?
Pytana przez Piotra Kraśkę o obecność kobiet w polityce i o to, czy kobiety zajmujące wysokie polityczne stanowiska muszą być twardsze niż mężczyźni, Ardern nie kryła, że sama miała takie myśli.
– Pamiętam kiedy jeden z politycznych adwersarzy mocno mnie zaatakował. Uderzyło mnie to, wpłynęło na mnie. I nie znosiłam faktu, że tak bardzo to na mnie wpłynęło. Zaczęłam się zastanawiać czy dam sobie w tym świecie radę. Poszłam do polityka mojej partii, którego postrzegałam jako najtwardszego, po poradę. Był zszokowany, że go o to proszę. Powiedział, żebym się nie zmieniała. Bo jeśli się zmienię, stracę empatię. Sam zresztą był niezadowolony z tego, że postrzegam go jako najtwardszego, bo jemu też zależało na zachowaniu empatii. Empatii, która sprawia, że możemy być naprawdę dobrymi politykami – opowiadała była premier.
I podkreślała, jak ważne są normalne, „ludzkie” cechy, takie jak empatia, ale też życzliwość.
– Niech cechy porządnych ludzi będą też cechami porządnych przywódców – zakończyła.