Zbrodnia na ul. Rydygiera. Zabił życzliwego znajomego i idzie do więzienia

Oskarżony przed krakowskim sądem fot. Artur Drożdżak

54-letni Wojciech S. został wyrzucony przez matkę z domu. Następnego dnia zabił znajomego, który udzielił mu tymczasowego schronienia. Proces mężczyzny za zabójstwo skończył się przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Dostał wyrok łączny: dziewięć lat i osiem miesięcy więzienia.


Wojciech S. nie przyznawał się do winy.

Nie pamiętam co się wtedy stało w mieszkaniu – mówił na sali rozpraw.

Niski, szczupły lakiernik samochodowy z zawodu, mieszkał z rodziną w Podgórzu. 12 stycznia 2022 r. podchmielony wdał się w awanturę z matką, która wezwała policję. Jej syna zabrano na noc do Izby Wytrzeźwień.

Zbrodnia na ul. Rydygiera

Następnego dnia 13 stycznia Wojciech S. wrócił do siebie, ale drzwi były zamknięte, a przed nimi leżały dwie reklamówki z jego rzeczami osobistymi, portfel i telefon. Było jasne, że matka wyrzuciła go z mieszkania.

– Nie chciała ze mną rozmawiać przez telefon, rozłączała się – opowiadał mężczyzna. W środku zimy, bez wielu osobistych rzeczy postanowił szukać pomocy u znajomego Piotra K., u którego zdarzało mu się pomieszkiwać w bloku przy ul. Rydygiera.

Zjawił się u kolegi i zastał tam jeszcze dwie osoby: Beatę D. i Wojciecha W. ps. Sierżant, wszyscy zaczęli pić alkohol. Potem doszło do awantury i oskarżony zadał gospodarzowi szereg ciosów nożem, po czym wyszedł z mieszkania.

Pozostali uczestnicy spotkania zawiadomili o zajściu policję. Dwóch funkcjonariuszy VI Komisariatu Policji przesłuchano na rozprawie. 26-letni były już policjant Szymon N. zeznał, że jako patrol zmotoryzowani zostali wysłani z kolegą na miejsce zdarzenia w związku ze zgłoszeniem o mężczyźnie z nożem, i że „ofiara już nie żyje”.

W mieszkaniu znaleźli rannego Piotra K., który nie dawał oznak życia, miał rany brzucha, na podłodze była plama krwi. Zakrwawiony nóż leżał na dywanie tuż obok. Funkcjonariusze podjęli czynności ratunkowe, ale nie dały rezultatu.

Policyjny pościg za zabójcą

– Obecna tam para podała nam rysopis sprawcy i skojarzyliśmy, że minęliśmy się z nim przed blokiem – opowiadał policjant. Z kolegą ruszyli pieszo w pościg i zatrzymali Wojciecha S. ubranego w charakterystyczne spodnie moro i kurtkę z kapturem.

– Mężczyzna nogawki spodni miał pobrudzone krwią – zapamiętał świadek. Podobnie opisał przebieg interwencji kolega z patrolu Krzysztof P.

Matka oskarżonego, jako osoba najbliższa, odmówiła przed sądem składania zeznań w sprawie syna. Miał on jeszcze zarzuty za groźby pod adresem uczestniczki spotkania Beaty D. oraz za próbę ugodzenia nożem Wojciecha W. ps. Sierżant. Prokurator zarzucał mu dodatkowo kradzież alkoholu z lokalnego sklepu.

W śledztwie przyznawał się do części zarzutów, w sądzie jednak zaprzeczał, by dopuścił się tych przestępstw. Groziła mu kara dożywocia, ale biegli stwierdzili, że działał w warunkach ograniczonej poczytalności, co musiało wpłynąć łagodząco na jego winę.

Prokurator domagał się dla niego dziesięciu lat odsiadki, sąd wydał nieco mniejszy wyrok, który nie jest prawomocny. Mężczyzna karę ma odbywać w warunkach terapeutycznych i musi podjąć leczenie.