W Krakowie jest grupa osób (chcą pozostać anonimowi), które nocami wyrównują przejazdy rowerowe. Efekty ich pracy widać m.in. w okolicach dworca głównego. Wzięli sprawy w swoje ręce, ponieważ nie mogli doprosić się reakcji miejskich urzędników. Nazywają siebie Nocnym Zarządem Dróg Rowerowych.
Wieczorem spotykają się w jednym miejscu, aby ustalić plan działania. Następnie ładują na rower cargo worki z zimnym asfaltem i wyruszają w miasto. Mają jeden cel: wyrównywać przejazdy rowerowe. Od wtorku zaczęli też naprawiać studzienki uliczne. Cały czas chcą pozostać anonimowi.
Skłonili ich do tego urzędnicy
W rozmowie z LoveKraków.pl mówią, że przez lata wiele osób prosiło miejskich urzędników, aby zaczęli dbać o elementy rowerowej infrastruktury i ją poprawiać. Jako przykład urzędniczej niemocy wymieniają węzeł drogowy na skrzyżowaniu ul. Stella-Stawickiego i al. Jana Pawła II.
Zauważyli, że od ponad 10 lat w tym rejonie na przejazdach rowerowych pojawiały się małe cementowe najazdy. Postanowili wziąć przykład z tej osoby. Skupili się jednak na al. Jana Pawła II, która kilka miesięcy wcześniej została wyremontowana. Jednak drogowcy podczas wykonywania nowej warstwy asfaltowej, zamiast obniżyć krawężniki, podnieśli je.
Pojechali do OBI
– Zdenerwowaliśmy się i pojechaliśmy do OBI. Za 50 złotych kupiliśmy worek betonowej, certyfikowanej mieszanki do podjazdów, która miała być mrozoodporna i wytrzymywać nawet obciążenie ciężarówki. Po tym pojechaliśmy w teren wyposażeni w wiadro i butelki z wodą. Jeden przejazd robiliśmy ok. 25 minut i zeszło nam sześć wiader. Tak robiliśmy przejazdy w zeszłym roku – mówi jedna z osób zaangażowanych w akcję.
Przed zimą zaczęli się zastanawiać, jak udoskonalić technikę. Największy problem był z tym, że mieszanka musiała schnąć nawet do sześciu godzin i nikt nie mógł po niej jeździć. – Musieliśmy wracać w te miejsca i poprawiać, bo co chwilę ktoś przejeżdżał i pozostawiał szramę – podkreśla.
Pół tony
W zeszłym roku pojawił się pomysł na wykorzystanie masy asfaltowej na zimno. Jedna z osób zaangażowanych w miejską partyzantkę, przy okazji robienia zakupów w markecie budowlanym, zauważyła 25-kilogramowe worki, które kosztowały 50 złotych. – Kupiliśmy kilka worków i wykorzystaliśmy je do wyrównania przejazdów przy ul. Widok i w okolicach M1. Po zimie zauważyliśmy, że tak wykonane przejazdy nadal są, a z 12 betonowych ostaje się zaledwie jeden – mówią.
– Zaczęliśmy szukać, czy gdzieś nie można taniej kupić tych worków. I tak odkryliśmy, że producent tej mieszanki, która jest również wykorzystywana przez Zarząd Dróg Miasta Krakowa, znajduje się pod Wieliczką. Tam jeden worek kosztuje 20 złotych. Zrobiliśmy zrzutkę wśród znajomych i kupiliśmy pół tony. Do dziś wykorzystaliśmy już ponad 250 kilogramów. Jeden taki 25-kilogramowy worek wystarcza średnio na wykonanie czterech łat. Najciężej było na ulicy Markowskiego (przecznica z al. Jana Pawła II). Jeden przejazd równał się jednemu workowi – opisują.
W ruchu idzie cegła
Tej nocy wykorzystali 150 kg asfaltu, dzięki czemu zrobili: 7 przejazdów, 2 podjazdy i 2 wystające studzienki kanalizacyjne. https://t.co/yZWuH19km4 pic.twitter.com/6Ik1AGJPTA
— Patryk Salamon (@PatrykSalamon) August 14, 2024
Jak wygląda proces wyrównywania przejazdów rowerowych? Najpier miejsce czyszczone jest szczotką ryżową, następnie, po wysypaniu mieszanki asfaltowej, wartstwa wyrównywana jest kielnią, a później w ruch idzie cegła, którą zagęszczają warstwę. – Nieprzypadkowo wybraliśmy cegłę, bo wcześniejsze narzędzia, jak na przykład młotek, za nic się nie sprawdzały. Cegła nie dość, że jest lekka, to jeszcze pozostawia skruszony osad. Dzięki temu masa nie jest lepka – tłumaczą.
Jak wyrównują nawierzchnię? – Robi to każdy rowerzysta, którzy przejeżdża przez najazd. Dzięki temu ten element staje się jeszcze bardziej gładki – zaznaczają.
Mówią, że nie obawiają się straży miejskiej. – Ile razy w nocy widziałeś, aby straż miejska była pod M1 czy w okolicach Galerii Kazimierz?! Nasza akcja w jednym miejscu to zaledwie kilka minut pracy, więc zanim oni zdążyliby przyjechać, to trochę minie – dodają.
Zarzuty
Efekty ich pracy widać m.in. w okolicach dworca głównego. Przez lata drogowcy nie byli w stanie obniżyć krawężników, aby rowerzyści mogli przejechać po gładkiej powierzchni.
Jak odbierają zarzut, że przez ich działania woda nie będzie spływać do studzienek kanalizacyjnych, tylko będzie stała w okolicach przejść dla pieszych? – Już to obserwowaliśmy i woda spływa. To też jakaś dziwna krakowska szkoła budownictwa, że lata temu wymyślili ściek przykrawężnikowy, który nie jest powszechnie praktykowany w innych miastach – podkreślają.
Śmieją się, że wkrótce, po wyprofilowaniu krawężników, zaczną budować kładkę rowerową nad Białuchą w rejonie al. Pokoju. W tym miejscu rowerzyści, którzy chcą jechać dalej, muszą korzystać ze schodów. – Zrobimy fundamenty pod kładkę. Jesteśmy w stanie też zamówić gotową konstrukcję. Sprawdzaliśmy już to – dodają.