Znów doszło do pożaru na powojskowym terenie przy ulicy Skrzatów. Ogień pojawia się tam regularnie, a mieszkańcy wymieniają się plotkami o deweloperze. Poszliśmy na miejsce i zweryfikowaliśmy te informacje.
Plotki o deweloperze
Wybraliśmy się w rejon ulicy Skrzatów dzień po pożarze. Okoliczni mieszkańcy przekazują sobie plotki o Ukraińcu, który na zlecenie dewelopera miał podpalić budynek. Miałoby to być „czyszczenie” terenu pod przyszłą zabudowę mieszkaniową. Sprawdziliśmy: nie ma to żadnego pokrycia w faktach. W rzeczywistości tereny są publiczne: należą w części do miasta, a w części do województwa (przy ulicy Skrzatów ma powstać m.in. nowa siedziba Akademii Muzycznej). Potwierdza to radny miejski Grzegorz Stawowy, przewodniczący komisji planowania przestrzennego. – Teren pozostaje w rękach instytucji publicznych: miasta oraz województwa. Na tych terenach żaden deweloper nie może zrealizować inwestycji mieszkaniowych. Dokumenty planistyczne dopuszczają obiekty o charakterze kulturalnym oraz parkowym – podkreśla w rozmowie z nami radny Stawowy.
Mieszkańcy okolicy potwierdzają, że to nie pierwszy raz, kiedy przy ul. Skrzatów dochodzi do pożaru. – Słyszałem wybuchy. Do pożarów dochodziło nocą. Byłem tam nieraz na tych terenach, widziałem popalone magazyny – przekazał nam mężczyzna, którego spotkaliśmy nieopodal powojskowych zabudowań. Weszliśmy za bramę, która prowadzi do betonowego placu, otoczonego halami magazynowymi. W jednej z nich dostrzegliśmy popalone, drewniane elementy i pokryte sadzą ściany. Śmierdziało jeszcze trochę spalenizną, ale widać było, że akurat tutaj do pożaru doszło już jakiś czas temu. Dawne magazyny na pewno upodobali sobie bezdomni. Widać, że niejednokrotnie odbywały się tam również libacje alkoholowe. Wszędzie pełno jest butelek m.in. po piwach.
W końcu doszliśmy do magazynu, który płonął minionej nocy. Czuć było wyraźny swąd spalenizny. Wejścia na teren pilnowali policjanci. Nie można było tam wejść, ponieważ nie odbyły się jeszcze oględziny miejsca pożaru. W sprawie mają być badane różne wątki. Niemniej bardzo prawdopodobny wydaje się scenariusz, że to osoby bezdomne bądź młodzież doprowadziła do pożaru. Wróćmy jeszcze do oficjalnych informacji, przekazywanych przez policję.
Brak zawiadomień
Rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Krakowie kom. Piotr Szpiech przekazał nam, że pomijając wydarzenia zeszłej nocy (w tej sprawie czynności są jeszcze prowadzone), to w ostatnim czasie zgłoszenia o pożarach docierały do funkcjonariuszy 27 i 30 sierpnia oraz 2 września. – Do wszystkich doszło między godziną 22 a 23. Na miejscu straż pożarna ugasiła pożary. W wyniku tych zdarzeń nikt nie ucierpiał, a zarządcy terenu nie chcieli nic zgłaszać. Wobec tego interwencje policji zakończone zostały pouczeniem stron o możliwości złożenia zawiadomienia – podkreśla Szpiech.
Zwraca uwagę, że teren, na którym dochodzi do pożarów, podzielony jest pomiędzy dwóch zarządców. – Na części należącej do jednego z nich prowadzone są kontrolne obchody przez zatrudnionego pracownika, które mają wyeliminować przebywanie tam osób nieuprawnionych. W związku z tym, że w wyniku prowadzonych prac związanych z porządkowaniem zieleni i akcji gaśniczej straży pożarnej uszkodzeniu uległy elementy ogrodzenia, policjanci zwrócili się do zarządców o ich naprawę w celu uniemożliwienia wejścia na teren osób postronnych – zapewnia Szpiech. I dodaje: – Należy podkreślić, że wobec braku osób poszkodowanych i braku zgłoszeń ze strony zarządców, policja nie prowadzi czynności procesowych w związku z pożarami, do których doszło na terenach byłej jednostki wojskowej. Natomiast rejon ten jest cyklicznie patrolowany zarówno przez policjantów umundurowanych, jak i nieumundurowanych, ale nie jest prowadzona dokładna statystyka co do częstotliwości takich patroli.
Tracą cierpliwość
Mieszkańcy Grzegórzek po ostatnim pożarze tracą cierpliwość. Niektórzy zaproponowali nawet prowadzenie społecznych patroli. – Już wielokrotnie braliśmy sprawy dzielnicowe w swoje ręce, czy to w zakresie sprzątania, czy np. stawiania ławek w przyszłym Parku Grzegórzeckim – zwraca uwagę Monika Firlej, przewodnicząca Rady Dzielnicy Grzegórzki. – Jesteśmy na Grzegórzkach bardzo zintegrowaną społecznością, ale nie o to chodzi, byśmy jako mieszkańcy spędzali noce na pilnowaniu publicznych terenów. Jako rada dzielnicy oczywiście zawnioskujemy do służb o zwiększenie patroli w tym rejonie, ale to nie rozwiąże problemu, który wynika przede wszystkim z tego, że teren od lat jest niezagospodarowany – komentuje Firlej.
I dodaje, że rozwiązaniem coraz to większego problemu, jakim są pożary, byłoby kompleksowe zagospodarowanie terenu przez miasto, co sprzyjałoby poczuciu komfortu. Mieszkańcy w końcu mogliby bezpiecznie korzystać z zielonego terenu. – O to wnioskowaliśmy w budżecie obywatelskim i od wielu lat w petycjach obywatelskich. Już samo doświetlenie terenu, o które prosimy od kilku lat, mogłoby odstraszyć chuliganów, a spacerujące wieczorami osoby też byłyby „społecznym monitoringiem”. Dzisiaj sytuacja w parku po zmroku wygląda tak, że nie widać nawet alejek, jest nieprzyjemnie i boimy się tam chodzić – kwituje Monika Firlej.
Na kompleksowe zagospodarowanie Parku Grzegórzeckiego trzeba jeszcze trochę poczekać. O perypetiach związanych z tą inwestycją więcej pisaliśmy poniżej:
Współpraca: Kinga Poniewozik