Ze Lwowa prosto na Wawel. Dziesięć osób potrzeba było do przeniesienia jednej rzeźby [ZDJĘCIA]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Ponad 20 zabytków sztuki sakralnej zostało wypożyczonych z Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki im. Borysa Woźnickiego oraz Muzeum Sztuki Przykarpacia w Stanisławowie (Iwano-Frankowsku). W Zamku Królewskim na Wawelu można je oglądać do 15 września.

„Emocje. Lwowska rzeźba rokokowa” to kolejne spotkanie z pracami Johanna Georga Pisnela, po ubiegłorocznej wystawie „Ekspresja. Lwowska rzeźba rokokowa”.

Tym razem na Wzgórzu Wawelskim zostały zaprezentowane około trzymetrowe figury, które niegdyś były ozdobą prezbiterium kościoła pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w Horodence. Prace powstawały na przestrzeni lar 1755-1757.

Zapytana o to, jak przebiegały prace nad ekspozycją, Joanna Pałka, jej współkuratorka, przyznaje, że najtrudniejszym momentem był transport rzeźb.  – Figura św. Anny, św. Elżbiety i św. Joachima to są najcięższe obiekty. Nie dość, że są one monumentalne to dodatkowo są w bardzo złym stanie. Trzeba było sporo się nagłowić, jak je chwycić, by ich nie uszkodzić. Wszystko jednak poszło dobrze. W najbardziej newralgicznych momentach to nawet dziesięć osób przenosiło jedną rzeźbę. Było to nie lada wyzwanie – trzeba było przemierzyć schody senatorskie, uważać przy skrętach – opowiada w rozmowie z LoveKraków.pl.

Uratowane przed spaleniem

Figury świętych zostały w ostatniej chwili uratowane przed spaleniem, co chciały uczynić władze sowieckie.

– Z oryginalnej dekoracji świątyni zachowały się jedynie cztery niemal trzymetrowe figury przedstawiające świętych: Annę, Joachima, Elżbietę i Józefa, anioły ze zwieńczenia, putta, a także częściowo ocalony Chrystus z ambony. Pozostała część wystroju kościoła została unicestwiona przez władze sowieckie. Tylko dzięki zaangażowaniu dyrektora Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki Borysa Woźnickiego udało się uratować prezentowane dziś na Wawelu arcydzieła wspólnego dziedzictwa kulturowego Polski i Ukrainy – mówi prof. Andrzej Betlej, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu.

Zwiedzający z pewnością zwrócą uwagę na zły stan zachowania rzeźb, który uwydatnia surową fakturę i wyrazistość figur. – Ich prezentacja i jednocześnie ochrona w czasie wciąż, niestety, trwającej wojny w Ukrainie dodatkowo buduje dramaturgię i – nawiązując do tytułu ekspozycji – zwielokrotnia emocjonalny odbiór zabytków – podkreśla Pałka.

A dr Agata Dworzak, współautorka ekspozycji dodaje: – Rzeźby po uratowaniu z kościoła w Horodence zostały barbarzyńsko odarte za pomocą szczotek drucianych z pierwotnych warstw wykończeniowych i misternie wykonaną polichromią chipolin. Te działania pozostawiły widoczne do dzisiaj ślady na powierzchni rzeźb. Ich surowy stan, ukazujący najmniejsze pociągnięcia dłutem zdradza sekrety mistrza.

W pierwszej z sal wyeksponowano wszystkie zachowane rzeźby z ołtarza głównego kościoła, czyli monumentalne figury przedstawiające najbliższą rodzinę Marii – św. Józefa, św. Annę, św. Elżbietę i św. Joachima. Postacie te otaczały obraz Marii, znajdujący się w ołtarzu głównym. Z kolei drugiej sali można zobaczyć zaaranżowaną glorię ołtarzową z zachowanymi czterema postaciami chłopców, główkami anielskimi i dwoma chmurkami.

Wystawę można oglądać do połowy września.