22-latek, który w nocy 21 czerwca spadł z wysokości, z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala, gdzie dwa dni później zmarł. Prokuratura prowdzi śledztwo, ale nie ma wątpliwości, że był to nieszczęśliwy wypadek.
W nocy z czwartku na piątek niektórzy krakowianie świętowali Noc Kupały. Sporą popularnością cieszyło się jedno miejsce: kopiec Krakusa. Dla jednej z osób noc ta była ostatnią w życiu.
Z ustaleń prokuratury wynika, że 22-latek wybrał się z grupą znajomych pod kopiec, a następnie na górę kamieniołomu Liban.
– Wymienieni spożywali alkohol. Po północy osoby te zorientowały się, że nie ma wśród nich pokrzywdzonego, więc poszły go szukać. Przy zejściu koło kopca znaleziono pokrzywdzonego z obrażeniami czaszkowo-mózgowymi – informuje Krzysztof Dratwa z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Mężczyzna został przetransportowany do Szpitala Uniwersyteckiego, gdzie – jak podkreślają śledczy – mimo intensywnego leczenia zmarł 23 czerwca.
Ktoś zawinił?
Prokuratura wyklucza udział osób trzecich w tym tragicznym zdarzeniu. – Wszystkie przeprowadzone dotychczas dowody wskazują, iż doszło do nieszczęśliwego wypadku i przeczą jakiemukolwiek udziałowi osób trzecich w zdarzeniu – mówi Krzysztof Dratwa.
Mimo wszystko na organizatorów wydarzenia posypały się gromy za brak… zabezpieczeń w tym miejscu. – Fatalna organizacja. Kto wymyślił, żeby to było na górze kamieniołomu, bez żadnych zabezpieczeń? Mój przyjaciel spadł, chociaż nie był pijany. Po prostu było ciemno i nie było żadnych znaków ostrzegawczych. Młody chłopak stracił życie. To nie powinno się zdarzyć – napisał pan Grzegorz.
Organizatorem tego konkretnego wydarzenia, ale nie jedynego w okolicy, była „Reformed Druids of Gaia Poland” (Strona polskiego Reformowanego Druidyzmu). Administrator przeprosił znajomych 22-latka i zapewnił, że będzie się za niego modlił, i że „pod względem duchowym” czuje winę.
Jednocześnie zostało podkreślone, że teren jest publiczny i organizator nie miał prawa go ogrodzić.
– Były na miejscu czerwone wstążki – to jedyne co mogłem zrobić legalnie. Wydarzeń w tym miejscu było bardzo wiele, organizowanych przez wiele osób i organizacji (moje też, ale to ułamek tego co tam się dzieje). Niestety, każdy odpowiada za siebie, ja przy zbiórce (i nie tylko) wspominam o krawędzi, natomiast wiem, że niestety ludzie nie słuchają albo mnie nie usłyszą – czytamy w odpowiedzi na zarzuty.
– Po opisach osób, które są związane z ofiarą - rozumiem, że byliście na wydarzeniu po raz pierwszy. W to Święto wiele osób się zaprasza, różne są wydarzenia towarzyszące (nie związane zupełnie ze mną, ale nikogo nigdy nie wyrzucam), nie jestem w stanie każdego zabezpieczyć. Niestety. Przepraszam, że to napisałem, ale też, niestety, musiałem o tym wspomnieć – zakończył organizator.