Jak przekonać mieszkańców Krakowa, aby płacili podatki w naszym mieście? Wzorem Warszawy, być może krakowianie będą mieli szansę na skorzystanie ze specjalnej karty, która upoważni ich do różnych zniżek, w tym na transport publiczny.
Podatki za zniżki – taka transakcja wiązana jest stosowana między innymi w Warszawie. Z Karty Warszawiaka wprowadzonej w 2013 roku korzysta kilkaset tysięcy mieszkańców stolicy. Wśród profitów znajdziemy oczywiście to, na czym zależy większości osób – zniżki na bilety komunikacji miejskiej (o 12%).
W sumie wydano ponad 440 tysięcy hologramów na Kartę Warszawiaka (wliczając w to Kartę Młodego Warszawiaka). W tym roku jest już to ponad 5 tysięcy. – Zakładamy, że oferta nadal będzie cieszyła się zainteresowaniem – mówi Magdalena Potocka z Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie.
Liczba wydanych karty to jedno. Pozostaje kwestia, ile osób aktywnie z niej korzysta. – Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, tym bardziej, że np. poziom sprzedaży biletów nie odzwierciedla całościowego zainteresowania kartą. Część osób pobiera hologram, aby móc korzystać ze zniżek (np. na bilety do teatrów), ale nie kupuje biletów ZTM, ponieważ nie podróżuje komunikacją miejską – mówi Potocka.
Dane dotyczące biletów wyglądają następująco: najpopularniejsze są 30-dniowe, w 2014 roku w ramach karty sprzedano 991 636 szt. (KW) i 154 881 szt. (KMW). Jeśli zaś chodzi o bilety 90-dniowe: 377 127 szt. (KW) i 94 912 szt. (KMW).
Nie tylko bilety
Oprócz biletów, mieszkańcy stolicy mają do dyspozycji ogromną ofertę zniżek do sklepów, instytucji kulturalnych czy miejsc do uprawiania sportu i rekreacji. Zniżki u fryzjera, w kawiarni czy pizzerii są różne: sięgają od kilku do nawet 35 procent.
Wszystkie te korzyści są związane z płaceniem podatków w stolicy Polski. Zdaniem warszawskiej prasy, miasto musi się starać i walczyć o podatników z ościennymi gminami. Podobnie jest z Krakowem. Na razie jednak oprócz akcji informacyjnej, niewiele więcej się w tym temacie działo. Choć trzeba przyznać, że nie były to działania bezowocne.
Władze Krakowa przez trzy lata akcji Płać podatki w Krakowie pozyskały 22 tysiące nowych podatników, co przełożyło się na jakieś 30 mln złotych ekstra w budżecie miasta. Bogusław Kośmider, przewodniczący rady miasta, uważa, że to sukces.
W 2012 roku przybyło 6715 nowych podatników i około 10 milionów złotych. 2013 rok zakończył się z wynikiem o 40% lepszym, pod względem pozyskiwania podatników, ale… wpływy do budżetu nie zwiększyły się, również wyniosły 10 mln zł. – To niewątpliwie sukces. Ale chcę więcej, dlatego planuję działania bardziej radykalne – zapowiadał Kośmider.
„Radykalna” karta?
W Krakowie zameldowanych jest ok. 770 tys. osób. Mieszkać może jednak dużo więcej. Szacunkowo nawet do 1,1 mln ludzi, a podatki płaci 580 tysięcy. Dla miasta dobrze by było, gdyby wszyscy płacili, czyli od 750 do 850 tysięcy osób. Mogłoby to przynieść od 150 do 250 mln złotych rocznie. Pieniądze te politycy chcieliby przeznaczyć na, jak to określają, „priorytetowe sprawy”: transport publiczny, chodniki, drogi, edukację i tereny zielone.
Aby jednak przekonać do tego ludzi, potrzebna jest nie tylko przynęta, ale realna korzyść. Krakowianie nie osły, więc marchewka nie zadziała. Za to liczą każdy grosz. Wyjściem z sytuacji ma być Karta Przywilejów Krakowskich (lub Karta Krakusa/Krakowianina), do której radny przymierza się od jakiegoś czasu.
Uda się w tej kadencji
Na razie szczegółów dotyczących karty nie ma. Bogusław Kośmider mówi o kilku problemach, które muszą zostać omówione. – Trzeba sprawdzić, czy jest to opłacalne: ile będzie kosztować wdrożenie, produkcja kart i eksploatacja – mówi samorządowiec. Ważne jest również sprawdzenie, jaki jest realny pułap pozyskania klientów tejże karty. Dopiero te obliczenia pozwolą na oszacowanie, czy projekt, pod względem ekonomicznym, jest wart zachodu.
Planowane jest, by posiadacze karty dostali zniżki związane z komunikacją miejską oraz strefą płatnego parkowania. W drugiej grupie zniżek mają znaleźć się rabaty na bilety do instytucji kulturalnych. Również wejścia na duże imprezy w mieście z kartą byłyby tańsze. Ostatnim aspektem jest wyjście poza miasto i stworzenie systemu zniżkowego w różnych kawiarniach czy restauracjach. – Tak się robi na całym świecie – przekonuje Kośmider.
Zanim jednak do tego dojdzie, na przełomie kwietnia i maja musi zostać przegłosowana uchwała kierunkowa, dzięki której będzie możliwe opracowanie procedur oraz wyliczeń, tak by na jesień tego roku radni mieli wiedzę, ile muszą zabezpieczyć środków na 2016 rok. Następnie miasto przeprowadzi fazę pilotażową i przejdzie do właściwego wprowadzenie projektu w życie. Realna data? – Jeszcze ta kadencja – twierdzi Bogusław Kośmider.
Studenci i pracownicy
Dane mówią o tym, że około 25% studentów pracuje choćby dorywczo. Z blisko 200-tysięcznej armii jest to spora grupa osób i sporo pieniędzy.
Kolejną dużą grupą, która korzysta pośrednio z tego, co oferuje tak duże miasto jak Kraków, tworzą osoby w nim tylko i wyłącznie pracujące. Z badań Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w naszym mieście przyjeżdżała na czas pracy w 2011 roku blisko 97 tysięcy ludzi.
Oni również nie zamierzają płacić podatków w Krakowie. Największa grupa dojeżdżających pochodzi z Wieliczki (wraz z obszarem gminnym oraz wiejskim – ponad 5 tys.) oraz z Zabierzowa, Liszek i Zielonek. Czy miasto będzie chciało sięgnąć również po nich?
Bogusław Kośmider mówi jasno: – Trzeba zainteresować ludzi, którzy tu już mieszkają, korzystają z Krakowa, a nie łożą na to. Kartą chcemy wzbudzić to środowisko, aby te podatki płacili – mówi. – Zauważyłem dziwną rzecz. Mówi się, że Kraków jest fajnym miastem do mieszkania, ale już kwestionuje się zasadność płacenia podatków. A tam gdzie mieszkam, powinienem płacić podatki. To jednocześnie wyróżnienie, ale też korzyści ekonomiczne – twierdzi Kośmider.