Kawa z kotem na kolanach

fot. pixabay.com

– Japończycy nie mają warunków, aby trzymać zwierzęta w domach. Dlatego powstały kocie kawiarnie – tłumaczy w reportażu z Tokio, krakowski vbloger i podróżnik, Krzysztof Gonciarz. Za godzinę pobytu ze zwierzętami w jednej z nich trzeba zapłacić 30 złotych. Kwestią czasu było, kiedy w Polsce powstaną tego typu miejsca. Ewa Jemioło, chce otworzyć „catcaffe” w Krakowie.

Na całym świecie w większych miastach można trafić na kawiarnie goszczące również pupile. Tajwan (tutaj taka kawiarnia powstałą w 1998 roku) Francja, Włochy, Hiszpania, Malezja, Wielka Brytania czy Singapur – wszędzie tam można wypić kawę w towarzystwie futrzaków. W samej Japonii jest takich miejsc 39.

Bo czasu nie mamy

– Pomyślałam więc, że skoro otwierają się w Europie i na świecie to dlaczego nie u nas? W Polsce takie miejsce też jest potrzebne. Chcę by, Kocia Kawiarnia dawała możliwość ciekawych spotkań: towarzyskich, literackich o kociej tematyce. Miejscem, gdzie będzie można organizować na przykład spotkania edukacyjne dla dzieci i uczyć je, że żywy, słodki kotek to nie pluszak – podkreśla Ewa Jemioło.

Ale to nie jedyny powód. – Cierpiałam na chroniczny brak czasu. Praca, mnóstwo obowiązków, zarówno tych domowych jak i zawodowych uniemożliwiały mi posiadanie własnego kota. Okazało się, że wielu moich znajomych, przyjaciół – miłośników kotów, miało podobne problemy: długie godziny pracy, częste nieobecności w domu, alergia na sierść niektórych domowników, czy właściciel mieszkania, który nie zgadzał się na kota – tłumaczy Jemioło, która sama ma cztery koty.

 

Potrzeba pieniędzy

Krakowska kawiarnia nie będzie jedynie miejscem, do którego można przyjść, by pobawić się z dziesięcioma futrzakami. Osoby, które zaprzyjaźnią się z danym zwierzęciem, będą mogły go adoptować (siedem z nich, trzy będą na stałe).

Lokal ma być przy ul. Krowoderskiej. Nie ma jeszcze daty otwarcia, ponieważ ciągle brakuje funduszy: na wyposażenie zarówno samej kawiarni (meble, bar, ekspres do kawy, zmywarka czy zastawa) oraz na zakupy dla kotów. Zwierzęta potrzebują posłań, zabawek, karmy, kuwet, misek czy żwirku. Na razie pomysłodawczyni zebrała na portalu polakpotrafi.pl nieco ponad 14 tys. złotych. Brakuje jeszcze 36 tysięcy, aby projekt został sfinansowany. Ewa Jemioło wierzy w to, że uda się zebrać odpowiednią ilość pieniędzy. – A to dlatego, że wierzę w moich kociarzy. Dodatkowo jestem mile zaskoczona pozytywnym odzewem z różnych stron – mówi.

Sanepid stawia warunki

Jak mówi rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, Elżbieta Kuras, nie ma ogólnych przepisów czy wytycznych mówiących o tym, jakie warunki należy zapewnić kotom. – Natomiast jest przepis, który jasno określa, że zwierzęta domowe nie mogą mieć dostępu do miejsca, gdzie są przyrządza się posiłki – zaznacza Kuras.

Sanepid nie ma się jednak czego obawiać. Ewa Jemioło twierdzi, że koty będą miały oddzielne pomieszczenie oraz dodatkowe miejsce, do którego nikt nie będzie wpuszczany, aby mogły tam odpoczywać i pobyć same. Nad zdrowiem mruczków ma czuwać weterynarz. - Obecnie jesteśmy na etapie tworzenie projektu i dopiero jak zostanie stosowny dokument przygotowany, dostarczymy go do Sanepidu z prośbą o pozwolenia - dodaje.