23 kwietnia w Arsenale Czartoryskich zostanie ponownie otwarta Galeria Sztuki Starożytnej. – Niektóre z obiektów mają nawet 6 tys. lat. Tutaj najcenniejsze zabytki to takie, których nie ma zbyt wiele w światowych zbiorach – mówi Dorota Gorzelany - Nowak z Muzeum Narodowego w Krakowie.
Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Przestrzenie Arsenału stają się już Galerią Sztuki Starożytnej. Co już udało się zrobić, co czeka w kolejce?
Dorota Gorzelany – Nowak, kuratorka Galerii Sztuki Starożytnej w Arsenale Książąt Czartoryskich, Muzeum Narodowe w Krakowie: Udało nam się już ułożyć prawie w całości dwie gabloty. W tym momencie jesteśmy przez dużą operacją montażu zabytków kamiennych i ustawiania ich na postumentach. Ze względu na to, że rzymskie rzeźby są ciężkie, to spore wyzwanie. Mam nadzieję, że kolejne prace „pójdą już z górki”, bo układanie kolejnych gablot z drobnymi rzeczami to sama przyjemność.
Jakie najcenniejsze obiekty zobaczymy w Arsenale?
Powiem tak: to co jest najstarsze, nie musi być najcenniejsze. A to co najcenniejsze, nie musi być spektakularne z punktu widzenia zwiedzającego. Jeśli mówimy o najstarszych zabytkach, to sięgamy do „minus” 4 tysiąclecia. Niektóre z obiektów mają nawet 6 tys. lat. Tutaj najcenniejsze obiekty to takie, których nie ma zbyt wiele w światowych zbiorach.
Na przykład?
Lustro etruskie, reliefowe, brązowe. Istotne jest to, że relief jest wypukły, a zazwyczaj lustra etruskie mają relief wklęsły, w którym przedstawienie jest wykonane linią rytą. Lustro znajdujące się w naszej kolekcji jest rzadko spotykane. Nie miało ono funkcji praktycznej, było wykorzystywane jako reprezentacyjny przedmiot do podkreślenia statusu właściciela, było oznaką jego majętności. Dodam jednak, że jest bardzo niefotogeniczne i ciężko się nim chwalić na plakatach czy zdjęciach, w publikacjach.
Ale chociaż niefotogeniczne, ma ogromną wartość.
Takich luster na świecie jest niewiele. To w naszych zbiorach, pochodzące z pierwszej połowy IV wieku p.n.e., przez długi czas było uważane za falsyfikat. Dlaczego? Nie było wykonane jako typowe lustro etruskie, ale udało się znaleźć materiały archiwalne, w których poświadczone jest znalezienie tego zabytku. Dlatego nie mamy już wątpliwości, że to oryginał. Wśród cennych eksponatów znajdują się również dwa portrety mumiowe zwane portretami fajumskimi, pochodzące ze zbiorów Władysława Czartoryskiego. Ze względu na sposób wykonania, czyli malowane drewno, to rzecz unikatowa, jeśli chodzi o zabytki malarstwa starożytnego. Po czasach wojennych zostało również trochę złotej biżuterii, ale niestety znaczna część została rozgrabiona przez Niemców w czasie okupacji.
Część kolekcji została wywieziona?
Gdyby z początkiem II wojny światowej nie została podjęta decyzja, aby najcenniejsze zabytki spakować i wywieźć z Krakowa, może ocalałoby ich więcej. Wówczas istniało przekonanie, że Kraków jest zagrożony i poza miastem obiekty będą bezpieczne. Niestety, okazało się, że majątek rodziny w Sieniawie został rozgrabiony. Wspomniana część biżuterii do dziś się nie odnalazła, ponieważ nie ma dokładnej dokumentacji.
Chyba że zadecyduje jakiś przypadek, jak to nieraz miało już miejsce, np. jeśli chodzi o zaginione dzieła sztuki.
Oczywiście, może tak się stać.
Ile łącznie w przestrzeni Arsenału zostanie zaprezentowanych zabytków? Bo nie będzie to jednak wyłącznie kolekcja Czartoryskich, ale również Potockich, Muzeum Narodowego w Krakowie czy Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Planujemy wyeksponować 1000 zabytków. Od 1993 roku, kiedy powstała galeria, zamierzenie było takie, by pokazać najcenniejsze zabytki, które są w dziale sztuki starożytnej MNK. A ten dział, przez to, że Muzeum Czartoryskich stało się oddziałem MNK , łączył dwie kolekcje. W związku z tym naturalne było to, by wybrać ze zbioru, który się posiada w magazynie. Stąd to pierwsze połączenie. Drugie natomiast, czyli dawna kolekcja Artura Potockiego, to historia sięgająca czasów II wojny światowej. Wtedy obiekty z Krzeszowic wpłynęły do Muzeum Czartoryskich jako depozyt. Przez to, że zbiór reliefów rzymskich i rzeźb, jest w polskiej skali muzealnej wyjątkowy, weszły one w skład galerii. Kolekcja Instytutu Archeologii UJ jest również bardzo cenna i w Krakowie nigdzie nie prezentowana. Stała się takim naturalnym dopełnieniem tej kolekcji.
Z tych wszystkich elementów powstaje taka wielobarwna kompozycja sztuki starożytnej w jednym miejscu.
Jak widać, zbieramy kolekcje Krakowa w jednym miejscu. Podstawą jest zbiór Władysława Czartoryskiego. Sztuka starożytna nie była wcześniej preferowana przez rodzinę. Ideą księcia było to, by rodzinna kolekcja stała się w miarę możliwości pełna i mogła służyć jako materiał studyjny. Władysław Czartoryski dużo jeździł i miał swoich agentów. Nie musiał być w każdym miejscu, w którym sprzedawano coś ciekawego. Osoby z nim współpracujące wiedziały, jakich konkretnie rzeczy poszukuje, były z nim w stałym listownym kontakcie. Dzięki temu stworzył kompozycję zabytków reprezentujących sztukę grecką, rzymską, etruską, egipską. Najmniej zakupił eksponatów z Bliskiego Wschodu. Nie wiem, czy to było celowe, czy też zależało od ówczesnej oferty. Zabytki kupowane przez Władysława przysyłano do Krakowa, ale te, które chciał pozostawić u siebie lub wymagały konserwacji, trafiały w Paryża. Większość „zakupów księcia” została poddana w Krakowie merytorycznej ocenie dyrekcji i pracowników, co wyraźnie widać w listach. Zabytki były przyjmowane z entuzjazmem, ale zdarzały się uwagi typu: „zamiast tej figurki korzystniejsze byłyby inne”, lub „brakuje przedmiotów z innymi przedstawieniami”. Książę i pracownicy muzeum patrzyli przez pryzmat przydatności w stosunku do tworzonego zbioru.
I jak widać, jego tworzenie wcale takie proste nie było.
Ale gdy patrzymy po upływie ponad 100 lat, to praca wykonana przez Czartoryskiego została wykonana dość solidnie. Natomiast szczęściem dla kolekcji jest to, że zbiór MNK jest zupełnie inny, bo to głównie dary. Uzupełniły one prezentację części wschodniej basenu Morza Śródziemnego, czyli kolonii greckich nad Morzem Czarnym. Wiele świetnych rzeczy pochodzi właśnie z tamtych regionów. Oprócz tego pojawia się Kartagina, którą też Czartoryski ominął, a teraz to jedyny taki zbiór w Polsce. Wpłynęły też dary takie jak ceramika palestyńska, cypryjska. Tego typu obiekty Władysław kupował sporadycznie. Książę zakupił też niewiele rzeźb rzymskich, natomiast Artur Potocki w 1829 roku wybrał się do Rzymu i pozyskał cenny zespół płaskorzeźb i rzeźb. Strefa rzymska, przy której teraz rozmawiamy, jest zbudowana tylko z pięciu rzeźb zakupionych przez Czartoryskiego, reszta to nabytki właśnie Potockiego.
Skoro już rozmawiamy o wyglądzie wystawy. Takie zabytki potrzebują odpowiedniej „scenografii”, która będzie taką podróżą po krajach basenu Morza Śródziemnego. Czy będzie jakaś cecha charakterystyczna tej przestrzeni?
Każda kultura ma przypisany swój kolor, a to m.in. zieleń, kolor morski i piaskowy, grafit, granat. Patrząc na całą salę, widzimy zderzenie różnych kultur, bo fakt, że sala jest otwarta powoduje, że możemy stanąć na środku, objąć całość jednym spojrzeniem. Widzimy co się dzieje w Grecji czy Italii Południowej, jednocześnie pamiętamy o tym, że pewne rzeczy miały miejsce jednocześnie. Stając naprzeciwko gablot możemy zobaczyć, co się działo w tych miejscach w tym samym czasie. Jeżeli chodzi o rzeźby, będą stały na postumentach w okręgu, na różnych poziomach, a najwyżej eksponowany będzie oczywiście posąg Jowisza. Dzięki takiemu układowi damy możliwość zapoznania się z zabytkami osobom niewidomym czy niedowidzącym. Oczywiście, po uzgodnieniu z konserwatorami. Kiedy odwiedzały nas dzieci ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących przy ul. Tynieckiej w Krakowie, pozwalaliśmy im dotknąć eksponatów. Oprócz rzeźb wolnostojących będzie można poznać dotykiem również reliefy zawieszone na ścianach. W muzeum często każdy z nas chce czegoś dotknąć… To przestrzenie, które będą atrakcyjne nie tylko dla osób pełnosprawnych.
Tak, a obecnie częściowo odchodzi się od tego, że zabytki oglądamy jedynie w gablotach. Sztuka staje się coraz bardziej dostępna, a to akurat duży plus, że niektóre z eksponatów będą w taki sposób udostępnione osobom słabowidzącym czy niewidomym.
Musimy mieć świadomość tego, że każdy chciałby zobaczyć, a zobaczyć można na różne sposoby. Dlaczego więc nie udostępnić eksponatów, które można oglądać właśnie za pomocą dotyku? Trzeba dawać taką możliwość i nie ma się czego obawiać. Wiele lat temu, gdy oprowadzałam klasy uczniów ze szkoły przy ul. Tynieckiej, zorganizowałam nietypowe spotkanie dla 10 osób. Wyjęłam z magazynu kilka kopii zabytków i dałam do rąk dzieci. To, w jaki sposób dotyka osoba niewidoma, jest fascynujące. Bezpieczeństwo dotyku jest znacznie większe niż osoby pełnosprawnej.
Na koniec wróćmy jeszcze do samej kolekcji Czartoryskich. Wszyscy wiemy, że jest cenna, ale co dla pani jest w niej najcenniejszego?
Zbiory muzealne są dla ludzi. Nie są dla kustosza, konserwatora. Władysław Czartoryski zawsze chciał, aby muzeum było dostępne. Dla mnie największą wartością tej kolekcji i galerii jest to, że zwiedzający w jednym pomieszczeniu może zobaczyć różnorodność kultur poprzez zachowane przedmioty. Widz może w miarę kompletnie zapoznać się z przedmiotami i starożytną ikonografią. To też cecha tej galerii, podkreślana wielokrotnie przez nauczycieli w trakcie lekcji muzealnych. Przychodzili tu, ponieważ dostawali kompaktową wiedzę. Można było podczas jednej wizyty odbyć lekcję historii z całej starożytności.
I z centrum Krakowa przenieść się w jednej chwili nad Morze Śródziemne.
Zwłaszcza, w dzisiejszych czasach, kiedy jest to mocno utrudnione. Dlatego wizytę w Galerii Sztuki Starożytnej można potraktować jako przygotowanie do dalszych podróży. Bo przyjemności zwiedzania tamtych krajów na pewno nie można sobie odmówić!