Po poniedziałkowym otwarciu ofert na budowę kładki łączącej Kazimierz z Ludwinowem wróciły pytania o inne połączenie brzegów Wisły, pomiędzy Dębnikami a Salwatorem.
Kładka łącząca Dębniki z Salwatorem po raz ostatni była tematem szerszego zainteresowania pod koniec 2020 roku, kiedy miejski konserwator zabytków pozytywnie zaopiniował plany inwestycji. Spośród dwóch wariantów kładki – podwieszanej lub wstęgowej – zaakceptował drugi, mniej ingerujący w krajobraz. Wśród uwag znalazło się m.in. zalecenie dotyczące formy przyczółków, by nie były zbytnio rozbudowane. Wcześniej konserwator postulował też obniżenie kładki, ale na to nie zgodziły się Wody Polskie. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj:
Pytania o kładkę Dębniki-Salwator wróciły w związku z przygotowaniami do rozpoczęcia budowy nowego połączenia pieszo-rowerowego pomiędzy Kazimierzem a Ludwinowem. Część komentujących sugeruje, że nowa kładka przy klasztorze Norbertanek byłaby nawet bardziej potrzebna, z racji tego, że odległość pomiędzy mostami Dębnickim i Zwierzynieckim jest znacznie dłuższa niż pomiędzy mostami Grunwaldzkim i Piłsudskiego. Łatwiej byłoby też uniknąć nieprzyjaznego ciągu pieszo-rowerowego na moście Dębnickim, a dodatkowo powstałoby nowe połączenie z powstającą właśnie ścieżką nad Rudawą.
Zapytaliśmy w Zarządzie Inwestycji Miejskich, czy od czasu decyzji miejskiego konserwatora zabytków sprawy jakkolwiek posunęły się do przodu. – Nic w tej sprawie się nie dzieje, nie ma nowych informacji. Tego zadania nie ma ani w budżecie, ani w prognozie finansowej – mówi nam Jan Machowski, rzecznik prasowy jednostki. Jak stwierdza, wciąż aktualne pozostają bariery w postaci zapisów planu miejscowego i spraw własnościowych.
„Fatalna lokalizacja”
Zdaniem Marcina Hyły ze stowarzyszenia Miasta dla rowerów, jest to paradoksalnie dobra informacja. – Kładka przy klasztorze Norbertanek jest potrzebna, ona obsługuje kilka głównych tras rowerowych i z tego powodu trzeba ją bardzo ostrożnie projektować.
Jak mówi, kładka nie powinna powstać w planowanej dotychczas formie – nie z powodów konserwatorskich czy estetycznych, ale z powodu tego, że będzie niefunkcjonalna i nie spełni swojej funkcji. – Ma to być konstrukcja wstęgowa, bardzo nietypowa, która sprowadza się do tego, że kładka jest najwyższa na brzegach. Na obydwu brzegach dostęp na tę kładkę jest karkołomnie trudny, bardzo stromy i nie ma szans, żeby tam zorganizować jakikolwiek logiczny najazd – tłumaczy Marcin Hyła.
W jego ocenie kładka powinna powstać albo bliżej klasztoru i ujścia Rudawy, albo powinna mieć zupełnie inną formę. – To jest karkołomnie trudne zadanie. To, że nic się w tej sprawie nie dzieje, to dobra informacja, ponieważ trzeba będzie zacząć od zera jeszcze raz – komentuje.