Doszło do naruszenia ciszy wyborczej, ale nie będzie powtórki wyborów

Siedziba komisji wyborczej przy ulicy Prusa fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

To wybory do rady Dzielnicy VII Zwierzyniec oraz Dzielnicy XVI Bieńczyce wzbudziły najwięcej emocji. Z tych dwóch jednostek pomocniczych miejska komisja odwoławcza otrzymała najwięcej protestów.

Na Zwierzyńcu wyborcy podważali wynik wyborów w okręgu nr 15, w którym o mandat radnego walczyły cztery osoby. Kto został członkiem rady dzielnicy, zdecydował ostatecznie przebieg losowania, bo dwóch kandydatów (Paweł Kowalski oraz Maciej Krzyżanowski) uzyskali po 96 głosów.

Justyna Kowalik, kandydatka na radną miała zaparkować samochód ze swoim plakatem wyborczym w trakcie ciszy wyborczej, w dniu głosowania przed siedzibą obwodowej komisji wyborczej przy ul. Prusa.

W ocenie Macieja Krzyżanowskiego, który nie został radnym, taka niedozwolona agitacja wyborcza mogła mieć wpływ na ostateczny wynik wyborów. – Argumentacja ustna komisji była taka, że pani Kowalik dostała mało głosów (27 – red.) i nie miała szans zdobyć mandatu. Ale to jest absurdalne rozumowanie i całkowity brak logiki. Nie wiadomo, kto otrzymałby więcej głosów, np. o jeden, gdyby plakaty tej pani nie znajdowały się przed lokalem wyborczym – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Maciej Krzyżanowski.

Doszło do naruszenia ciszy wyborczej

Przewodniczący miejskiej komisji odwoławczej potwierdza, że protest wyborczy został oddalony. – Doszło do pewnego naruszenia ciszy wyborczej, ale nie miało to wpływu, w ocenie członków komisji, na wynik wyborów – tłumaczy Przemysław Stępak, radca prawny i szef komisji.

Szczęsny Filipiak, przewodniczący Dzielnicy VII Zwierzyniec tłumaczy, że rozmawiał z Justyną Kowalik o całym zdarzeniu. – Dziewczyna tłumaczyła, że przyjechała samochodem do swojej mamy, która mieszka przy ulicy Prusa, ale nie mogła stanąć bezpośrednio przed kamienicą, dlatego wybrała wolne miejsce do parkowania przy szkole. Przez brak doświadczenia w prowadzeniu kampanii wyborczej, nie pomyślała, że samochód z plakatem będzie odebrany jako łamanie ciszy wyborczej – komentuje Filipiak, który popierał kandydatkę w grudniowych wyborach.

Agitacja w gazetce dzielnicowej

Kolejne protesty wyborcze dotyczyły wyborów w Dzielnicy XVI Bieńczyce. Tam część wyborców nie mogła pogodzić się z agitacją, do której dochodziło na łamach gazetki dzielnicowej. W listopadowym numerze część dotychczasowych radnych popierających ówczesnego przewodniczącego dzielnicy Andrzeja Buczkowskiego, mogła zamieścić teksty zachęcające do oddawania głosów na nich.

Tuż przed wyborami uwagę na ten fakt zwracał Włodzimierz Pietrus, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości w radzie miasta. Twierdził, że sformułowania „Mam nadzieję, że 2 grudnia znów pozwolicie mi Państwo, abym był Waszym reprezentantem w Radzie Dzielnicy” czy „Postanowiłam kandydować raz jeszcze. Proszę o Wasze zaufanie” są niedozwoloną prawem agitacją.

Według skarżących wynik wyborów w okręgu nr 21, dwie kandydatki uzyskały identyczną liczbę głosów (po 112), a agitacja prowadzona w „Kurierze Bieńczyckim” mogła się przyczynić do osiągnięcia rezultatów jednej z pań starających się o mandat. – Komisja nie uznała tego protestu wyborczego – mówi radca prawny Przemysław Stępak.