Dyrektor Ikea Kraków: Sprawa Janusza K. powierzona została wierzącej katoliczce

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Urszula P., dyrektor sklepu IKEA w Krakowie, zeznawała przed krakowskim sądem w sprawie oskarżonej Katarzyny N. o „ograniczanie praw pracowniczych ze względu na wyznanie”. Chodzi o zwolnienie Janusza K. za wyrażenie opinii, która według kierownictwa sklepu, dyskryminowała osoby homoseksualne.

W maju 2019 roku po Międzynarodowym Dniu Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii na ogólnopolskim forum sieci Ikea Janusz K. zamieścił wpis, który spowodował skutków: mężczyzna stracił pracę, firma mierzyła się z kryzysem wizerunkowym, a kierownictwo krakowskie sklepu ma dwie sprawy w sądzie, w tym jedną karną.

W tej sprawie stowarzyszenie Ordo Iuris wraz z warszawską prokuraturą walczą o ukaranie Katarzyny N., kierowniczki działu HR, która – ich zdaniem – miała ograniczać prawa pracownicze ze względu na wyznanie – w tym przypadku katolicyzm. Dlatego we wtorek przed sądem rejonowym dla Krakowa Krowodrzy jako świadek zeznawała dyrektor sklepu Ikea Kraków.

Co to był za dzień?

17 maja to dzień poświęcony mniejszościom seksualnym. W krakowskim sklepie nie odbywało się nic nadzwyczajnego z tej okazji. Na wewnętrznych forum korporacji został opublikowany artykuł („Włączanie LGBT jest obowiązkiem każdego z nas") tłumaczący, dlaczego ważne jest dla kierownictwa Ikei, żeby przeciwstawiać się dyskryminacji ze względu na orientację seksualną itp. Dodatkowo w kantynie pojawiły się kolorowe elementy i cukierki.

Jednak pod artykułem pojawił się komentarz pracownika, który wzbudził duże kontrowersje, i jak przyznaje Urszula P., realne obawy podległych jej pracowników o bezpieczeństwo i komfort pracy. O tym wydarzeniu poinformowała ją właśnie Katarzyna N.

Według świadka, w trakcie tego dnia żaden z pracowników nie zgłaszał zastrzeżeń. – Również z Januszem miałem koleżeńskie relacje i było mi przykro, że tego dnia nie chciał porozmawiać ani z bezpośrednią przełożoną, kierowniczką działu personalnego, ani ze mną. Moją pracą jest spotykanie się z pracownikami, oczywiste było, że może się ze mną zobaczyć, jestem częścią całego zespołu. Wielokrotnie z nim rozmawiałam podczas posiłków w kantynie – stwierdziła Urszula P.

Według dyrektor, pracownik mógł do niej przyjść, powiedzieć o swoich obawach czy obiekcjach w tej sprawie, a następnie stwierdzić, że np. jego wiara nie pozwala mu na przebywanie w sklepie w ten dzień.

Prokurator dopytywała, jaka jest różnica między takim postawieniem sprawy a wpisem Janusza K. Dyrektor wytłumaczyła, że stwierdzenie o sianiu zgorszenia a przedstawienie sytuacji w sposób o jakim wspomniała ma dla niej znaczenie.

Miał szansę?

Zanim jednak zapadła decyzja o zwolnieniu Janusza K., doszło do rozmowy między nim a Katarzyną N. i jeszcze jedną osobą. Dyrektor sklepu otrzymała opis spotkania, które okazało się fiaskiem. Urszula P. usłyszała, że do Janusza „nic nie dociera”. Zdaniem przełożonych nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki wpływ na innych, zwłaszcza osoby o innej orientacji seksualnej, miał jego komentarz. Podczas dyskusji, według dyrektor, używał cytatów biblijnych.

– W Ikea szanujemy siebie nawzajem, współpracujemy i każdy może czuć się bezpiecznie, być sobą. Wpis Janusza mógł sugerować, że siejemy zgorszenie, z czym się nie zgadzam – podkreśliła Urszula P.

Rozmowa, o której mowa, zdaniem dyrektor P., mogła doprowadzić do rozwiązania sprawy polubownie. Pracownik zobaczył propozycję wpisu, który wyrażałby jego opinię, ale jednocześnie nikogo nie ranił czy dyskryminował. Podane zostały też propozycje, jednak dyrektor nie zna konkretów.

W końcu rozwiązanie umowy zaproponowała Katarzyna N., a dyrektor uznała tę rekomendację za słuszną. Ze słów Urszuli P. wynika, że temat ten był przedmiotem konsultacji z centralą firmy mieszczącą się w Warszawie. Jednak to do kierownictwa sklepu w Małopolsce należało ostatnie słowo. Nad tym, aby wszystko było zgodne z prawem, czuwali firmowi prawnicy. Projekt wypowiedzenia był jednocześnie opinią w tej sprawie.

Nie chodziło o religię

Urszula P. podkreśliła, że wypowiedzenie nie miało żadnego związku z religią, tylko z formą wpisu w intranecie. – Jedyne, do czego nawiązałam to kodeks pracy i regulamin sklepu – dodała.

– Po wydarzeniu doszły mnie słuchy, że Januszowi zdarzało się nazywać pracowników, że są dewiantami. Zmartwiło mnie to, że dopiero taka sprawa pokazała nam, że między pracownikami dochodzi do rozmów, w których są dyskryminowani. Jednak nie mam wiedzy, czy powiedział tak komuś wprost – przyznała dyrektor sklepu.

Świadek dodała, że ufa swojej podwładnej. Pewności dodał jej fakt, że – jak to określiła – Katarzyna N. jest wierzącą katoliczką, która pochodzi z podkarpackiej wsi.

Co mówi Janusz K.?

Zwolniony pracownik stwierdził przed sądem, że „jako katolik jestem powołany do dawania świadectwa” – Sam tytuł tego tekstu był dla mnie oburzający jako dla osoby wierzącej. Potraktowałem to jako narzucanie mi pewnych obowiązków – stwierdził.

– To nie ja zamieściłem artykuł na stronie. To nie ja wzywałem do walki o jakieś prawa. Nie ja chciałem nakładać na kogoś jakiś obowiązek np. uczestnictwa we Mszy Świętej. Moje sumienie podpowiadało mi, że muszę zareagować na próbę narzucenia mi przez pracodawcę określonych zachowań łącznie z instruktażem, jak się zwracać do jakichś osób – powiedział K.

News will be here