Dziennikarz ukrywał się z rodziną. Mateusz Jaśko skazany

Sędzia Wojciech Kolanko, archiwum fot. Krzysztof Kalinowski

„Moje życie to fantazja”, „wszystko było zainscenizowane” – tak groźby kierowane do dziennikarza TVN tłumaczył oskarżony Mateusz Jaśko. Sąd ocenił je za absurdalne i skazał miejskiego aktywistę na karę grzywny.

W 2019 roku dziennikarz Michał Fuja prowadził prace nad reportażem dotyczącym giełdy kryptowalut. W pewnym momencie skontaktował się z nim Mateusz Jaśko, który najpierw przekonywał –  a następnie groził i próbował przekupić reportera – aby ten porzucił temat.

Kwoty początkowo sięgały kilkudziesięciu tysięcy złotych, a ostatecznie padła propozycja miliona złotych. Pojawiły się też groźby uszkodzenia ciała, cytując oskarżonego – „połamania dziennikarza”. Chodziło o to, że za tyle pieniędzy, można spokojnie wynająć kogoś, kto poważnie pobije reportera.

Inscenizacja

Linia obrony Mateusza Jaśki polegała na przekonaniu sędziego Wojciecha Kolanki, że całość była inscenizacją wymyśloną razem z Michałem Fują na potrzeby jego materiału. Mateusz Jaśko miał tłumaczyć, że całe jego życie „opiera się na fantazji”.

Z tym, że groźby były „ustawione” nie zgodził się pokrzywdzony, a sąd w składanych przez oskarżonego wyjaśnieniach znalazł wiele sprzeczności. Chodziło m.in. o brak uzgodnienie szczegółów między rzekomo dogadanymi stronami czy też fakt wykonania zdjęć dziennikarzowi przez Jaśkę i ukazanie mu ich.

– Nie było żadnej inscenizacji, więc pozostaje na tapecie wersja Michała Fui i jest ona udokumentowana nagraniem z dwóch spotkań. Nie ma co prawda nagranej groźby „połamania”, ale zaraz po tym zdarzeniu, dziennikarz mailowo poinformował o tym swojego przełożonego. Ten dowód jest mocny i uwiarygadnia przedstawioną wersję – stwierdził sędzia Kolanko.

Według sądu groźby wywołały w dziennikarzu uzasadnione obawy, ale nie przed samym Mateuszem Jaśko, tylko jego mocodawcami, którzy nie tylko dysponowali nieograniczonymi pieniędzmi, ale też mieli liczne znajomości w półświatku. Sędzia podkreślił, że sam Jaśko powiedział dziennikarzowi, że „jest piz…” i się ich boi. – Groźba jak złoto – podsumował Wojciech Kolanko.

– Oskarżony swoimi słowami wywołał obawy u pokrzywdzonego na tyle mocne, że ten przez tydzień ukrywał się wraz z rodziną, a następnie dostał całodobową ochronę – przypomniał sędzia.

Łagodniejsza kara

Mateusz Jaśko został uznany za winnego i ukarany grzywną w wysokości 20 tys. złotych. Sędzia tłumaczył, że zastosował przepisy sprzed nowelizacji z 2020 roku, które są łagodniejsze dla oskarżonego. Jako przesłanki do zastosowania tych przepisów uznał niekaralność Mateusza Jaśki, prowadzenie przez niego ustabilizowanego życia osobistego i zawodowego oraz jego działalność prospołeczną w ramach profilu „Co jest nie tak z Krakowem”.

Wyrok jest nieprawomocny.

Po kilku godzinach od wyroku, Mateusz Jaśko opublikował film na Facebooku, w którym twierdzi, że nie zgadza się z wyrokiem i będzie składał apelację. Podkreślił, że nie zrobił nic niezgodnego z prawem. – Odbieram to jako nagonkę i atak na mnie – stwierdził Jaśko.

Z wyrokiem, a w zasadzie z łagodną karą, nie zgadza się Michał Fuja, który również zapowiedział złożenie apelacji.