Jamnik Schrödingera

fot. pixabay.com

W ciągu weekendu pojawiły się wątpliwości, czy tak naprawdę doszło do opisywanego przez media zdarzenia na Plantach, w którym życie stracił jamnik. „Sprawcami” były dwa amstaffy, rzekomo puszczone bez smyczy i kagańców.

Rano, 8 września Katarzyna Turzańska szła Plantami do pracy. Gdy była w rejonie Collegium Maius, usłyszała pisk psa i krzyk kobiety.

– Kiedy zawróciłam, zobaczyłam starszą panią stojącą nad martwym jamnikiem, która płacząc powiedziała, że jej piesek został zaatakowany przez dwa amstaffy – i faktycznie w pewnej odległości widać było mężczyznę idącego z dwoma psami tej rasy – relacjonuje skarbniczka Krakowskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt. Turzyńska zajęła się właścicielką jamnika, a nie ściganiem osoby, której psy mogły stać za mordem.

– Jamnik został zaatakowany, "poszarpany" w okolicach szyi i prawdopodobnie doszło do przerwania kręgów szyjnych (od razu wyjaśniam, nie jestem weterynarzem i to moje przypuszczenie, a nie diagnoza fachowca) – tłumaczy.

Później na Facebooku KTOZ-u pojawiła się informacja na ten temat, którą podchwyciły media. Jednak w zeszłym tygodniu pojawiły się wątpliwości. Policjanci wypowiadający się m.in. w Gazecie Wyborczej mówią, że do tej pory nie zgłosił się żaden ze świadków zdarzenia. Problemem jest też brak nagrań z monitoringu.

Tu jednak należy być ostrożnym. Niedawno prokuratura musiała umorzyć śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny. Denat został znaleziony na Plantach z wbitym w klatkę piersiową nożem.

Pojawiły się – dla niektórych absurdalne – zarzuty, iż KTOZ wypuścił fake newsa w celu… wypromowania towarzystwa, które działa w Krakowie od 1990 roku. Co więcej, konkurencyjna organizacja zajmująca się zwierzętami złożyła doniesienie zarzucając Towarzystwu wprowadzenie organów ścigania w błąd.

– Krakowskie Stowarzyszenie Obrony Zwierząt uważa, że policja powinna zbadać, czy organy ścigania, podobnie jak tysiące miłośników zwierząt, nie zostały w tej sprawie wprowadzone w błąd – pojawiło się na Facebooku KSOZ w sobotę.

– W związku z będącą w toku sprawą zagryzienia psa na Plantach oświadczamy, że dla nas jako dla organizacji kluczowym jest działanie w pełni transparentnie, a społeczne zaufanie jest absolutnym fundamentem naszych codziennych działań. Zrobimy wszystko, żeby tę sytuację we współpracy z Policją w pełni wyjaśnić. Ewentualne konsekwencje względem osoby powiązanej z Towarzystwem uzależniamy od finalnych ustaleń właściwych organów – czytamy w oświadczeniu KTOZ-u.

Policja wyjaśnia sprawę. – Zgłosił się świadek, który został przesłuchany, trwają czynności sprawdzające. Nadal jednak nie mamy ani pokrzywdzonej – właścicielki jamnika, ani właściciela tych dwóch agresywnych psów – mówi Piotr Szpiech, rzecznik prasowy komendy miejskiej policji.

 

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto
News will be here