Co jakiś czas wraca temat rozwoju monitoringu miejskiego. W Krakowie są dwie jego wizje: radnego Łukasza Wantucha i dyrektora wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Bogdana Klimka. Zdanie w tej sprawie wyraziła też Alicja Szczepańska, była policjantka, obecnie radna miasta Krakowa.
Dawid Kuciński: Który pogląd na rozwój monitoringu jest bliższy pani sercu? Radnego Wantucha czy dyrektora Klimka?
Alicja Szczepańska, radna miejska: Ze względu na moją wiedzę dotyczącą bezpieczeństwa i przestępczości, ale też z uwagi na doświadczenie, bliższy jest ten dyrektora Klimka.
Dlaczego akurat taki system jest lepszy?
Na początek zaznaczam, że kwestie techniczne opieram na opracowaniach ekspertów z odpowiednich dziedzin. Resztę, jak mówiłam, na swojej wiedzy i doświadczeniu.
Monitoring musi być wykorzystywany. Jeśli mówimy o kamerach, które mają wzmocnić poczucie bezpieczeństwa wśród krakowian i pomóc w reakcji na przestępstwa, musi być osoba, która stale przygląda się transmisji. Do tego rozmieszczenie kamer powinno być oparte o analizy i badania. W Krakowie mamy mapę przestępczości i to właśnie w te miejsca powinny zostać skierowane obiektywy kamer.
Monitoring musi również spełniać standardy wyznaczone przez prawo – nie może być zbyt nachalny, a liczba urządzeń musi być wyważona. W innym przypadku może godzić w konstytucyjne prawo obywateli. Nie można bez powodu podpatrywać ludzi. Zwłaszcza, że są organy – takie, jak Urząd Ochrony Danych Osobowych czy NIK, które w sposób rygorystyczny podchodzą nie tylko do ochrony danych, ale również wizerunku. Gdy stwierdzają nadużycia, ciężko jest się bronić.
Wspominała pani też o kwestiach technicznych.
Prof. Andrzej Dziech z AGH stworzył opracowanie, w którym wskazuje, że łączność światłowodowa jest najbardziej niezawodną pod względem bezpieczeństwa, transmisji czy odporności na zakłócenia.
Ale żeby była jasność, pani nie neguje rozwoju monitoringu w Krakowie?
Oczywiście, że nie. Sieć powinna być rozszerzana, ale też w granicach rozsądku, bo jak już mówiłam, efektywny monitoring to taki, który jest nadzorowany przez człowieka. Należy postawić tam kamery, gdzie będą najbardziej przydatne, a nie rozstawiać ich nieograniczoną liczbę bez wcześniejszej analizy.
Dlaczego radnemu Wantuchowi tak zależy na swojej wizji?
Dla radnego to obsesja, a to przecież jednostka chorobowa… Mam nadzieję, że radny się na mnie nie obrazi. Też są sprawy, które powodują u mnie emocje, ale kiedyś jako policjantka, a teraz radna, staram się je odkładać na bok, bo w innym przypadku nie byłabym profesjonalistką. W pracy decydują kwestie merytoryczne, a odczucia są na drugim miejscu.
Radny buduje też narrację dotyczącą roli monitoringu w związku z uprowadzeniem i zabójstwem dziecka w Katowicach. Gdyby była kamera, ale nie oglądana na bieżąco, to i tak policja doszłaby do tego po fakcie. Kamery są tak naprawdę wszędzie. W samym Krakowie mamy 30 tys. z których materiał może mieć wartość dowodową.
Trzeba jednak pamiętać, że nawet kamery monitoringu miejskiego, które są pod nadzorem człowieka, nie zawsze uchronią ofiary przed przestępstwami. Owszem, uda się złapać grafficiarza czy osobę, która w danym momencie niszczy mienie, albo powstrzymać grupę osób przed bójką, jeśli służby szybko zareagują. Jednak wiele przestępstw popełnianych jest w afekcie, nie są planowane. Dlatego też nikt nie myśli o kamerach w czasie, gdy dochodzi do pobocia albo kradzieży.
W pani pracy kamery pomagały?
Sama byłam inicjatorką podpisania porozumienia między policją a GDKKiA w zakresie wykorzystania zapisu z kamer drogowych. Zajmowałam się poważnymi przestępstwami i wszędzie szukałam materiału dowodowego, również na kamerach. Tyle że, aby można było efektywnie korzystać z zapisu video jakość kamery musi być dobra. Tak, jak pan widzi, nie podważam sensu zwiększania liczby kamer, tylko podkreślam, że muszą być one montowane w odpowiednich miejscach, zgodnie z przepisami, niezawodne i dobrej jakości.