Kard. Stanisław Dziwisz odniósł się do publikowanych w tym tygodniu przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego materiałów, w których kapłan zarzuca mu brak reakcji i pomocy pomimo posiadania wiedzy o krzywdzie ofiary molestowania.
W poniedziałek na Facebooku ks. Isakowicz-Zaleski opublikował długi wpis dotyczący mężczyzny, który – według opublikowanej relacji – miał być w dzieciństwie i młodości wielokrotnie molestowany przez kilku księży z archidiecezji krakowskiej i jednego z archidiecezji Newark w USA (również pochodzącego z archidiecezji krakowskiej). Zarzut wobec władz Archidiecezji Krakowskiej, w tym przede wszystkim kard. Stanisława Dziwisza, dotyczy braku adekwatnej reakcji pomimo posiadania wiedzy o sprawie.
W środę na prowadzonym przez ks. Isakowicza-Zaleskiego opublikowane zostały listy pokrzywdzonego z 2014 i 2015 roku, z pieczątkami potwierdzającymi wpłynięcie do kurii. W ich treści znajdziemy m.in. listę księży, którzy mieli dopuścić się wykorzystywania (opublikowana wersja ma zamazane nazwiska).
„Z całą życzliwością wysłuchiwałem”
– Pragnę najpierw wyrazić zdziwienie, że Ks. Tadeusz Isakowicz- Zaleski, który w opublikowanym tekście ujawnia, że jest w posiadaniu jego zdaniem wiarygodnych informacji i dokumentów dotyczących krzywdzenia pana „Kazimierza” i zaniedbań "władz Archidiecezji Krakowskiej" przedstawia tę sprawę na forum publicznym w tonie oskarżającym moją osobę, zamiast zgłosić się do przedstawiciela Stolicy Apostolskiej – odpowiada kard. Stanisław Dziwisz w odpowiedzi na naszą prośbę o komentarz do sprawy.
– Znam osobę, która została przedstawiona pod imieniem „Kazimierz”. Na jego prośbę przyjmowałem go na audiencji prywatnej i z całą życzliwością wysłuchiwałem jego problemów. Starałem się dotrzeć do osoby, która mu wielorako pomagała. O tym nie ma żadnej wzmianki w tekście Księdza Zaleskiego – podkreśla.
Tylko w ramach postępowania
Jak mówi, do innych oskarżeń nie może odnieść się publicznie. – Mogę to uczynić tylko w ramach regularnego postępowania wyjaśniającego prowadzonego bądź przez prokuraturę bądź zarządzonego przez władze kościelne – kończy kard. Dziwisz.