Kierowca autobusu widzi miasto inaczej niż pasażer [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Przez cały dzień na ulicach miasta pracuje równocześnie kilkuset kierowców autobusów komunikacji miejskiej. O kulisach tej pracy rozmawiamy z administratorem facebookowego profilu KMK - Zza Kółka.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Na swojej stronie na Facebooku pokazujesz codzienność kierowcy miejskiego autobusu. Czym Twoja perspektywa różni się od perspektywy pasażera?

Paweł, kierowca autobusu: Przez lata byłem tylko pasażerem, kierowcą jestem od stosunkowo niedawna, bo to mój piąty rok pracy. I faktycznie, różnica jest duża. Każdy pasażer patrzy na to, gdzie jest jego autobus, dlaczego jest spóźniony. A na to wszystko ma wpływ wiele czynników. Opóźnienie autobusu 139 w Mydlnikach może być związane z tym, że godzinę wcześniej nie możemy przejechać koło Arki w Nowej Hucie. Wystarczy mały korek przed rondem Matecznego, a sypią się wszystkie rozkłady jazdy do Wieliczki czy na Górkę Narodową.

Te wszystkie zależności musisz dobrze znać.

Za kierownicą autobusu niesamowicie poznaje się miasto. Ciągle zaskakuje mnie jako kierowcę powtarzalność pewnych sytuacji i cykli. Miasto funkcjonuje według pewnego rytmu, który jest powtarzalny. Jeśli chcę w miarę sprawnie przejechać Aleje, to wystarczy, że kojarzę, jak zachowują się kierowcy, np. w okolicach Nowego Kleparza i estakady na 29 Listopada. Teraz wiem, ile trzeba przejechać buspasem, a kiedy uciec na lewy pas. Widać też, jak bardzo Kraków jest uzależniony od uczelni – miasto zupełnie inaczej funkcjonuje podczas wakacji albo w dni, kiedy studenci wyjeżdżają.

Wspomniałeś o opóźnieniach. Za co jeszcze dostaje się wam od pasażerów?

Bardzo często coś dzieje się z automatem biletowym…

Czułem, że to będzie pierwszy przykład.

Bo to faktycznie bardzo częste. Pasażerowie przyzwyczaili się do tego, że bilety kupuje się w automacie w pojeździe, choć ściśle rzecz biorąc wsiadając powinni już taki bilet mieć. A automaty lubią się popsuć i wtedy pasażerowie mają do nas pretensje, że mamy tak drogie bilety [u prowadzącego można kupić tylko bilety 90-minutowe, przyp. red.]. A my nie mamy na to wpływu – taka jest decyzja rady miasta.

Często ludzie są dla nas niemili, bo to im się coś stało i na nas próbują wyładować swoje emocje. Po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić. A najlepiej zareagować uśmiechem – wtedy taka osoba zupełnie nie wie, co zrobić.

Da się przyzwyczaić?

Trzeba, bo nie mogę sobie pozwolić na dekoncentrację, od tego zależy bezpieczeństwo. Będąc pasażerem zawsze myślałem, że kierowca dobrze widzi, co się dzieje w autobusie. Np. że widzi mnie, kiedy wysiadam z wózkiem. Nie, nie widzi. Bo my musimy przede wszystkim obserwować to, co się dzieje wokół autobusu. Muszę przez cały czas być skupiony na jeździe.

Jak oceniasz poziom tego bezpieczeństwa na krakowskich drogach?

Według moich obserwacji, powoli zaczynamy się szanować na drodze. Ludzie zaczynają sobie pomagać, ktoś mnie wpuszcza kiedy wyjeżdżam z przystanku, kiedy indziej ja mogę przepuścić tych skręcających w lewo. Widzę to głównie wśród kierowców na krakowskich rejestracjach. Owszem, nie brakuje sytuacji konfliktowych.

Kto będzie pierwszy?

Przykładem może być skrzyżowanie pod Tandetą. Przejazd tamtędy jest bardzo trudny, układ skrzyżowania jest tragiczny. Ale to było projektowane kilkanaście lat temu, kiedy ruch w mieście wyglądał zupełnie inaczej. I tam faktycznie, często żeby przejechać to skrzyżowanie, blokujemy je. Najchętniej w ogóle byśmy tamtędy nie jeździli.

No właśnie, w komentarzach na twojej stronie można znaleźć długą listę zarzutów. Że jeździcie nieprzepisowo, że zamykacie drzwi przed nosem, że jeździcie jak z workiem ziemniaków.

Tu znów wychodzi ta różnica perspektywy, choćby z zamykaniem drzwi. W pojeździe na wyświetlaczu widzę przez cały czas, czy jadę zgodnie z rozkładem i ile mam opóźnienia. Jeśli jadę mocno opóźniony, a jest to linia miejska i wiem, że zaraz przyjedzie kolejny autobus, to niestety. Jeśli poczekam 10 sekund na tę osobę, nie przejadę przez skrzyżowanie i będę potem czekał kolejne minuty. W skali całego kursu robi się z tego spore opóźnienie. Muszę myśleć o tych 120 osobach w autobusie, które były na czas na przystanku.

Tu stawką jest tylko czy aż czyjeś spóźnienie. A co z zarzutem nieprzepisowej jazdy?

My musimy reagować na sytuację na drodze. Często pojawiają się sytuacje, które nas zaskakują. W zeszłym roku miałem sytuację, w której dziecko wyjechało przednim kołem rowerka na przejazd rowerowy na czerwonym świetle. Musiałem gwałtownie zahamować i odbić. Ci, którzy widzieli, rozumieli, ale z tyłu odezwały się głosy „jak jeździsz”. Ludzie po prostu nie wszystko widzą.

Na bezpieczeństwo wpływa też zachowanie pasażerów. Bardzo wielu pasażerów nie trzyma się poręczy, choć regulamin wyraźnie o tym mówi. Później przy byle hamowaniu robi się duży problem.

Czytając twoje wpisy jestem czasem zaskoczony, jak często pojawiają się konfliktowe, problematyczne sytuacje, czasem wymagające szybkiej decyzji. Tylko z ostatniego czasu: nietrzeźwi pasażerowie, źle zapięty rower, brak kagańca…

Jako kierowcy nie chcemy ponosić odpowiedzialności karnej za czyjś brak odpowiedzialności. Taki rower pozostawiony bez zabezpieczenia albo zapięty o poręcz to duże zagrożenie w momencie hamowania. Są już wyroki sądowe, w których w podobnych przypadkach karany był prowadzący. Miałem już kiedyś sytuację, w której osoba nietrzeźwa chodziła po autobusie i się przewróciła. Była karetka, zatrzymanie w ruchu, a pasażer pierwsze co zrobił po odzyskaniu przytomności to zaatakował ratowników medycznych. Dlatego ja zawsze reaguję. Czy to na pijaczków z podkrakowskiej wsi, czy kibiców, którzy jadą na mecz i piją mi tuż pod kamerą.

Wychodzisz z kabiny, czy zaczynasz od użycia mikrofonu?

Różnie. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że nowe pojazdy MPK mają naprawdę bardzo nowoczesny system monitoringu. Wszystko, co się wydarzy, jest rejestrowane.

Niedawno MPK nagradzało kierowców i motorniczych, w tym Ciebie. Za różne rzeczy – pomoc w ujęciu złodziei, przy wypadkach i poszukiwaniach. Wygląda na to, że miasto ma codziennie na ulicach kilkaset patroli interwencyjnych.

Trochę tak, poruszamy się po całym Krakowie i my naprawdę bardzo dużo widzimy. Dzięki naszym zgłoszeniom i obserwacjom wiele rzeczy udaje się wychwycić. Kiedyś w moim autobusie ktoś próbował sobie przywłaszczyć czyjś portfel. Udało mi się to zauważyć i wezwałem policję. Ludzie takie rzeczy widzą i z reguły doceniają.

Ale spotykasz się też z reakcjami, żeby zająć się jazdą, bo komuś się spieszy.

Niedawno natrafiłem na pasażera, który się awanturował, bo nie chciał, by autobusem jechała osoba o innym kolorze skóry. Wyszedłem z kabiny, a jedna z pasażerek stwierdziła, że nic się nie stało, bo przecież się nie pobili. No nie, nie można przejść obojętnie obok tego, co się dzieje wokół nas. Jeśli będziemy się tak coraz bardziej zamykać w swoich sprawach, to kiedyś przyjdzie moment, że to my będziemy potrzebować pomocy i jej nie otrzymamy.

Zapytam jeszcze o twoją stronę na Facebooku. Obecnie ponad 4,7 tysiąca obserwujących. Po co to robisz?

Bardzo często na różnych grupach poświęconych miejskim tematom pojawia się wątek komunikacji miejskiej. I rzadko kiedy słychać tam było głos „od środka”. Dzięki temu profilowi chciałem pokazać, jak wygląda rzeczywistość z tej drugiej strony. Że ta praca to też dla nas duże wyzwanie. Często żeby inni mogli dojechać do pracy, wstajemy o godzinie 1-2 w nocy. Chciałem to pokazać.

Patrząc po komentarzach, chyba się udaje. Język praktyka na pewno trafia lepiej do ludzi niż promocja publicznego transportu na miejskich stronach.

Staram się pisać w możliwie przystępny sposób. Czasem zdarzają się błędy, bo piszę w przerwach pomiędzy kursami, jeśli coś się wydarzy, staram się reagować na bieżąco. Ale raczej jako KMK - Zza kółka, a nie jako ja sam. Dziś jestem, jutro może mnie nie być. A ważniejsze jest to, żeby budować w Krakowie świadomość, jak to wygląda. Mając doświadczenia korzystania z komunikacji miejskiej w innych miastach, uważam, że jest na wysokim poziomie. Ten, kto ma okazję podróżować po Polsce i korzystać, doskonale zdaje sobie sprawę. Owszem, brakuje nam metra, ale w ciągu ostatnich kilku lat jakość poprawiła się bardzo znacząco.

A gdybyś mógł wprowadzić jedną modyfikację w mieście albo w systemie komunikacji, co by to było?

Na pewno pozostawiłbym na stałe buspas, który został tymczasowo wyznaczony na estakadzie na al. 29 Listopada na czas prac na Alejach. On naprawdę przyspieszył autobusy, nie staliśmy tam w korkach. Zdarzało mi się dojechać np. linią 139 do Beliny-Prażmowskiego o czasie, a kolejny przystanek Nowy Kleparz zrealizować już z opóźnieniem -15. Z buspasem było pod tym względem o wiele lepiej. Wiem, że urzędnicy czytają mój blog i już zdarzało się, że moje sugestie były wprowadzane. My jako kierowcy MPK spędzamy codziennie po 8-10 godzin na ulicach miasta, obserwując ruch i zachowania użytkowników. I myślę, że znalazłaby się grupa takich, którzy w ramach burzy mózgów potrafiliby proponować różne ciekawe rozwiązania.