Makabryła czy powrót do przeszłości? Renowacja Pałacu Wołodkowiczów budzi kontrowersje

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– To dopełnienie rzezi placu dworcowego – tak część mieszkańców komentuje remont Pałacu Wołodkowiczów. Nie dość, że kolor elewacji znacząco odbiega od barwy, do której przez lata zdążyli przyzwyczaić się krakowianie, to na dodatek niepokój budzą plany jego zagospodarowania.

Pałac przy pl. Jana Nowaka-Jeziorańskiego powstał w 2 poł. XIX wieku w miejscu istniejącego tam niewielkiego pałacyku Macieja Brodowicza. Za jego bryłę odpowiadali architekci Tadeusz Stryjeński i Władysław Ekielski. Przed II Wojną Światową w jego pomieszczeniach zgromadzone były zbiory Muzeum Etnograficznego. Po wojnie własność znacjonalizowano, a swoją siedzibę znalazła tam m.in. filia placówki pocztowej.

Na bakier z historią

O potrzebie remontu zniszczonego pałacu mówiło się od lat, problemem były jednak pieniądze. W 2015 roku będąca jego właścicielem Poczta

Polska postanowiła pozbyć się problemu. Pałac nabył prywatny inwestor, który w 2018 roku podjął się renowacji. We wnętrzach budynku powstaną ekskluzywne butiki, sieciowa kawiarnia i pizzeria, a także – co wzbudzało największe kontrowersje, bo na pierwszym piętrze zachowały się zabytkowe parkiety i sztukaterie – kasyno i aparthotel.

– Nie wiem, jak usprawiedliwić to, co razi tak wiele osób. Miasto powinno mieć swój udział w programie dla tego budynku. Przegraliśmy potężny teren na galerię, która nie zrealizowała tych funkcji, które miasto miało otrzymać. Robi się tam rzeczy przypadkowe, a budynek powinien być jak najlepiej wykorzystany. Bo to miejsce wyjątkowe. Dla mnie najważniejsze jest to, co tam będzie – tłumaczy architekt i urbanista prof. Witold Cęckiewicz.

Jego zdaniem Pałac Wołodkowiczów powinien nadrabiać nieodwracalne straty, jakie miasto poniosło z przebudową okolic dworca, które w założeniu miały pełnić funkcję nowego miasta, a ograniczyły się wyłącznie do handlu, pogłębione dodatkowo przez instalację budzącego spore wątpliwości pomnika Ryszarda Kuklińskiego.

Projektant hotelu Cracovia, Kina „Kijów” i Pomnika Ofiar Faszyzmu podkreśla, że budynek mógłby służyć przyjeżdżającym do Krakowa jako miejsce refleksji nad planem zwiedzania miasta. Jego zdaniem dawny układ wnętrz w połączeniu z wysokiej klasy gastronomią idealnie nadawałby się do eksponowania dzieł sztuki.

Nestora polskiej architektury razi nie tylko nowa funkcja budynku, ale i zmieniona elewacja. – Może konserwator doszukał się kiedyś takiego koloru, ale to doszukiwanie się na siłę tego, co było, a zostało zastąpione lepszym. Nie musimy się kurczowo trzymać czegoś, co było, dla mnie ten obiekt zbliżony poprzednio w kolorze do starego dworca, tworzył z nim jakąś całość, teraz się wyrywa jako zgrzyt – stwierdza.

Jan Janczykowski – to powrót do pierwotnych założeń

Nowy wygląd Pałacu Wołodkiewiczów nie wzrusza byłego wojewódzkiego konserwatora zabytków Jana Janczykowskiego. Jego zdaniem oscylująca wokół koloru łososiowego farba to powrót do tego, co było kiedyś. – Tutaj problem polega na tym, że ten kolor, do którego byliśmy przyzwyczajeni, nie był kolorem pierwotnym, bydynek był wielokrotnie remontowany, odmalowywany. Ja starałem się w swojej pracy kierować zasadą, że kolorystyki nie ustala się w projekcie, tylko w czasie realizacji. Zawsze staraliśmy się dążyć do tego, żeby ten pierwotny kolor wrócił. Podczas realizacji był ścisły nadzór konserwatorski, ale jestem spokojny, że ten kolor, który jest efektem badań, przywraca pierwotną kolorystykę – tłumaczy.

Podobnego zdania jest Leszek Grabowski – fotograf i dokumentalista, który zwraca uwagę, że choć kolor może budzić dyskusje, to inwestor zadbał o ochronę detali, które zgodnie z pierwotnym projektem miały zniknąć. – Zostały zachowane detale, stare okna, widać, że ten remont był dobrze nadzorowany, we wnętrzach zostały zachowane freski i podłogi parkietowe na pierwszym piętrze – stwierdza.

Zmiana funkcji Pałacu Wołodkowiczów wpisuje się w negatywny trend, który socjologowie miasta określają mianem disneylandyzacji. Miejsca o wybitnych walorach czy też o ogromnym znaczeniu dla dziedzictwa kulturowego wykorzystywane są w celach rozrywkowych. To przeorientowanie owszem prowadzi do zwiększenia liczby odwiedzających je turystów, jednak powoduje wyludnianie się centrów miast, z czym zaczął już borykać się także Kraków. Niestety władze miasta wciąż chełpią się liczbą odwiedzających, nie dostrzegając, jak negatywne zmiany nastały na Starym Mieście czy Kazimierzu, których całe kwartały przeobraziły się w całodobowe centra rozrywki dla przyjeżdżających gości, wypierających zakorzenionych tam od pokoleń mieszkańców.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto