Proces lekarki oraz dwóch położnych w sprawie błędów medycznych oficjalnie się nie rozpoczął. Sąd musi przeanalizować wniosek obrony o wycofanie aktu oskarżenia do prokuratura celem uzupełnienia.
W sądzie miał zacząć się proces lekarki Anity Ł. oraz dwóch położnych Anny F. i Agnieszki D. Kobiety są oskarżane o to, że nie zadecydowały o cesarskim cięciu w odpowiednim czasie. Skutkiem tego była śmierć dziecka niecałe dwa miesiące później i poważny uszczerbek na zdrowiu jego mamy.
Proces jednak się nie rozpoczął z uwagi na wniosek, jaki został złożony przez obrończynie medyczek. Mec. Bogumiła Górnikowska zażądała wycofania aktu oskarżenia do prokuratury. Adwokatka stwierdziła, że wymaga on uzupełniania, w szczególności opinia biegłych, która jest najważniejszym z dowodów dla jej klientki. Górnikowska wyraziła zwątpienie w to, czy akt oskarżenia powinien w ogóle dotrzeć do sądu.
„Iluzoryczne prawo”
Ale to nie koniec zarzutów skierowanych w stronę Prokuratury Regionalnej w Krakowie. – Strony nie były traktowane tak samo. Śledztwo rozpoczęło się 4 lipca 2018 roku. Moja mocodawczyni usłyszała zarzuty 1 czerwca 2021 roku. Jako podejrzana została przesłuchana w lipcu. Wtedy też usłyszeliśmy, że możemy się zapoznać z dowodami od 1 do 13 sierpnia – opowiadała adwokatka.
– Prokuratura prowadziła śledztwo trzy lata. A my dostaliśmy dwa miesiące na to, by przygotować się do obrony. Dwa miesiące na zapoznanie się z bardzo bogatym materiałem dowodowy w bardzo skomplikowanej sprawie – dodała.
Mec. Górnikowska wskazała na jeszcze jedną rzecz: na brak dostępu do materiałów ze śledztwa. – Nie można było robić fotokopii, a na szczątkowych notatkach nie jesteśmy w stanie prowadzić skutecznej obrony – stwierdziła. – To jest iluzoryczne prawo do obrony – skomentowała działania prokuratury.
Dodatkowo już teraz podważona został opinia biegłych z zakresu ginekologii. Obrończynie zasiadających na ławie oskarżonych uznały, że dokument jest niepełny, sprzeczny z sobą i niezgodny z wiedzą medyczną, ale też powszechną.
Prokuratura nie podzieliła punktu widzenia obrony. Uznała, że we wniosku brakuje argumentów merytorycznych, a prawo do obrony zostało zachowane. – Tak, postepowanie przygotowawcze trwało trzy lata i mamy dzięki temu rzetelny materiał dowodowy. On pozwolił nam na wyjaśnienie sprawy w sposób bezsporny – odpowiedziała na zarzuty prokurator.
Pełnomocnik poszkodowanych Wiktor Mordarski nie krył zaskoczenia wnioskiem. – Jeśli już taki składać, to po przesłuchaniu biegłych, by móc ocenić, czy jest ono niepełne czy sprzeczne. Nie jest argumentem to, że obrona się nie zgadza z opinią – powiedział mecenas.
Słowna szermierka trwała jeszcze jakiś czas. Ostatecznie sędzia Katarzyna Grabczyk-Ignatjuk zadecydowała, że musi przeanalizować wniosek i wyznaczyła kolejny termin na luty. Wtedy podejmie decyzje czy proces się rozpocznie, czy też akt oskarżenia zostanie wycofany do prokuratury.