Urzędnicy wciąż nie znaleźli sposobu na to, aby móc uruchomić Krakowską Kartę Mieszkańca. Idea jest taka, aby w zamian za to, że dana osoba płaci podatki w Krakowie, miała z tego korzyści w postaci zniżek na bilety komunikacji miejskiej, do instytucji kultury, ZOO czy prywatnych firm. Na razie sprawa utknęła w martwym punkcie.
Pomysł KKM narodził się w naszym mieście ponad dwa lata temu. Karta byłaby nagrodą dla osób, które płacą podatki w naszym mieście. Mieszkaniec nie musiałby nic zrobić, poza zaznaczaniem podczas rozliczenia PIT-u, że chce się rozliczać w miejscu zamieszkania. W zamian mógłby dostać kartę i pakiet zniżek. W taki sposób funkcjonuje to w Warszawie, a zaczyna także w Oświęcimiu czy Poznaniu.
Jaki jest problem?
– Izba Skarbowa zajęła ostateczne i jednoznaczne stanowisko, że brak jest podstaw prawnych do weryfikowania przez urzędy skarbowe informacji o rozliczaniu PIT na rzecz Krakowa w ramach przedmiotowego projektu – informuje nas Jan Żądło, dyrektor Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Miasta Krakowa. Oznacza to, że dane mieszkańców nie mogłyby być dalej przekazywane.
Urzędnicy nie złożyli broni i wystąpili do Ministerstwa Finansów o zajęcie stanowiska w tej sprawie. – Jednocześnie, na wypadek odpowiedzi odmownej w zakresie możliwości pozyskiwania informacji, zwrócono się z wnioskiem o rozważenie możliwości zainicjowania odpowiednich zmian w obowiązujących przepisach prawa – stwierdza Żądło.
Tę przeszkodę dałoby się obejść, jednak urząd stwierdza, że mieszkańcy musieliby sami potwierdzać, że rozliczają się w Krakowie. Do dziś nie otrzymano odpowiedzi od ministerstwa, a jest ona kluczowa, gdyż założono, że ewentualna realizacja zadania ma być jak najmniej uciążliwa dla mieszkańców Krakowa – wyjaśnia dyrektor.
„Trzeba zaryzykować”
Bogusław Kośmider, który jest jednym z inicjatorów powstania takiej karty w Krakowie, twierdzi, że w innych miastach projekt może być realizowany, a u nas nie. – Gdyby faktycznie się nie udało, będziemy ewenementem – stwierdza przewodniczący rady miasta.
Radny jest jednak dobrej myśli i przygotowuje się do spotkania z prezydentem Jackiem Majchrowskim. – Być może urzędnicy, którzy prowadzą tę sprawę, zbytnio skupili się na przeszkodach, a nie na rozwiązaniach. Z takim podejściem nie mielibyśmy Krakowskiego Holdingu Komunalnego – stwierdza samorządowiec.
Gra jest warta świeczki, bo przekonanie kilkudziesięciu tysięcy, a nawet ponad 100 tysięcy osób, które do tej pory nie rozliczały się w naszym mieście, może przynieść do budżetu dziesiątki milionów złotych. Dodatkowo jedna karta mogłaby zastąpić wszystkie, które teraz wydaje miasto: KKM, 3+ czy dla niepełnosprawnych.
– Można to wszystko zrobić nawet w taki sposób, że mieszkańcy sami będą się zgłaszać i potwierdzać płacenie podatków. Nie trzeba tego robić na raz, można rozłożyć na rok czy półtora. Czasem warto zaryzykować – przekonuje Kośmider i dodaje, że będzie jeszcze rozmawiał z prezydentem Krakowa w tej sprawie.