W sobotę towarzyszyliśmy kandydatowi na prezydenta Krakowa Aleksandrowi Miszalskiemu i jego sztabowi. Zobaczcie, jak wygląda dzień polityka w walce o najważniejsze stanowisko w mieście.
To już trzeci tekst w naszym cyklu prezentującym kandydatów na prezydenta Krakowa od mniej formalnej strony. Zachęcamy również do przeczytania wywiadu z Joanną Kulig – żoną Andrzeja Kuliga oraz tekstu na temat Łukasza Gibały i jego partnerki – Ady Siudy.
– Dobrze już być na miejscu – od tych słów Aleksander Miszalski zaczyna w sobotę swój kolejny kampanijny dzień. Spotykamy się w biurze małopolskiej Platformy Obywatelskiej przy ulicy Karmelickiej, aby zobaczyć jak wygląda walka o rządzenie drugim największym mieście w Polsce.
Do siedziby partii, której jest szefem regionalnych struktur, przyjechał rowerem. – To normalne – mówi Maciej Łazor, asystent posła. Ale do tematu roweru jeszcze powrócimy w tym tekście.
Inwestycja na lata
Pierwsze spotkanie tego dnia Aleksander Miszalski ma z blisko 20-osobową grupą młodzieży z Czech, Słowacji i Ukrainy. – Wczoraj prezentowaliśmy im zasady budżetu obywatelskiego, a oni opowiadali nam o sytuacji geopolitycznej i demokracji w ich krajach. Dla nich spotkanie z posłem i jednocześnie kandydatem na prezydenta dużego miasta jest bardzo ciekawe – tłumaczy nam koordynator wydarzenia ze Stowarzyszenia Krakowskich Inicjatyw Lokalnych Liderów.
Rozmowa Miszalskiego z młodymi ludźmi dotyczy nie tylko polskiego parlamentu, ale po czasie koncentruje się na sprawach krakowskiego samorządu. W języku angielskim mówi, że po ponad 20 latach rządów obecnego prezydenta w Krakowie dojdzie do zmiany władzy. Jest przekonany, że to jemu uda się zostać prezydentem. Młodzież dopytuje posła o jego wcześniejszą obietnicę dotyczącą budowy metra i stworzenia sprawnego systemu transportowego.
Spójny system transportowy
– Tej inwestycji nie przeprowadzimy bez wsparcia ze strony władz krajowych. Potrzebne będą pieniądze z budżetu centralnego. To proces rozłożony na lata – podkreśla Miszalski. O transportowym wątku kampanii wyborczej rozmawiamy z szefem sztabu Aleksandra Miszalskiego, radnym Łukaszem Sękiem.
– Nie mówimy tylko o samym metrze, bo mieszkańcy nie oczekują od nas jednej dużej inwestycji czy tylko wybudowania 30 nowych dróg, a spójnego planu, jak doprowadzić do tego, aby komunikacja miejska była sprawna, komfortowa i punktualna. A co do metra – myślę, że będziemy mieli w trakcie kampanii do przedstawienia konkretne informacje. Aleksander kończy już rozmowy w Warszawie, bo w tym temacie potrzebne jest wsparcie z budżetu centralnego – podkreśla Łukasz Sęk.
Wymienia, że w Krakowie powinien wreszcie powstać system Szybkiej Kolei Aglomeracyjnej, ale „z prawdziwego zdarzenia, taki jak ma Warszawa”. – Trzeba też zastanowić się, czy nie należy powołać miejskiej spółki, która zajęłaby się obsługą pociągów, bo widzimy dziś, że Koleje Małopolskie są niewydolne. Brakuje im taboru, aby zwiększyć częstotliwość. Oprócz tego w naszym programie znalazła się konkretna deklaracja, że do 2028 roku każdy krakowianin w zasięgu maksymalnie 500 metrów od domu będzie miał przystanek komunikacji miejskiej. Nie chcemy nikogo zmuszać do przesiadania się z samochodu, a dać realną alternatywę w postaci sensowego systemu transportu zbiorowego – dodaje Sęk.
Debaty i kampania
Wróćmy do kampanii wyborczej. Po spotkaniu w biurze przy Karmelickiej jedziemy na mecz, który odbywa się na stadionie Wieczystej. Czas spędzony w busie poświęcamy na temat przedwyborczych debat. W ostatnich dwóch udziału nie wziął główny kontrkandydat Miszalskiego – radny Łukasz Gibała.
– Nie wierzę, że ktoś wygra wybory bez chodzenia na debaty. To jest brak szacunku do mieszkańców, bez względu na to, że debatujemy tylko na temat jednej dzielnicy. Będę brał udział we wszystkich spotkaniach – deklaruje Miszalski. – Dziwię się Łukaszowi, że po pierwszej debacie o kulturze przestał chodzić. Nie wypadł tak źle. No może miał średnio przygotowane pytania… – komentuje.
Kto przygotowuje Aleksandra Miszalskiego do debat? – Mamy zespół kilku osób, który robi research. Przewidujemy, jakie pytania może dostać Aleksander, przygotowujemy odpowiedzi. Wymyślamy też pytania do kontrkandydatów – wyjaśnia nam Maciej Łazor, asystent parlamentarny. Zanim trafił do biura poselskiego Aleksandra Miszalskiego, był przez chwilę na stażu w biurze europosłanki Róży Thun. Jego zadaniem jest pilnowanie kalendarza spotkań posła.
Rodzice i hostele
– Będę miał chwilę wolnego, aby mógł podjechać do taty? – pyta swojego asystenta Aleksander Miszalski. – Mamy 1,5 godziny wolnego po manifestacji, a między wizytą w Nowej Hucie – słyszy odpowiedź. Później poseł mówi nam, że jego tata w zeszłym tygodniu po upadku trafił do szpitala. Aleksander musiał wtedy odwołać wizytę w programie, gdzie miał rozmawiać z kandydatem PiS na prezydenta Krakowa Łukaszem Kmitą.
Rodzice Aleksandra Miszalskiego są naukowcami: matka Jadwiga jest profesorem w Instytucie Filologii Romańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, a ojciec jest emerytowanym profesorem Instytutu Botaniki Polskiej Akademii Nauk. 8 stycznia poseł obronił doktorat na Uniwersytecie Ekonomicznym. Opisał specyfikę zachowań turystów korzystających z usług krakowskich hosteli.
Tego tematu nie wybrał przypadkowo. Jego badania oparte były na wieloletniej praktyce. Miszalski prowadził sieć hosteli, nie tylko w Krakowie, ale również w kilku europejskich krajach. Ostatnio temat stał się głośny po tym, jak publicysta Wojciech Mucha na platformie X (dawniej Twitter) poinformował, że firma Miszalskiego w budynku przy ulicy Pomorskiej (dawnej siedzibie Gestapo, gdzie torturowano i zabijano Polaków) prowadziła hostel „Freedom”.
– Zaskoczyło nas wiązanie tej sprawy z działaniami nazistów. Dawne cele Gestapo znajdowały się w piwnicach tego budynku – komentuje Aleksander Miszalski. W podobnym tonie wypowiada się Łukasz Sęk. – Nie przypuszczałem, że ktoś jest w stanie posunąć się do tego, aby podtekst mordowania Polaków przez hitlerowców wykorzystać w kampanii wyborczej – dodaje. – Przed podjęciem decyzji o kandydowaniu na prezydenta Krakowa podjąłem decyzję o wyjściu z branży turystycznej, aby nie było żadnych podejrzeń, że komuś sprzyjam – podkreśla Miszalski.
Wątek o hostelach musimy zakończyć, bo podjechaliśmy pod stadion Wieczystej na Prądniku Czerwonym. – W tym bloku mieszkaliśmy (Aleksander Miszalski wskazuje na wieżowiec z wielkiej płyty). Z Wieczystą też mam wspomnienia, bo grałem od 8. do 16. roku życia, a później – za namową kolegi – przeniosłem się do Tramwaju. Swoją przygodę z piłką nożną zakończyłem jakoś w okolicach matury – wspomina.
Król Excela
Aleksander Miszalski poszedł na krótkie spotkanie z przedstawicielami klubu. W tym czasie pytam Maciej Łazora o cechy jego szefa. Od razu odpowiada: – To król Excela i perfekcjonista. Kocha wszystko analizować. W tabelkach zawsze wszystko musi się zgadzać. Łukasz Sęk mówi, że to bardzo ułatwia pracę. – Potwierdzam w stu procentach, że to król Excela. Robi to z racji swojej zawodowej i naukowej ścieżki [Miszalski ukończył trzy kierunki studiów – m.in. ekonomię i socjologię – red.]. Lubi podejmować decyzje na podstawie analizy danych – podkreśla.
Opowiada anegdotę z 2019 roku, jak Miszalski w kampanii wyborczej startując do sejmu z Krakowa oraz trzech powiatów stworzył arkusz kalkulacyjny. Opracował algorytm, przypisał odpowiednie wagi do poszczególnych komisji i po otrzymaniu wyników z ok. 20 procent lokali wyborczych z terenu całego okręgu był w stanie przewidzieć podział mandatów oraz rozkład głosów.
Po meczu udajemy się do centrum miasta. Tym razem Aleksander Miszalski ma uczestniczyć w konferencji prasowej, podczas której ma przedstawić kilka postulatów dotyczących kobiet. Obieca, że jak zostanie prezydentem Krakowa, otworzy całodobowy gabinet ginekologiczny, w którym kobiety będą mogły uzyskać darmową pomoc. W drodze jednak przejeżdżamy ulicami m.in. Mogilską i Dielta. Nasz kierowca oraz wolontariuszka sztabu zwracają uwagę na słupy reklamowe, na których umieszczone są plakaty ich kandydata.
– To jeden z elementów działań kampanijnych, który musi być. Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa z reklamą zewnętrzną. Ale uważam, że najważniejsze są bezpośrednie spotkania, dlatego od poniedziałku startujemy z dużą akcją door to door (od drzwi do drzwi). Wieczorem mamy jeszcze szkolenie dla wolontariuszy – zdradza Miszalski.
Rower
Po manifestacji w sprawie praw kobiet Aleksander Miszalski z centrum miasta musi przemieścić się na Grzegórzki. – Idę coś zjeść i choć przez chwilę popracować w sztabie. Gdzie ja zostawiłem rower? – mówi. – Masz pod biurem na Karmelickiej. O 16 zgarniemy cię z ulicy Grzegórzeckiej – odpowiada asystent Maciej. O 16:01 do asystenta dzwoni Aleksander Miszalski. Słyszymy toczącą się rozmowę. – Mamy 20 minut zapasu, będziemy po ciebie za 15 minut. Zdążymy na czas – odpowiada współpracownik posła.
W Hali Hutnika poseł wręcza puchary dla zwycięzców międzynarodowych zawodów cheerleaderek. Jest kilka minut, aby zapytać współpracowników Miszalskiego, o co chodzi z tym rowerem, że tak często przewija się ten wątek w rozmowach. – Po Krakowie przemieszcza się głównie na rowerze, do Warszawy też zabrał rower. Nas też przekonał do rowerów. Co jakiś czas mamy tzw. holowanie roweru. Aleksander podjedzie w jakieś miejsce na rowerze, a później – z powodu na przykład odległości – wsiadamy do samochodu, aby gdzieś podjechać. My czasami musimy ten rower przewieźć – dodaje.
– Mieszkam blisko centrum i najszybciej mi poruszać się po rowerze. Ale jak mam do pokonania już powyżej czterech czy pięciu kilometrów, to wybieram samochód lub komunikację miejską – tłumaczy.
Zaczyna opowiadać historię, jak raz jego rower zniknął. Pojechał na spotkanie w biurze Komitetu Obrony Demokracji przy ulicy Blich. – Wychodzę po kilku minutach i patrzę – nie ma mojego roweru, ale też nie ma znaku, do którego go przypiąłem. Widzę na końcu ulicy ekipę, która wymienia oznakowanie, a panowie mi mówią, że postawili rower w bramie kamienicy. Wracam, a tam nie ma mojego roweru. Coś mnie podkusiło, aby zapukać do mieszkania na parterze. Wychodzi pan i mówi mi, że ma ten rower. Mówił mi, że bał się, że ktoś go ukradnie, dlatego go zabezpieczył – dodaje.
Łukasz Sęk, szef sztabu: – Z tym rowerem to mam utrapienie (śmiech). Jakiś czas temu spotkałem się ze sztabowcami innych kandydatów z dużych miast. Pojawiły się wątki dotyczące jeżdżenia komunikacją czy rowerami. A ja im mówię, że mam odwrotny problem: naszego kandydata ciężko ściągnąć z roweru (śmiech), bo ludzie widzą go, że prawie wszędzie na nim jeździ. Jeszcze pomyślą, że chce wszystkich przesadzić na rowery.
Ruszają w miasto
Kiedy rozmawiamy z Łukaszem Sękiem, w sali obok na osiedlu Podwawelskim, odbywa się szkolenie dla wolontariuszy, którzy od poniedziałku rozpoczynają akcję door to door. – Plan na najbliższy miesiąc mamy bardzo wypełniony. To będzie praca od rana do nocy. Wierzę, że wygramy. Musimy wykorzystać szansę, której nigdy w Krakowie nie miała Koalicja Obywatelska. W kilku ostatnich sondażach zmniejsza się różnica między mną a głównym kontrkandydatem Łukaszem Gibałą. Zajmuję drugie miejsce i widać, że będziemy walczyć w drugiej turze – mówi do zebranych Aleksander Miszalski.
– Nie ukrywam, że oprócz działań w internecie, w tym w mediach społecznościowych, to bezpośrednia kampania będzie dla nas bardzo ważna. Jeśli zrobimy zmasowaną kampanię, to jesteśmy w stanie przejść cały Kraków. Też będę z wami chodził. Zaraz też opublikujemy w internecie nasz kompleksowy program wyborczy. Jestem z tego naprawdę dumny – dodawał.
Program wyborczy
Łukasz Sęk uchyla rąbka tajemnicy, co znajduje się w programie wyborczym. Nakreśla cztery filary (pierwszy wątek transportowy omówił już wcześniej). Drugim jest zieleń oraz planowanie przestrzenne. – Plan ogólny dla miasta, który jako rada musimy przyjąć, powinien być pewnego rodzaju umową społeczną. Trzeba go szeroko przedyskutować z mieszkańcami ale także inwestorami. Na końcu powinien powstać dokument, który przedstawi, jak Kraków powinien wyglądać za 50 czy nawet 100 lat. Ta umowa społeczna jest potrzebna, aby zabezpieczyć tereny zielone przed zabudową, a z drugiej strony wskazać, gdzie miasto musi zadbać o rozwój infrastruktury. Aby bloki nie powstawały przed drogami, szkołami czy liniami tramwajowymi – tłumaczy.
Trzecim tematem jest wpływ mieszkańców na miasto. Aleksander Miszalski ma pomysł, aby każdy krakowianin posiadał swój profil miejski – podobny do tego, jaki można mieć w kontakcie z administracją rządową. Przekonuje, nie powinno dochodzić do sytuacji, że ktoś musi zakładać osobne konto na portalu podatkowym, w bibliotece miejskiej czy do kupna biletu miesięcznego na komunikację miejską. Deklarują, że powstanie jedna aplikacja mobilna, dzięki której mieszkaniec będzie dowiadywał się o konsultacjach społecznych czy ważnych wydarzeniach w mieście.
Co z osobami, które nie korzystają z internetu lub robią to sporadycznie? – W bardzo ważnych tematach mieszkańców powinni odwiedzać przedstawiciele urzędu, którzy zachęcą do udziału w konsultacjach społecznych. Dla nich też musi być dostępny zespół asystentów, którzy pomoże im w zaznajomieniu się z miejskimi tematami – wyjaśnia Łukasz Sęk.
Ostatnim głównym wątkiem kampanii ma być rola Krakowa w metropolii. – Kraków nie jest samotną wyspą. Po pierwsze musimy zadbać o dobrą komunikację miejską, aby nasi sąsiedzi wybierali kolej oraz transport publiczny. Po drugie musimy walczyć o ustawę metropolitalną, aby można było wprowadzić wspólną taryfę na transport publiczny. Bilety w Krakowie powinny być najtańsze, a na przykład dla mieszkańców Niepołomic czy Bochni delikatnie wyższe – dodaje Sęk.