Musimy trochę zmienić myślenie o Zakrzówku [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

O kontrowersjach wokół tworzenia parku Zakrzówek i zasadach, jakie mają tam obowiązywać, rozmawiamy z dyrektorem ZZM Piotrem Kempfem.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Spróbujmy zacząć od początku. Skąd wziął się pomysł na inwestycję „park Zakrzówek”? Pytam nie bez powodu, ponieważ autorka projektu do budżetu obywatelskiego, która zaproponowała utworzenie kąpieliska z plażą, odcina się od kierunku, w jakim poszła cała sprawa.

Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej: Żeby zrozumieć ideę projektu, który jest teraz realizowany, trzeba cofnąć się o ponad 10 lat, do przyjęcia planu miejscowego, który w jasny sposób określił, co i gdzie można zrobić na terenie parku Zakrzówek. To jest punkt wyjścia do dyskusji. To plan wskazał kąpielisko na małym zbiorniku, przestrzeń dla profesjonalnego sportu na dużym czy wysokość zabudowy. Po drodze pojawiły się ważne wydarzenia, które miały wpływ na to, jak Zakrzówek wygląda. Pierwszy to budżet obywatelski – niezależnie od tego, w jaki sposób i z jakich powodów autorka projektu się od tego odcina. Jej pomysł uruchomił kolejną lawinę: mobilizację mieszkańców, a reprezentantami mieszkańców są miejscy radni. To rada w dużej mierze decydowała o tym, by mobilizować prezydenta do wykupu terenu, a następnie podjęła uchwałę, żeby ogłosić międzynarodowy konkurs architektoniczny we współpracy z SARP. Konkurs, który w dużej mierze opierał się właśnie na zapisach planu miejscowego.

Do konkursu zgłoszone zostały 34 prace. Jak Pan ocenia tę, która wygrała?

W konkursie zostały zgłoszone różne prace, jedne bardziej ingerujące w przestrzeń, inne bardziej naturalistyczne. Myślę, że wygrała taka wypośrodkowana, stawiająca mocno na centrum sportów wodnych, dość mocno pokazująca tę część rekreacyjną. To była podstawa do tego, żeby wykonać projekt – taka była naturalna konsekwencja, bo w międzyczasie miasto kupiło potrzebne tereny. Do gry wkracza projektant i już cały czas dzieje się coś, co zostało zapoczątkowane w 2010 roku. Efektem tego jest projekt, który kończymy realizować. Na pewno nie podoba się on wszystkim, ale w mojej ocenie dobrze odpowiada na pytanie, w jaki sposób podzielić tę przestrzeń, jak pogodzić użytkowników z różnymi potrzebami.

Kontrowersji na etapie realizacji nie brakowało. Pierwszą większą burzę przyniósł montaż siatek na ścianach kamieniołomu.

Myślę, że tę sprawę mamy za sobą, wszystkie wątpliwości zostały rozwiane przez akcję związaną ze zgłoszeniem do prokuratury. Prokuratura analizowała kwestie formalne, a nie tyle zasadność, bo to pojęcie względne i różne osoby mają różne podejście do kwestii bezpieczeństwa. Warto pamiętać, że Zakrzówek jest terenem poprzemysłowym – to perełka, którą się zachwycamy, ale ma też swoje ograniczenia. Siatki, mocno demonizowane trzy lata temu, wyglądają obecnie już zupełnie inaczej. Mieszkańcy sami się przekonają, czy była to aż taka ingerencja, która zniszczyła krajobraz.

Wróćmy jeszcze na chwilę do podziału przestrzeni, ponieważ to pytanie regularnie wraca. Dlaczego kąpielisko dla dużej liczby mieszkańców znalazło się na małym akwenie, a większy akwen pozostał dla mniejszej grupy użytkowników uprawiających sporty wodne? I jak w praktyce ten podział będzie wyglądał? W jakim stopniu duży akwen będzie dostępny?

Ja myślę, że ten podział wymyślony ponad 10 lat temu nie jest zły. Jeśli w sposób bezpieczny udostępnimy mały zbiornik na taką dość głośną rekreację, jaką jest kąpielisko, to pozostaje nam duży zbiornik, w którym jest dużo ciszej i gdzie można plażować. To, że są wyznaczone baseny i wyznaczona strefa bezpieczna, gdzie np. można uczyć dzieci pływania, jest na pewno wartością dodaną, zwłaszcza że nie mamy w Krakowie zbyt wielu otwartych kąpielisk. Ale ten podział przestrzeni jest też pojęciem względnym. Osoby, które będą chciały popływać trochę dalej, z użyciem np. dmuchanego jednorożca, będą mogły z tej wody korzystać – warto tylko pamiętać, że woda tam jest zimna i bardzo głęboka, sięga 20-30 metrów, nie jest to akwen bezpieczny dla każdego. Nie wyobrażam sobie rodziców przychodzących na Zakrzówek z dziećmi i wchodzących do wody poza basenami, gdzie jest jednoznacznie określona głębokość, gdzie są ratownicy, gdzie można czuć się bezpiecznie. Dodajmy, że my chcieliśmy wprowadzić trochę bardziej restrykcyjne zasady regulaminu, radni miejscy zdecydowali, że będzie to bardziej miejsce rekreacji.

Mówił Pan o plażowaniu. Załóżmy, że nie jestem nurkiem, ale chciałbym popływać na wspomnianym dmuchanym jednorożcu. Co mogę, a czego nie mogę na dużym akwenie?

Myślę, że na dużym akwenie będzie się to odbywało tak, jak do tej pory. Nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Odpoczynek na pewno będzie możliwy, podobnie jak schłodzenie się w wodzie – ale na niewielkiej powierzchni, bo tam warunki na to nie pozwalają. Jeśli ktoś chce popływać i odpoczywać w wodzie, to jednak powinien raczej pójść na mały zbiornik.

Ale rozumiem, że nikt mnie stamtąd nie wygoni?

Regulamin jest bardzo liberalny. To jest w dużej mierze tak, jak wyobrażamy sobie Bagry. Mamy tam wyznaczone bezpieczne plaże, ale w zasadzie w każdym miejscu, gdzie jest płaskie zejście, ludzie używają zalewu do tego, by się schłodzić. Do morza też nie wchodzimy tylko w tych miejscach, gdzie są ratownicy. Musimy trochę zmienić myślenie o Zakrzówku. Do tej pory duży zbiornik był zamykany, była brama i klucze. Teraz wszyscy mamy pełen dostęp do akwenu. A jeżeli będziemy chcieli się wykąpać, myślę, że każdy wybierze takie miejsce, gdzie będzie czuł się bezpiecznie. Oprócz tego mamy wokół zagospodarowany park, z którego będzie można korzystać przez cały rok.

Czego się Pan spodziewa po oficjalnym otwarciu parku? Już teraz przychodzą tam tłumy osób i dla jednych jest to dowód na sukces Zakrzówka, dla innych potwierdzenie obaw – że miasto z dzikiego miejsca zrobiło „lunapark”.

Mieszkamy w mieście, jest nas dużo i potrzebujemy takich miejsc. Ale i na Zakrzówku, poza weekendami, naprawdę można znaleźć ciszę i spokój. To jest ogromna przestrzeń. Koncentrujemy się na pojedynczych miejscach, ale mówimy o parku, który razem ma powierzchnię ok. 100 hektarów. Więc to jest największa przestrzeń zielona udostępniona dla mieszkańców. Na pewno początek będzie trudny, żeby nauczyć się z niego korzystać, natomiast po pół roku czy po roku będzie to po prostu jedno z tych miejsc, które chętnie odwiedzamy.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Dębniki
News will be here