Dziennikarze stacji podają, że przed wejściem na plac zabaw powinniśmy się upewnić, czy da się zapewnić dwumetrowy odstęp od innych dzieci. Natomiast właściciel placu zabaw powinien dbać o stałą dezynfekcję znajdujących się na placach urządzeń.

Czy uda się takie założenia wprowadzić w praktyce? Zapytaliśmy o to w Zarządzie Zieleni Miejskiej, który opiekuje się należącymi do miasta placami zabaw. Jest ich łącznie 244.

Dezynfekcja jest nierealna

– Jesteśmy gotowi do otwarcia placów zabaw, były one przez cały czas epidemii na bieżąco utrzymywane. Żal było patrzeć, że stoją zamknięte – deklaruje Łukasz Pawlik, zastępca dyrektora ZZM. Zastrzega jednak, że wiele będzie zależało od tego, jak w szczegółach będą wyglądały obowiązki zarządcy takiego placu.

– Jeżeli wejdą zapisy dotyczące obowiązku dezynfekcji urządzeń, będzie bardzo trudno wprowadzić je w życie – ocenia wiceszef miejskiej jednostki. Jak mówi, problemów jest kilka. I nie chodzi tylko o to, że duża liczba placów zabaw, w połączeniu z dużymi rozmiarami części z nich, oznaczałaby ogromne koszty utrzymania. Problemem jest też to, że środki dezynfekcyjne są na bazie alkoholu, a na placach zabaw jest sporo zieleni, która by tego nie przeżyła. Alkohol źle działałby również na urządzenia wykonane z drewna.

ZZM czeka na ostateczne przepisy. – Jeżeli place zabaw będą musiały być dezynfekowane, na pewno nie otworzymy wszystkich. Będziemy musieli zrobić analizę, które da się zdezynfekować. I dobrać je na tyle sprawiedliwie, żeby mieszkańcy różnych części miasta mieli dostęp. Z drugiej strony – jeśli nie otworzymy wszystkich, to będzie ścisk – komentuje Pawlik.

Stały harmonogram

Każdy z miejskich placów zabaw jest raz dziennie odwiedzany przez pracownika odpowiedzialnej za to firmy. Niezależnie od zamknięcia, ekipy utrzymaniowe miały obowiązek dbać o rośliny czy stan urządzeń. Co dwa tygodnie organizowany jest dokładny przegląd urządzeń.