Radny Łukasz Gibała zapytał prezydenta, czy projekt związany z city heleprs, który kosztuje miasto 140 tys. złotych, jest potrzebny.
– Sama idea jest słuszna, jednak pojawia się wątpliwość, czy tego rodzaju działania rzeczywiście są niezbędne obecnie, gdy sytuacja finansowa miasta w związku z pandemią jest trudna, a ponadto turystów jest dużo mniej niż w latach poprzednich? Czy w tej sytuacji nie byłaby wystarczająca działalność punktów informacji turystycznej i straży miejskie? – zastanawia się radny.
City helpers pracują od czwartku do soboty w godzinach 18-2 i w niedziele między 12 a 20. Prezydent odpowiedział, że pracownicy pomagają niwelować konflikty związane z nocnym życiem Krakowa. Zwiększają też poczucie bezpieczeństwa i komfortu zarówno krakowian, jak i turystów.
Jak wynika z nazwy, osoby te też pomagają służbom i urzędnikom. A to poprzez monitorowanie przestrzegania zapisów uchwały o Parku Kulturowym czy regulaminu organizacji ogródków gastronomicznych. Zdaniem urzędu, powoduje to, że nocami jest ciszej i bezpieczniej.
– Dwumiesięczny pilotaż ma odpowiedzieć na pytanie, czy pomoc City helpers w mieście jest potrzebna, w jakim zakresie i czy jest potrzebne dłuższe funkcjonowanie tej akcji – czytamy w odpowiedzi na interpelację radnego Gibały.
Według magistratu, okres pandemii jest idealny do tego eksperymentu, właśnie z powodu mniejszej liczby turystów z zagranicy, a większego udziału przyjezdnych z innych miejsc Polski.
Jeśli zaś chodzi o straż miejską, to władze Krakowa zauważają, że w tej jednostce jest dużo wakatów. Ich zapełnienie wiązałoby się z większym obciążeniem finansowym z powodu zapewnienia etetów niż dwumiesięczna akcja pilotażowa.