Prezes sądu tłumaczy tłok na rozprawie

Oskarżeni i adwokaci na przerwie fot. DK

Decyzja dowódcy konwoju i pilny charakter sprawy miały zasadniczy wpływ na warunki, w jakich odbyła się rozprawa 40 oskarżonych, wyjaśnia prezes Sądu Okręgowego w Krakowie.

20 października w małej salce miała rozpocząć się rozprawa 41 podejrzanych w sprawie afery śmieciowej. Oprócz nich na miejscu pojawili się konwojenci jednego podejrzanego z aresztu, policjanci, do tego adwokaci, pełnomocnicy, prokurator i media. W sumie mogło być tam około 70 osób.

Mecenasi zawnioskowali o odroczenie rozprawy i znalezienie innej, większej sali. Później na łamach Gazety Wyborczej jeden z nich anonimowo zarzucał prezes sądu Dagmarze Pawełczyk-Woickiej, że nie ma kontroli nad tym, co się dzieje w budynku.

Ostatecznie sędzia zarządziła przerwę, następnie wywoływała po kolei podsądnych, odbierając od nich dane. Rozprawa, tak czy inaczej, została odroczona z powodu braku obecności jednego z oskarżonych.

Czyja wina?

W czwartek do sprawy odniosła się prezes SO w Krakowie. Dagmara Pawełczyk-Woicka przywołała argument o pilności sprawy, ponieważ dwóm podejrzanym kończył się termin aresztu tymczasowego. Poza tym sąd okręgowy – zdaniem prezes – ma jedynie dwie sale, które umożliwiają prowadzenie procesu, gdzie występuje kilkudziesięciu oskarżonych. Te były zajęte. Trzecią co do wielkości jest właśnie wcześniej wspomniana D-018.

Prezes sądu stwierdza również, że plan był taki, aby część oskarżonych została ulokowana w pomieszczeniach za szybą, ale nie zgodził się na to dowódca konwoju. Przewodnicząca miała dowiedzieć się o tym już po wejściu na salę podsądnych.

Prezes Dagmara Pawełczyk-Woicka zapewniła również, że następne rozprawy będą organizowane w największej sali.