Proces grupy braci "Zielonych". Grillowanie świadka

fot. DK

W procesie braci „Zielonych”, powiązanych ze środowiskiem pseudokibiców Cracovii, trwa etap przesłuchiwania świadków. We wtorek przed sądem pojawił się właściciel kantoru, u którego pieniądze z przestępstw mieli prać oskarżeni. To była okazja, aby zdyskredytować Krystiana K., który postanowił współpracować ze śledczymi.

Jak się okazuje, koledzy w świecie przestępczym niewiele znaczą. Przekonują się o tym pseudokibice Wisły, jak również ci utożsamiający się z drugą krakowską drużyną.

Braci Z. pogrąża dwóch głównych świadków – Patryk P. i Krystian K. Ten drugi miał zajmować się m.in. praniem brudnych pieniędzy. Przed sąd został wezwany więc właściciel kantoru, gdzie dochodziło do transakcji.

Świadek niechętnie i oszczędnie opowiedział o swoich kontaktach z Krystianem K. Więcej treści było w jego poprzednich zeznaniach. Mężczyzna opowiedział, że zna K.K. od trzech lub czterech lat. Okazało się, że niedaleko jego kantoru mały interes mieli członkowie grupy „Zielonych”.

„Współpraca” Krystiana K. i właściciela kantoru zaczęła się, gdy ten pierwszy przyszedł wymienić małą sumę pieniędzy. Potem zaproponował, że będzie przychodził częściej i z większymi sumami. – Liczył na lepszy kurs – powiedział świadek.

Widocznie propozycja usatysfakcjonowała jego szefów, bo kantor był jednym z tych, gdzie oskarżeni wymieniali złotówki na euro. Świadek nie chciał zdradzić, jakie kwoty przynosił Krystian K. Pytany o transakcję w wysokości około miliona złotych, stwierdził, że nie przypomina sobie takiej. 

– Oni wymieniali pieniądze też w czterech innych kantorach. Mój był ostatnim w kolejce, z którego korzystali – powiedział mężczyzna.

Świadek zeznał również, że był dwukrotnie napadnięty. Raz w Łodzi, gdzie stracił 1,3 mln złotych, i drugi raz w Myślenicach – tam zabrano mu walizkę z około 500 tysiącami złotych. Właściciel kantoru podejrzewa, kto stał za napadem.

Zeznając, stwierdził też, że Krystian K. chciał pożyczyć od niego 2 mln złotych na, jak to powiedział, samochody z Ameryki. Poza tym uważa, że oskarżeni chcieli go naciągnąć na fałszywe ruble oraz korony szwedzkie i norweskie. 



„Dał się lubić”

Po odczytaniu zeznań obrońcy oskarżonych (jak również sami zainteresowani) robili wszystko, by przedstawić Krystiana K. w jak najmniej korzystnym świetle. Pytali m.in. o to, jakie wrażenie zrobił na świadku.

– On się nigdy nie wydawał normalny. Potrafił na parkingu chwalić się koledze, ile ma w siatce pieniędzy. Nie zastraszał mnie, dał się lubić, ale był strasznym upierdliwcem. Ma dar, że się koło kogoś zakręci, to zawsze coś wymusi – wymieniał wady/zalety Krystiana świadek.

Zeznający stwierdził też, że ostatni raz miał kontakt z Krystianem, gdy ten wyszedł z aresztu. – Zadzwonił do mnie i chciał czegoś. Chciał mi sprzedać złoty zegarek. Powiedział, że chce pieniędzy, bo jak nie to mnie obciąży. Tak wywnioskowałem z kontekstu rozmowy – powiedział mężczyzna. 



Bracia „Zieloni”

Przypomnijmy, że proces grupy braci Z. zaczął się pod koniec lipca tego roku. Głównym oskarżonym jest Mariusz Z., który według śledczych wraz ze swoim starszym bratem, który zginął w czasie próby zatrzymania przez policję, założył i kierował grupą przestępczą. Związani z kibicami Cracovii członkowie gangu obracali narkotykami na szeroką skalę, sprowadzając je – zdaniem prokuratury – z Hiszpanii i Holandii.

Prokurator ustalił, że członkowie grupy kupili i rozprowadzili łącznie co najmniej 5,5 tony marihuany o szacowanej wartości około 88 mln złotych. Dodatkowo zdaniem śledczych z Holandii przywieźli ok. 120 kg kokainy o czarnorynkowej wartości ponad 4,3 miliona euro, co najmniej 15 kg amfetaminy i 60 kg MDMA. Działali głównie na terenie Małopolski, Wielkopolski i Pomorza.

Zarobione w ten sposób pieniądze próbowali wyprać na rynku nieruchomości. Przez podstawioną spółkę mieli kupować luksusowe mieszkania, domy i działki.

News will be here