Ruszyli na pomoc damom w opałach. Z maczetą, gazem i pistoletem

Adrian W. fot. Dawid Kuciński

Rozpoczął się proces uczestników pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia w autobusie. Wszyscy przyznają się do winy i chcą dobrowolnie poddać się karze więzienia. Z relacji oskarżonych wynika, że całe zajście wyglądało dość niestandardowo.

Pomiędzy dzieciakami z różnych nowohuckich osiedli co chwile dochodzi do jakiś nieporozumień na tle kibicowskim. Na Facebooku można znaleźć strony poświęcone tzw. polowaniom na gadżety klubowe (smyczki, koszulki czy czapeczki) i relacje z malowania chuligańskiego graffiti.

Zdarzenie, które zakończyło się wtargnięciem do autobusu kilku osób, użyciem gazu i maczety, ma właśnie taką genezę. Gdyby Homer żył, zauważyłby analogię między tym, co się stało a swoim działem, w którym opisał zmagania o Troje. Nie było tam jednak Heleny, ale za to dwie Karoliny.

Damy w opałach

To była gorąca czerwcowa niedziela. Wiele osób odpoczywało nad zbiornikiem wodnym w Przylasku Rusieckim. Była tam 15-letnia Karolina W. ze swoją koleżanką – Karoliną K. i 20-letnim Jakubem G. Nieopodal odpoczywało trzech innych chłopców, w podobnym wieku co dziewczyny. Z tym, że oni nie kibicowali Wiśle Kraków, tylko Cracovii.

– Podeszli do nas i zapytali, czy powiem „je*** Wisłę”. Mruczeli też, że mam „fajną” czapkę. Później grozili, że zagazują dziewczyny albo dostaną „lepę”. Jedna z dziewczyn zadzwoniła do ojca i opowiedziała mu, co się stało – relacjonował Jakub G.

Później wszyscy wsiedli do jednego autobusu. Tam nie doszło już do żadnych spięć między nimi. Inicjatywę przejęli inni, wezwani przez dziewczyny.

Jaka była rola oskarżonego? Pomagał w siłowym otwarciu drzwi autobusu i tym samym umożliwieniu grupie mężczyzn wejścia do pojazdu.

Jakub G. chce dobrowolnie poddać się karze. W ustaleniu z prokuratorem zawnioskował o 10 miesięcy pozbawienia wolności i 500 zł nawiązki dla poszkodowanego.

Uratować córkę

Adrian W., brat Karoliny, jak tylko dowiedział się, że jego siostra jest zagrożona, wziął z domu maczetę, wezwał kolegę, który miał samochód i ruszył na przystanek, gdzie miał zatrzymać się autobus, w którym jechała.

W miejsce zdarzenia, jak mówił Adrian, pojechał też jego ojciec. Oskarżony nie wie, jak się dowiedział o tym, że jego siostra ma problemy. Później się okazało, że to ojciec Karoliny K. poinformował 45-latka o tym, co dzieje się z ich dziećmi.

21-latek tłumaczył, że nie zna innych osób, które się tam znalazły. A maczetę wziął do samoobrony. – Później ojciec powiedział mi, że jestem debil, bo jej użyłem. Mieliśmy tylko wyciągnąć dziewczyny, a tamtym dać po gębie – wyjaśniał Adrian W. Jak dodał, zadziałała adrenalina i przestał do końca nad sobą panować.

– Działałem na spontanie. Czułem się później, jakby urwał mi się film – przyznał.

Adrian W. chce dobrowolnie poddać się karze. Zaproponował 1,5 roku więzienia i tysiąc złotych nawiązki dla poszkodowanego. Przeprosił zarówno jego, jak i pasażerów autobusu.

Ojciec Adriana i Karoliny również zasiada na ławie oskarżonych. Daleko mu z wyglądu do stadionowego oprawcy. Zresztą, żaden z oskarżonych nie czuje się pseudokibicem. Ten niski 45-latek z wąsem, jak mówi, również zareagował emocjonalnie.

Rafał W. zaczął od przeprosin. Wyjaśniał też, że dostał informację, że ktoś bije jego córkę. – Miesiąc wcześniej zaczepiali ją jacyś kibice Cracovii. Chciałem jej pomóc – mówił.

Gdy już dostał się wraz z innymi do autobusu, uderzył wskazanego przez dziewczynę chłopaka pięścią. Dwukrotnie. – Nie zwracałem uwagi na to, co robią inni. Nie wiedziałem, że mają przy sobie ostre narzędzię i gaz. Zachowałem się tak, a nie inaczej, bo chodziło o moją córkę – mówił w postępowaniu przygotowawczym.

On również chce dobrowolnie poddać się karze – 10 miesięcy więzienia i 500 zł dla poszkodowanego.

Kierowca

20-letni Marcin J. również zaprzeczył, jakoby miał być pseudokibicem i chodzić na ustawki. Jak stwierdził, nawet na mecze przestał chodzić. – Nie pojechałbym tam, gdybym wiedział, co się stanie. Nie jestem głupi, nie pcham się w takie akcje – mówił śledczym.

Jego rola w zdarzeniu polegała na tym, że wziął Adriana W. swoim samochodem na przystanek. Później razem z innymi próbował otworzyć drzwi. Tak, jak pozostali, również chce się poddać karze 10 miesięcy wiezienia i wpłacić 100 zł nawiązki dla poszkodowanego.

Oprócz nich na ławie oskarżonych zasiedli 19-letni Dawid C., Jakub G. lat 21, 18-latek Norbert S., 25-letni Bartłomiej T. i 36-letni Paweł K., ojciec Karoliny K. Wszyscy przyznali się do zarzutów i zawnioskowali o dobrowolne poddanie się karze.

Prokuratura zgodziła się na takie rozwiązanie sprawy z powodu tego, jak zachowywał się poszkodowany, czyli Maciej M., niejako prowokując całe zajście.

Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do poniedziałku.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Nowa Huta
News will be here