„Stare Miasto. Dobro wspólne i miejsce przeciwstawnych interesów” [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Trzeba stwarzać nowe miejsca, które staną się celem odwiedzin mieszkańców, pokazywać, a przede na nowo odczytywać historię Starego Miasta. Na tym obszarze zbiegają się przeciwstawne interesy – inne właścicieli kamienic, odmienne władz miasta i instytucji odpowiedzialnych za jakość przestrzeni publicznej. Dlatego kluczowa jest edukacja i zgoda na to, że coś jest dobrem wspólnym: każdy robi krok w tył, ustępuje, zmniejsza swoje oczekiwania, żeby część wspólna mogła zaistnieć. Może jestem idealistką, ale jeszcze chyba nie ma innego rozwiązania – mówi Agata Wąsowska-Pawlik, dyrektorka Międzynarodowego Centrum Kultury.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: W 2020 roku Kraków – według Małopolskiej Organizacji Turystycznej – odwiedziło 8 mln osób, z czego 90 proc. stanowili turyści krajowi. Dla porównania: w 2019 roku nasze miasto odwiedziło 14 mln osób. Brak turystów, ale i widoczny brak mieszkańców. Rynek Główny to wbrew pozorom miejsce puste?

Agata Wąsowska-Pawlik, dyrektorka Międzynarodowego Centrum Kultury: Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkających tu ludzi, to tak. Natomiast jeśli uwzględnimy osoby przebywające w restauracjach i kawiarniach nawet teraz, po południu, wieczorem czy podczas weekendu, to ludzi jest bardzo dużo.

W trakcie spotkania w ramach cyklu „Krakowskie kolokwium” zwróciła Pani uwagę, że depopulacja Starego Miasta rozpoczęła się wcześniej niż pandemia.

Proces wyludniania obszaru Starego Miasta mogliśmy obserwować od lat 90-tych, chociaż wtedy nie było to jeszcze aż tak widoczne. Przez okna MCK, które wychodzą na Rynek, można łatwo dostrzec ten proces na przestrzeni lat. Po moim przyjeździe na studia do Krakowa w 1991 roku, na Starym Mieście nadal działały sklepy i sklepiki z różnym asortymentem, punkty usług rzemieślniczych. Branża gastronomiczna dopiero zaczynała się rozwijać, ale co interesujące, najwięcej barów i restauracji znajdowało się w piwnicach, przy samym Rynku działało ich niewiele. Charakter Starego Miasta zmieniał się powoli, a turystów aż tylu nie było.

Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej?

Po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, uruchomieniu tanich linii lotniczych, nastąpiło wzmocnienie myślenia, że Kraków powinien być silniej promowany, jako destynacja turystyczna ze względu na urodę miasta, genius loci i bogactwo życia kulturalnego. W 2007 roku pojawiła się kampania promocyjna, której motywem przewodnim było hasło mówiące o tym, że Kraków nigdy nie zasypia. Pamiętam z niej taki obrazek: turysta wchodzi do pokoju hotelowego, a na poduszce czeka czekoladka. W zasadzie czekoladka czeka na tej poduszce całą dobę, ponieważ odwiedzający nie ma czasu na sen. Albo zdjęcie Sukiennic, na którym czasze kieliszków do wina są prześwitami między arkadami Sukiennic. Zastanawiam się, skąd idea takiego pomysłu…

Agata Wąsowska-Pawlik, dyrektorka Międzynarodowego Centrum Kultury
Agata Wąsowska-Pawlik, dyrektorka Międzynarodowego Centrum Kultury

Wypadek przy pracy?

Myślę, że to był rodzaj niedowierzenia. Brak wiary we własną wartość, że do Krakowa może przyciągnąć coś więcej niż tylko imprezowanie. Nasze miasto nie jest samotną wyspą. Gdy pojawiły się tanie linie lotnicze, Polska na tle innych krajów była po prostu konkurencyjna cenowo. Nawet jeśli dla nas, mieszkańców, oferta branży gastronomicznej na Rynku Głównym i w obszarze Plant do najtańszych nie należy, to dla zagranicznego turysty jest  niezwykle zachęcająca. Ostatecznie tuż przed pandemią mieliśmy wyludnione centrum, kamienice zamienione na hostele i mnóstwo restauracji.

Czy w przyszłości Pani zdaniem uda się pogodzić turystykę z codziennym życiem mieszkańców w centrum?

To pytanie, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Jestem umiarkowaną optymistką i sądzę, że proces depopulacji jest nieodwracalny. W Krakowie, i nie tylko, od paru lat rozwija się świadomość związana z jakością życia i znaczeniem środowiska naturalnego, zieleni, zaawansowany proces wymiany pieców, a działania antysmogowe przynoszą efekt. Marzę, aby lokalna społeczność powróciła, ale to rzecz poza naszymi możliwościami, bo jest uzależniona przede wszystkim od właścicieli budynków w obrębie Starego Miasta.

W ubiegłym roku MCK przygotował cykl podcastów „W sercu Krakowa” pozwalający na nowo odkryć różne miejsca Starego Miasta. I tutaj pojawia się pytanie: czy Starego Miasta mieszkańcy mogą nauczyć się na nowo?

W jakimś sensie tak. Sądzę, że trzeba stwarzać nowe miejsca, które staną się celem odwiedzin mieszkańców, pokazywać, a przede na nowo odczytywać historię Starego Miasta. Na tym obszarze zbiegają się przeciwstawne interesy – inne właścicieli kamienic, odmienne władz miasta i instytucji odpowiedzialnych za jakość przestrzeni publicznej. Dlatego kluczowa jest edukacja i zgoda na to, że coś jest dobrem wspólnym: każdy robi krok w tył, ustępuje, zmniejsza swoje oczekiwania, żeby część wspólna mogła zaistnieć. Może jestem idealistką, ale jeszcze chyba nie ma innego rozwiązania.

Pandemia wyostrzyła również linię, jaką turystyka, kultura, gastronomia, hotelarstwo i inne gałęzie gospodarki są ze sobą połączone.

Pandemia uwidoczniła współzależność wielu sektorów życia społeczno-gospodarczego, a w mieście takim jak Kraków, powiązania między sektorem kultury i turystyki. Przychody z biletów, generowane przez przyjeżdżających turystów, dla wielu instytucji kultury stanowiły bardzo znaczącą część ich budżetów. Dodatkowo brak możliwości prowadzenia działalności skierowanej do lokalnego odbiorcy pogłębił ten kryzys. Sektory kultury, turystyki i gastronomia były tymi, które najbardziej ucierpiały.

Czy kultura ma szansę na szybszą odbudowę?

Tak, ma szansę. Ludzie kultury posiadają duże zdolności adaptacyjne, i to mimo faktu, że wielu straciło swoje miejsca pracy…

W zasadzie z dnia na dzień.

Musimy też pamiętać, że czym innym są wielkie instytucje zatrudniające po kilkaset osób, a czym innym jest branża eventowa. Dlatego sytuację w kulturze należy rozpatrywać w zależności od sektora. W MCK spadły wpływy z biletów, z wynajmu naszego centrum konferencyjnego, ale w zamian za to poprawiły się przychody ze sprzedaży publikacji. Branża wydawnicza w Polsce jest przede wszystkim w rękach prywatnych i mimo wszystko – prawdopodobnie przy początkowym załamaniu – wyszła z kryzysu w miarę obronną ręką. Sytuacja autorów jest już inna, m.in. ze względu na brak spotkań autorskich.

Co prawda większość działań przeniosło się do sieci. Ta forma pewnie już z nami zostanie, ale teraz już chyba jesteśmy nią trochę zmęczeni i brakuje nam tej „normalności” sprzed pandemii. Chyba już chcemy przełączyć się na tryb offline.

Liczę, że forma online jednak z nami zostanie. Zdaję sobie sprawę, że oglądanie spektaklu czy koncertu na komputerze to proteza na ten konkretny czas. Jednak warto spojrzeć na działania w sieci w kategoriach poprawy dostępności. Jeśli chodzi o umiejętność dotarcia do nowych grup odbiorców za pomocą technologii, to wykonaliśmy olbrzymią pracę. Uczestniczenie w spotkaniu z autorem bez wychodzenia z domu, to dla nas widzów fantastyczna sprawa, choć jest i druga strona medalu, nieco mniej korzystna dla tegoż autora. Nastąpiło przewartościowanie prawie każdego fragmentu sektora kultury.

Skoro nie ma turystów, są mieszkańcy. Czy MCK straciło na tym, że nie ma odwiedzających z zagranicy? Pojawiają się w nieco mniejszej liczbie turyści krajowi, czy też mieszkańcy zaczęli się pojawiać w momentach „odmrożenia”?

Dopóki wszystko było zamknięte, ludzie nie mieli powodów, aby przychodzić na Rynek Główny. Zwłaszcza w sezonie zimowym, kiedy nie można było wejść do kawiarni czy restauracji. Smutny widok, gdy ludzie odwiedzali rynek przede wszystkim, aby zrobić zakupy w sklepie jednej ze znanych marek odzieżowych. Teraz sytuacja oczywiście się poprawiła, bo mamy luzowanie obostrzeń, ale sądzę, że to kolejna okazja, by dostrzegać wszystkie wzajemne powiązania między sektorami. Wystarczy zauważyć, jak ludzie cieszyli się z otwarcia gastronomii…

W niektórych miejscach ludzie odliczali do północy. Padały nawet sformułowania, że to taki „sylwester w maju”.

Ludzie przyszli, by móc wspólnie pobyć. Jesteśmy spragnieni rytuałów społecznych, możliwości wyjścia i spotkania. Rynek Główny to piękny salon, miejsce, w którym przyjemnie jest spędzić czas, napawając jego pięknem i harmonią. Zwłaszcza, jeśli przychodzi się rzadko. Można dostrzec wielką symetrię, monumentalizm przestrzeni, wizjonerstwo jej zaplanowania z połowy XIII wieku. Otwarte kawiarniane ogródki, restauracje sprawiają, że mieszkańcy przychodzą również do instytucji kultury. To wszystko powoli się rozkręca. Jako sektor kultury, powinniśmy pokazywać wartość tej przestrzeni Starego Miasta, uczyć jej i udostępniać. Sami nie dostrzegamy w jak wyjątkowym miejscu żyjemy. Kraków jest nie do odtworzenia, a my jako mieszkańcy jesteśmy kluczową częścią tego łańcucha, jej dziedzictwem niematerialnym.

Rozmawiamy o potrzebie spotkań, problemach związanych z turystyfikacją. Przez długi czas turyści w takiej liczbie, o jakiej wspominałam na początku rozmowy, jednak do Krakowa nie wrócą. Miasto odetchnie?

Pewnie tak. Po pandemii może się zwiększyć świadomość związana z podróżowaniem. Pociąg, samolot czy samochód? Być może zadamy sobie pytanie, jak traktujemy popularne „city breaks” i czy takie podróże są konieczne? Jaki ślad węglowy pozostawiamy podróżując w określony sposób? Jako społeczeństwo musimy się zmierzyć z tym tematem. Bo jeśli nie spowolnimy wzrostu temperatury na ziemi, co cię wydarzy?

Katastrofa klimatyczna.

Ludzie raczej nie chcą przyjmować tego do wiadomości. Doskonale rozumiem, że nie chcemy dywagować o problemach, które mogą się zdarzyć za jakiś czas. Jednak pandemia wydobyła w mocny sposób znaczenie degradacji środowiska naturalnego. Przykład? Wyrzucamy jednorazowe maseczki i nie rozcinamy sznureczków,  a w te zaplątują się ptaki czy ryby. Sądzę, że trzeba zmierzać do rozwiązań, w których to producenci będą odpowiedzialni za ekologiczne opakowania. Muszą być stworzone mechanizmy, dzięki którym bardziej opłacalne będzie pakowanie produktów, w jak najmniej szkodzące materiały. Krem, który kupujemy w drogerii nie musi być przecież opakowany w trzy warstwy. I tak, rozumiem, że to wszystko marketing. Ale albo reklama i marketing, albo trzeciej drogi nie będzie.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto