Sytuacja finansowa miasta nie jest tragiczna. "Nie rozumiem tych podwyżek" [ROZMOWA]

fot. pixabay.com
Informacje o podwyżkach za bilety komunikacji miejskiej, zmianę w funkcjonowaniu strefy płatnego parkowania i wyższe opłaty za śmieci zbiegły się z przedstawieniem raportu o stanie realizacji dochodów i wydatków miasta. Ten, zdaniem radnego Andrzeja Hawranka, nie jest tragiczny.

Porozmawiajmy o pieniądzach. Miasto wypuściło komunikat o stanie realizacji dochodów i wydatków miasta na koniec pierwszego półrocza. Chciałbym go rozszyfrować.

Andrzej Hawranek, przewodniczący komisji budżetowej Rady Miasta Krakowa: Te informacje przedstawiła nam w środę (15 lipca) skarbnik miasta. Wynika z nich, że wpływy do kasy miejskiej są ciut niższe od zakładanych – około 5–6% niższe niż w roku ubiegłym. Również spadek z PIT-u jest niższy o około 4–5%, największy spadek zanotowano z wpływu z CIT-u – 16% mniej w porównaniu z 2019 rokiem.

Ogólnie rzecz biorąc, nie jest tragicznie, dlatego tak radykalna propozycja podwyżek opłat jest niezrozumiała dla radnych. Nie wiemy, co będzie w następnym półroczu, ale na pewno nie będzie tak źle, żeby wprowadzać tak drastyczne podwyżki.

Choć trzeba podkreślić, że największy ubytek jest w komunikacji miejskiej, bo ludzie z różnych względów przestali podróżować tramwajami i autobusami. Spadek dochodów jest szacowany na ok. 100 mln złotych pod koniec roku.

Zanim pójdziemy dalej: radny Włodzimierz Pietrus mówił, że mamy dostać z rządu 93 mln zł, ale miasto nie ma pomysłu jak wykorzystać te środki. Co pan wie o tych pieniądzach?

Przeczytałem o nich na Facebooku radnego Michała Drewnickiego dwa tygodnie temu. Chwalił się, że rząd nam te środki da, ale zapomniał wspomnieć, że są to zwykłe przedwyborcze obietnice. Nie ma projektu ustawy, na podstawie której pieniądze miałyby zostać przekazane samorządom, o samych środkach nie wspominając. Jeśli będzie wiadomo, na co, kiedy i ile dostaniemy, będziemy rozmawiać, jak je wykorzystać.

Czyli mówi pan, że tragedii w kasie miejskiej nie ma?

Zobrazuję to przykładem: linia kredytowa miasta była w maju wykorzystana na 150 mln złotych. W czerwcu na 25 milionów. Płynność finansowa nie jest więc zagrożona. Miasto utrzymuje się z własnych dochodów.

Wracając do podwyżek. Nie wątpię, że będą, ale jak duże? Jakie jest pole do negocjacji?

Jeśli brakuje na komunikację miejską, to jest możliwość przesunięcia środków z innych wydatków, które nie są priorytetowe dla miasta. Zresztą, podobnie dzieje się co roku, bo trzeba wspomnieć, że praktycznie co roku wpływy z biletów pokrywają ok. 50% budżetu na transport publiczny. Teraz jest mniej.

Jeśli chodzi o śmieci, to system musi się bilansować, co wynika z ustawy. Według wyliczeń MPO system ten zbilansuje się w około 80%. W związku z tym ciężko mi wytłumaczyć, dlaczego podwyżka niektórych działów ma być stuprocentowa, a średnio 80-procentowa w przypadku całości systemu…

Jako komisja budżetowa poprosiliśmy o szczegółowe wyliczenia i dane ekonomiczne, którym przyjrzy się zespół powołany do sprawdzenia tychże danych.

Ale co dalej z biletami?

Jak już mówiłem, tu ubytek będzie największy, ale pytanie, czy w mieście mamy wyznaczone priorytety? Kilka lat temu Rada Miasta Krakowa wyznaczyła, że priorytetem komunikacyjnym jest transport zbiorowy. A teraz wygląda to tak, jakbyśmy zniechęcali mieszkańców od korzystania z autobusów i tramwajów.

Warto też zauważyć, że po ostatniej podwyżce cen biletów, przez pierwsze miesiące zanotowaliśmy spadek dochodów z tytułu ich sprzedaży – zadziałała krzywa Laffera.

Trzeba się głęboko zastanowić nad podwyżkami, choć faktem jest, że bilety okresowe mamy najtańsze w całej Europie.

To akurat jest wynikiem kampanii zachęcającej do płacenia podatków w Krakowie i ponoć się opłacało.

To też. I zachętą do korzystania z komunikacji miejskiej. Na pewno jakaś korekta nastąpi, ale nie taka, jak ta zaproponowana przez urzędników. Będziemy liczyć i dyskutować.

A kwestia strefy?

Propozycja rzucona z kapelusza. Nie było żadnych sygnałów, że taki pomysł zostanie przedstawiony. Przypominam, że celem ustanowienia strefy płatnego parkowania było wymuszenie rotacji samochodów, ale z ustaleniem preferencji dla mieszkańców.

Zaproponowana podwyżka cen abonamentów mieszkańca na poziomie 800–1000% nie spotka się z uznaniem radnych. Jeśli będą zmiany, to kosmetyczne.

Ale z drugiej strony to tylko 10 zł, nie wiem, cztery piwa bezalkoholowe kosztują 10 zł.

W Warszawie taki abonament kosztuje 30 złotych. Rocznie.

Moim zdaniem nawet 100 złotych miesięcznie to nie jest dużo.

Trzymałem swoje auto na Zwierzyńcu na parkingu strzeżonym za taką kwotę. I jak mam teraz wytłumaczyć mieszkańcowi, że za zbliżoną kwotę ma zostawiać samochód na ulicy? To aberracja. Te stawki są nie do przyjęcia. Pozostałe propozycje, czyli wydłużenie funkcjonowania strefy i płatne niedziele już raz zostały w radzie odrzucone. Zobaczymy, jak będzie teraz.

Krakowianie do tego festiwalu podwyżek dorzucają jeszcze wodę i ścieki.

Te opłaty ustalają wodociągi przy konsultacji z Wodami Polskimi. Rada miasta od kilku lat nie ma nic do tego.

Aktualności

Pokaż więcej