Tajemnice klasztornych aptek. Muzeum Benedyktynów w Tyńcu zaprasza do zwiedzania [ZDJĘCIA]

Wystawę "W klasztornej aptece" można już oglądać w Muzeum Opactwa Benedyktynów w Tyńcu fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Koper włoski, kocimiętka, krwawnik, mięta. Czym dawniej leczono? Jakie tajemnice skrywały klasztorne apteki? Odpowiedź czeka w Muzeum Opactwa Benedyktynów w Tyńcu.

– W naszej świadomości nadal funkcjonuje obraz mnicha-skryby i mnicha opiekującego się ogrodem. Nie bez powodu. Po upadku cesarstwa rzymskiego klasztory stopniowo stawały się miejscami zapewniającymi medyczną pomoc. A ta poza nimi była niedostępna w Europie przez kilka wieków – zaznacza kuratorka Marta Sztwiertnia z Muzeum Opactwa Benedyktynów w Tyńcu, która oprowadza nas po wystawie.

W ogrodzie

To dzięki klasztorom przetrwała wiedza ze starożytnych traktatów medycznych, mnisi hodowali rośliny lecznicze i sporządzali z nich leki.

Reguła św. Benedykta zwraca szczególną uwagę na troskę o chorych mnichów. To dla nich organizowano szpitale i apteki, które były zaopatrywane w leki wytwarzane na miejscu w oparciu o ogrody ziołowe.

„Miłym światłem księżyca; lecz w wielkiej miłości, Do ogródka, świadomy, że w porze suchości, Niebo wody poskąpi, a korzonki małe, Mogą uschnąć z pragnienia, napełniłem całe, Beczki wodą ochoczo, by dłońmi własnymi skrapiać zasiew leciutko, żeby zbyt silnymi, Strumieniami nie ruszyć ziaren w ziemię rzuconych, I już się cały ogród ustroił w zielonych pędów szatę” – pisał Walafryd Strabo w swoim dziele „Ogródek” z IX wieku, dedykowanym Grimaldowi, opatowi St. Gallen.

Koper, lawenda, kocimiętka

Mnisi korzystali z wiedzy starożytnych lekarzy, ale i prowadzili własne obserwacje właściwości ziół. I tak klasztory stały się głównymi miejscami studiów medycznych pomiędzy V a X wiekiem.

– Nasza ekspozycja jest podzielona na dwie części. Pierwsza z nich zabiera nas w podróż do świata roślin wykorzystywanych w ziołolecznictwie i klasztornych infimerii (szpitali). Suszone zioła były wykorzystywane do robienia leków czy nalewek. Kiedyś ludzie korzystali przede wszystkim z tego, co dała im natura – opowiada Sztwiertnia.

Koper włoski, trybula, mięta, bukwica lekarska, rzepik, krwawnik, seler, chrzan, mak, kocimiętka, bylica biała czy ruta. To tylko niektóre rośliny wykorzystywane w mniszej medycynie. Dzięki wystawie możemy dowiedzieć się, na jakie przypadłości były stosowane.

O kocimiętce czytamy, że „z jej soku, gdy olejek dodasz doń różany, zrobisz balsam, co zgoi na ciele twym rany”. Z utartego ziela bukwicy lekarskiej „rób dość często okłady, a poznasz moc jego i zdziwisz się, jak szybko rana się zabliźni”.

Poznamy również cudowną moc lilii: „okład z miazgi działa także na paraliże i na bezwład ciała” i chrzanu, który „jest gorzki, lecz gdy zjesz go, kaszel stłumić może”. To recepty opisane przez wspomnianego już Walafryda Strabo.

Porady św. Hildegardy

Odwiedzający będą również mogli zapoznać się z poradami św. Hildegardy z Bingen.

– To kobieta wielu talentów. Zarządzała dwoma klasztorami, była sprawną managerką. Wiele uwagi poświęcała tematyce zdrowego życia. Według św. Hildegardy człowiek składa się z czterech płynów. To śluz, krew, czarna żółć i żółć. Dopóki są w równowadze, to człowiek jest zdrowy. Gdy coś zostaje zaburzone, zaczyna się choroba. Podstawą jej diety były m.in. orkisz, pietruszka, koper włoski czy jabłko. Miała też listę produktów szkodliwych dla zdrowia – kontynuuje nasza rozmówczyni.

W aptece

Klasztory nie odmawiały pomocy swoim gościom, zarówno z okolicy, jak i pielgrzymom. Z biegiem czasu coraz więcej aptek było otwartych na stałe dla osób z zewnątrz.

Jednak rozwój medycyny na uniwersytetach, wykształcenie się zawodów medyka i aptekarza oraz upowszechnienie się świeckich aptek miało wpływ na spadek znaczenia klasztorów w pomocy medycznej.

Nadal jednak działały zakony, których misja koncentrowała się na niesieniu pomocy chorym i potrzebującym. Prowadzono szpitale i apteki, które niejednokrotnie funkcjonują do dziś.

– Na wystawie chcemy spojrzeć na historię klasztornych aptek i szpitali, ale też skorzystać z mądrości mnichów. W praktyce realizowali ideę „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Swoje życie koncentrowali na sprawach duchowych, ale nie zapominali o trosce o zdrowie doczesnego ciała, by w pełni sił móc służyć Bogu – tłumaczy Marta Sztwiertnia.

„W klasztornej aptece” możemy zobaczyć, za pomocą jakich przyrządów mnisi wytwarzali leki. W muzealnej gablocie znalazły się m.in. pigulnica, tabletkarka, czopkownica, moździerze czy kula służąca posrebrzaniu czy pozłacaniu tabletek.

Siostry-feministki

W przestrzeni wystawy nie zabrakło też miejsca na historię dwóch sióstr Zakonu Miłosierdzia, Konstancji i Filipiny Studzińskich. Były to pierwsze kobiety na świecie, które w 1824 roku uzyskały tytuły magistra farmacji.

– Prezentujemy tu faksymile dyplomu siostry Konstancji. Rodzone siostry pracowały w szpitalu św. Łazarza i prowadziły działającą przy szpitalu aptekę. Kiedy doszło do formalizacji zawodów, powinien ją prowadzić magister farmacji. Siostry były uparte i wystąpiły do władz Uniwersytetu Jagiellońskiego o możliwość studiowania i zdania egzaminów umożliwiających im zdobycie tego tytułu. Nie da się ukryć, że to było niezwykłe wydarzenie w tamtych czasach. Przecież kobiety, a zwłaszcza zakonnice nie miały możliwości kształcenia się na wyższych uczelniach – przyznaje Marta Sztwiertnia.

Wystawa „W klasztornej aptece” jest czynna codziennie w godz. 10.00–18.00.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Dębniki