Władze Krakowa chcą przekazać miejskiej spółce, w zamian za udziały, 9 hektarów gruntów w centrum miasta oraz 18 budynków.
Prezydent Krakowa chciałby przekazania spółce Agencja Rozwoju Miasta Krakowa zakupionych za blisko 300 mln złotych w listopadzie zeszłego roku gruntów oraz nieruchomości po dawnej siedzibie Szpitala Uniwersyteckiego przy ulicy Kopernika. Mowa o ponad 9 hektarach gruntów oraz 18 budynkach, m.in. XVII-wiecznego kościoła, XIX-wiecznych willi, w których mieściły się jeszcze do początku tego roku uniwersyteckie kliniki. Spółka miałaby otrzymać od miasta również budynki nie mające wartości historycznej, a powstałe w latach 60. i 70. ubiegłego wieku.
Aby miejska spółka mogła otrzymać nieruchomości, potrzebna jest zgoda Rady Miasta Krakowa. – W zamian za wniesienie wkładu niepieniężnego gmina obejmie odpowiednią liczbę udziałów – mówił w środę Michał Marszałek, dyrektor biura nadzoru właścicielskiego magistratu.
Radni chcą mieć kontrolę nad Wesołą
Jednak radni, podczas sesji, mieli wiele zastrzeżeń do prezydenckiego pomysłu. – Jeśli uchwała przejdzie, to miasto przestanie być właścicielem tych nieruchomości. To spółka, a nie miasto zyska ogromny majątek do zarządzania i stanie się kreatorem przestrzeni – mówił Michał Drewnicki, wiceprzewodniczący rady z Prawa i Sprawiedliwości.
Przekonywał, że w przyszłości może dojść nawet do sprzedaży nieruchomości, a spółka musi być nastawiona na zysk, gdzie najważniejsze jest zarabianie pieniędzy, a nie realizacja celów społecznych.
W podobnym tonie wypowiedział się przedstawiciel klubu Koalicji Obywatelskiej Michał Starobrat. – Zastanawia mnie, dlaczego w imieniu mieszkańców kupujemy coś za 300 milionów złotych, a potem oddajemy spółce i kompletnie nie mamy wpływu, co oni z tym zrobią.
Co z kościołem i parkiem?
Obawia się również, że zabytkowa świątynia przy ulicy Kopernika 19 może być oddany przez ARMK stronie kościelnej za symboliczną złotówkę, bez wyrażania zgody przez Radę Miasta Krakowa. O tą sprawę dopytywał również inny radny z Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Stawowy.
Samorządowiec dziwił się, że władze Krakowa chcą przekazać spółce tereny, na których w przyszłości ma powstać ogólnodostępny park. – Będziemy musieli później odkupić park? Wszystkimi parkami zajmuje się Zarząd Zieleni Miejskiej, a jednym ma zainteresować się spółka? – mówił Stawowy.
Ukrywanie długu
Michał Starobrat w ironiczny sposób mówił, że rozumie, dlaczego urzędnicy chcą się pozbyć terenów Wesołej. – Ukrywamy 300 mln złotych długu, pozbywamy się pewnych części zobowiązań. To jest kreatywna księgowość i jedyny aspekt, który rozumiem w tej sprawie – dodał.
Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców stwierdził, że z wykupem Wesołej „zapowiadało się, jak nigdy, a kończy się jak zwykle”. – Problem zaczął się, gdy prezydent nie chciał urządzić konsultacji społecznych, które dopiero teraz się zaczynają, a już ich sens zaczyna być znikomy, bo jako radni możemy oddać grunty w ręce zewnętrznego podmiotu – zaznaczył.
„Kpina z wystąpienia”
Do zastrzeżeń radnych próbował odnieść się w 32-minutowym monologu dyrektor magistrackiego biura nadzoru właścicielskiego, ale umiejętnie przez ten czas unikał odpowiedzi na zdecydowaną większość pytań. – Na zbycie nieruchomości o wartości powyżej 500 tysięcy złotych wymagana jest zgoda prezydenta Krakowa – powiedział.
– Jak można wiele powiedzieć, żeby tak naprawdę nic nie powiedzieć – krytykował Michał Drewnicki z PiS. Jeszcze ostrzej o zachowaniu dyrektora wypowiadał się radny PO. – Problem z tą uchwałą polega na tym i to panu prawie wszyscy mówili, ale pan nie „zczaił bazy”. Radni muszą mieć poczucie, że mają kontrolę nad tym majątkiem. (…) Pan nam cały czas tłumaczy, że jest rada nadzorcza złożona z faceta z Bydgoszczy (mowa o byłym pośle SLD Jerzym Wenderlichu), która zabezpieczy majątek – powiedział Grzegorz Stawowy.
Jeszcze dalej w krytyce posunął się przewodniczący rady miasta. – Trzeba się szanować. Można robić kpinę wystąpienia, referując projekt, ale są granice tej kpiny. Pół godziny mówić, żeby nic nie powiedzieć. Był na Kubie taki przywódca, który mówił w ten sposób 2,5 godziny, a nawet 5 – stwierdził Dominik Jaśkowiec.
Na wniosek radnego Andrzeja Hawranka, projekt uchwały ma być ponownie omówiony przez prezydenta z radnymi.
Monika Chylaszek z Urzędu Miasta Krakowa mówi w rozmowie z LoveKraków.pl, że prezydent rozumie obawy radnych i będzie podejmował rozmowy w tej sprawie, by wyjaśnić wszelkie wątpliwości. – Trudno dziś określić termin rozmów prezydenta z klubami radnych i czas ich trwania, bo w dużej mierze będzie to uzależnione od sytuacji epidemiologicznej – podkreśla.
– Chcielibyśmy, by projekt uchwały, który będzie rozwiewał wątpliwości radnych, powrócił do procedowania na sesję najszybciej, jak to będzie możliwe – zaznacza.