Radny Łukasz Maślona złożył zawiadomienie do prokuratury dotyczące niedopełnienia obowiązków przez prezydenta Krakowa w sprawie ustanowienia użytku ekologicznego na Klinach. Dyrektor wydziału kształtowania środowiska mówi, że prace nad raportem trwały długo z powodu okresu wegetacyjnego i pandemii, która nie pozwoliła na przeprowadzenie konsultacji społecznych.
Zdaniem radnego urzędnicy wiedząc o tym, że w tym miejscu występują gatunki roślin i zwierząt prawem chronione, w planie zagospodarowania przestrzennego zaproponowali zabudowę wielorodzinną. Jednak kluczowym okresem, którego dotyczy zawiadomienie, jest czas między listopadem 2019 a styczniem 2021 roku. Wtedy prezydent miał już znać wyniki inwentaryzacji przyrodniczej łąk na Klinach.
– Nie zrobił jednak nic, by przedstawić projekt uchwały w postaci użytku ekologicznego. To największe zaniedbanie i chcemy, by prokuratura oceniła, czy nie doszło do przestępstwa. W naszej opinii tak jest – powiedział Łukasz Maślona.
Radny dodał, że w realizację planów miejscowych zaangażowane było Biuro Rozwoju Krakowa, które należało do byłej wiceprezydent Elżbiety K. – Prokuratura powinna więc wyjaśnić i ewentualnie uspokoić mieszkańców, że urząd zrobił wszystko, by zapewnić ochronę cennych terenów i udostępnić mieszkańcom tereny zielone – mówił Maślona.
Małgorzata Mucha ze stowarzyszenia Zielone Kliny, która również podpisała się pod zawiadomieniem, dodała, że walka o łąki trwa od 13 lat. Przypomniała, że jej stowarzyszenie złożyło w 2016 roku do rady miasta i prezydenta Krakowa wniosek o ustanowienie użytku ekologicznego. To jednak nie doczekało się realizacji.
Na konferencji padło pytanie, czy jest mieszkanką Klin i czy ma informacje, jakoby jej blok powstał na terenach cennych przyrodniczo. Odpowiedziała, że nie było żadnych przeciwskazań do budowy. – Teraz tereny zielone się kurczą. Musimy to zastopować – powiedziała Mucha.
„Nie zrobiliśmy za mało”
Tak na zarzuty radnego odpowiedziała dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska UMK Małgorzata Mrugała: – To, co mówi pan radny, jest krzywdzące. Wszystko co mogliśmy zrobić – zrobiliśmy – podkreśliła.
Mrugała tłumaczyła, że badania trwały dwa lata ze względu na okres wegetacyjny, a przedstawienie wyników opóźniło się ze względu na pandemię. Na wniosek radnego Grzegorza Stawowego cała koncepcja miała zostać poddana pod dyskusję publiczną. Ze względów sanitarnych nie dało się takich konsultacji przeprowadzić.
– To żenujące o czym mówi pan radny, ponieważ o tym wiedzieli zarówno przewodniczący klubów w radzie miasta, jak i przewodniczący komisji tematycznie związani z tą kwestią – dodała.
Nie za wszelką cenę
Urzędniczka przekonywała również, że tereny, o których mowa, nie mają takich walorów, jak niektórzy podają. Stwierdziła też, że miasto nie będzie ustanawiać formy ochrony w postaci użytku ekologicznego na działkach osób prywatnych, a dodatkowo z pozwoleniami na budowę, bo w takim przypadku trzeba się liczyć z wysokimi odszkodowaniami.
– Mamy dość kłopotów z Zakrzówkiem. Musimy bronić pieniędzy miasta i „kupować” efekt ekologiczny za jak najmniejsze pieniądze. Powtórzę, że w tym przypadku nie ma mowy o takiej wartości, by wydawać na odszkodowania miliony złotych – zaznaczyła dyrektor Mrugała.
Urzędniczka zdaje sobie sprawę z tego, że każdy chce mieć dostęp do terenów zielonych. – Ale prawda jest taka, że większość bloków stoi na terenach cenniejszych przyrodniczo niż te objęte wnioskiem – stwierdziła. Mrugała dodała również, że przygotowywany jest projekt zmieniający plan na tym terenie. O szczegółach jednak nie mówiła.
Według dyrektor, teren łąk na Klinach nadal jest pilnowany przez pracowników, a szkody, które tam powstały, zostały zgłoszone do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska i na policję, która wyjaśnia sprawę.
Wyjaśnić sprawę chce też prezes spółki MDR. Julia Bogdanowicz skrytykowała działania radnego Maślony. Wykpiła to, że zna się na wszystkim i zarzuciła, że podważa opinie ekspertów, którzy przygotowali dokumenty związane z łąkami. – Wszystkie siedem opinii mówi, że teren jest zdegradowany i nie ma walorów, aby ustanawiać tam użytek ekologiczny – stwierdziła.
Bogdanowicz wyraziła nadzieję, że prokuratura faktycznie wszystko wyjaśni. – Domagamy się tylko tego, aby nasze prawa nie były naruszane, aby szanować nasze prawo własności i wydanych pozwoleń na budowę – zakończyła prezes MDR.