W ostatnich latach zasób gminnych mieszkań skurczył się. Radni nowej kadencji ostrzegają: jeśli polityka miasta się nie zmieni, kryzys mieszkaniowy jeszcze się pogłębi.
Radni minionej kadencji wielokrotnie powtarzali, że wyprzedaż gminnych nieruchomości trzeba powstrzymać. Szczególnie biorąc pod uwagę kryzys mieszkaniowy, kiedy cena metra kwadratowego idzie w górę i coraz mniej ludzi stać na własne lokum. W takiej sytuacji gmina powinna dysponować atrakcyjnym zasobem mieszkań i działek. Po to, żeby móc realizować programy wsparcia dla krakowian.
Czy nowy prezydent Aleksander Miszalski odmieni politykę mieszkaniową Krakowa? Na razie podjął decyzję o odwołaniu przetargów na sprzedaż paru lokali gminnych, jak również miejskiej kamienicy przy ulicy św. Gertrudy. – To nie jest tak, że na sto procent te nieruchomości nie zostaną sprzedane. Jednak takie decyzje nie powinny zapadać zaraz po wyborach. Trzeba solidnie i rzetelnie analizować sprzedaż majątku gminnego, którego jak wiemy nie jest zbyt wiele – przekonywał nowy prezydent Krakowa.
Zasób się skurczył
Jak zauważa radny Tomasz Leśniak z Nowej Lewicy, przewodniczący Komisji Mienia i Mieszkalnictwa w Radzie Miasta Krakowa, za prezydentury Jacka Majchrowskiego zasób gminnych mieszkań znacząco się skurczył. Wylicza, że obecnie miejskie lokale stanowią ok. 3,27 proc. wszystkich mieszkań w stolicy Małopolski. Tymczasem w 2002 roku, czyli wtedy, gdy prof. Majchrowski obejmował fotel prezydenta, było to ok. 9,5 proc.
– Zasób skurczył się w tym czasie o ponad 12 tysięcy mieszkań, między innymi w wyniku sprzedaży lokali z bonifikatą dotychczasowym najemcom. Mam nadzieję, że w tej kadencji samorządu odejdziemy od takiej polityki, bo inaczej kryzys mieszkaniowy tylko się pogłębi – mówi radny Leśniak. I dodaje: – Dla porównania 60 proc. mieszkańców Wiednia żyje w mieszkaniach miejskich lub w lokalach z regulowanym czynszem.
Wiceprzewodnicząca komisji Aleksandra Owca z Krakowa dla Mieszkańców twierdzi podobnie: miasto za prezydentury Jacka Majchrowskiego bez wątpienia wyprzedawało gminne mienie na ogromną skalę. Radna Owca nie zgadza się z narracją urzędu poprzedniej kadencji, że wyzbywanie się lokali wymagającyh remontu jest korzystne z punktu widzenia miasta oraz osób oczekujących np. na mieszkania komunalne.
– Ta polityka nie zdała egzaminu. Mamy najszybciej rosnące ceny mieszkań w całej Polsce, miasto płaci odszkodowania za niespełnianie swoich podstawowych obowiązków w zakresie lokali socjalnych, programy takie jak „Mieszkanie za remont” cieszą się powodzeniem znacznie przekraczającym podaż, a tymczasem miasto zamiast przyjąć aktywną rolę w polityce mieszkaniowej, oddaje walkę o interesy mieszkanek i mieszkańców Krakowa walkowerem – twierdzi radna.
Stara strategia
Leśniak zauważa, że ostatnia strategia mieszkaniowa Krakowa pochodzi z 2012 r. – Od tego czasu mocno zmieniło się społeczne postrzeganie polityki mieszkaniowej. W ostatnich kilku latach, szczególnie w dużych miastach, odczuliśmy gigantyczne wzrosty cen mieszkań (zarówno cen kupna, jak i najmu) i coraz bardziej powszechne jest przekonanie, że potrzebne są alternatywy dla mieszkań na kredyt – dodaje radny Nowej Lewicy.
Wylicza, że dziś aż 35 proc. Polaków i Polek nie kwalifikuje się na mieszkanie komunalne ze względu na zbyt wysokie dochody, a jednocześnie nie ma zdolności kredytowej. – Co z tego wynika dla Krakowa? Potrzebujemy nowej strategii mieszkaniowej, która uwzględni m.in. potrzebę zaangażowania samorządu w budowę mieszkań społecznych na wynajem i akademików studenckich. Do czasu jej uchwalenia powinniśmy całkowicie wstrzymać sprzedaż nieruchomości – stwierdza stanowczo przedstawiciel Nowej Lewicy.
Jego zdaniem decyzja prezydenta Miszalskiego o tym, by odwołać przetargi na sprzedaż paru lokali gminnych, a także miejskiej kamienicy przy ulicy św. Gertrudy, daje nadzieję na pozytywny zwrot w polityce mieszkaniowej miasta. – Wzorem powinien być dla nas Wiedeń, który od wielu lat konsekwentnie inwestuje w dostępne cenowo mieszkania miejskie – kwituje Leśniak.
Pogłębiona refleksja
Aleksandra Owca również jest zadowolona z decyzji prezydenta, ale zauważa, że musi za nią iść spójna, przemyślana polityka mieszkaniowa. – Prezydent wprost deklaruje, ze wstrzymanie nie ma charakteru ostatecznego i może zostać cofnięte. Cieszę się, że Aleksander Miszalski zastosował tutaj pogłębioną refleksję, natomiast ta refleksja będzie konieczna za każdym razem i w przypadku każdej nieruchomości – podkreśla radna miejska z klubu Krakowa dla Mieszkańców.
Jest zdania, że miasto co do zasady nie powinno sprzedawać mieszkań podmiotom innym niż ich aktualni najemcy. – Nie ulega wątpliwości, że miejski zasób mieszkań na wynajem jest potrzebny, ale niestety budownictwo społeczne to ambitne projekty, które nie wydarzą się z dnia na dzień. W tym czasie konieczne jest zupełnie nowe spojrzenie na miejski zasób mieszkań i pustostanów. Miasto musi przestać wyzbywać się mieszkań za bezcen, a zacząć inwestować w ich remonty oraz udostępniać je mieszkankom i mieszkańcom – kwituje Owca.
Ostatnie działania prezydenta Aleksandra Miszalskiego dziwią natomiast Renatę Kucharską z Prawa i Sprawiedliwości, radną, która zasiada w Komisji Mienia i Mieszkalnictwa. – Nie kto inny tylko członkowie Platformy Obywatelskiej głosowali za sprzedażą mieszkań. A zatem pan prezydent podjął decyzję niezgodną z tym, co robili jego koledzy. Jak to oceniam? Dobrze, że taka decyzja zapadła, choć szkoda, że takie działania podejmowane są w Krakowie dopiero teraz – komentuje Kucharska.
Jej zdaniem sygnały o tym, że mieszkań komunalnych brakuje, radni otrzymywali od dłuższego czasu. – Tylko w pierwszej edycji programu „Mieszkanie za remont” wnioski złożyło ponad 700 osób, a mieszkanie otrzymało 50. W kolejnej edycji wniosków było jeszcze więcej, prawie tysiąc, a miasto zaproponowało 100 lokali. Ostatnia, tegoroczna edycja cieszyła się tak dużą popularnością, że kilkaset osób spędziło noc przed urzędem, aby złożyć wniosek. Konkluzja jest następująca: polityka mieszkaniowa w Krakowie wymaga gruntownej zmiany, zmiany od zaraz. Potrzeba też wstrzymania sprzedaży mieszkań – dodaje Kucharska.
Zauważa, że w minionej kadencji klub PiS głosował przeciw sprzedaży gminnych lokali. – Przygotowaliśmy też własną propozycję, którą w dalszym ciągu podtrzymujemy: zbywane powinny być tylko mieszkania powyżej 70 m2, wpisane do rejestru zabytków, nieposiadające węzła sanitarnego oraz ostatnie mieszkanie w danej wspólnocie. Nasze stanowisko jest takie, że wszystkie pozostałe powinny zostać w zasobach gminy Kraków – podkreśla radna PiS.
Przekonuje, że w minionej kadencji radni z koalicji rządzącej nie wzięli pod uwagę sugestii PiS-u i bardzo mocno zliberalizowali przepisy. – Zamiast proponowanych przez nas 70 m2 jest 50 m2. W przepisach mowa jest również o kilku ostatnich mieszkaniach we wspólnocie a nie o ostatnim. Z kolei do kryterium wpisu do rejestru zabytków dopisano również ewidencję – kwituje Kucharska.