Zamiast terenów leśnych będą dalej działki rolne. „Nie można z mieszkańców robić sobie totolotka”

Zdjęcie ilustracyjne fot. Patryk Salamon/LoveKraków.pl

W środę radni Krakowa, po protestach mieszkańców, odstąpili od sporządzania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego „Las Witkowicki”. Zamiast terenów leśnych pozostaną działki rolne.

Z propozycją, aby nie pracować dalej nad planem dla prawie 300-hektarowego obszaru na północy Krakowa wyszli radni Platformy Obywatelskiej: Teodozja Maliszewska oraz Grzegorz Stawowy.

Mieszkańcy nie chcą słyszeć o lesie

– Mieszkańcy czują się pokrzywdzeni i zagrożeni. Jedynym ich majątkiem jest kawałek ziemi, który mają jako ojcowiznę. To jest z dziada pradziada przynależne do ich rodzin. W większości są to ludzie, którzy tam żyją od dawna: niewielu jest mieszkańców, którzy tam przypłynęli w późniejszych latach – mówiła Teodozja Maliszewska.

Już podczas styczniowej dyskusji publicznej właściciele nieruchomości nie kryli oburzenia. Profesor z Akademii Górniczo-Hutniczej zwracał wówczas uwagę na fakt, że władze Krakowa chcą przeznaczyć ich tereny pod lasy, a tymczasem trzy metry dalej, w Bibicach, na terenie gminy Zielonki można stawiać domy. – Już na etapie studium nie zgadzaliśmy się na zalesienie tego terenu. Nikt tego nie uwzględnił. Tam są tereny rolnicze, które są uprawiane i nie leżą odłogiem. Nie mamy zamiaru się ich pozbywać ani zalesiać – mówiła jedna z mieszkanek północy Krakowa.

Elżbieta Szczepińska, dyrektorka magistrackiego wydziału planowania przestrzennego starała się wówczas tłumaczyć, że dokument jedynie dopuszcza możliwość zalesień, a nie jest to obowiązek. Tereny dalej miałyby pozostać rolne.

Ludzie nie ufają radnym

Radny PO Grzegorz Stawowy podczas środowej sesji rady miasta mówił, że ludzie, którzy nie znają się na planowaniu przestrzennym, nie rozumieją subtelnych różnic między możliwością a koniecznością zalesienia. Zaapelował do radnych, aby poparli ich projekt w sprawie odstąpienia od sporządzania planu. – Ludzie nam nie ufają, w związku z tym lepiej jest dla przejrzystości sprawy, dla spokoju tych ludzi, odstąpić od planu – podkreślił.

– Od lat 90. nauczyliśmy się już szanować prywatną własność i szanujmy ją dalej. Nie można z mieszkańców robić sobie jakiegoś totolotka: „to ci damy, tamtego ci nie damy”. To jest prywatna własność, nie ma tam dużych gospodarstw, a tylko działki liczące po 30, 40, 50 czy 60 arów. Są inne miejsca pod zalesienie. Jestem bardzo rozgoryczona, że musimy tak walczyć o uszanowanie praw tych mieszkańców – mówiła Teodozja Maliszewska.

Inni chcą lasu

Podczas sesji oburzenia nie krył radny Łukasz Maślona z Krakowa dla Mieszkańców. – Teraz są to tereny rolne, ale przecież to jako rada miasta podjęliśmy uchwałę w sprawie przyjęcia programu zalesiania Krakowa. Rozumiem, że teraz naszą intencją nie powinno być to, że ten dokument będzie miał tyle wspólnego z lasem, że został wydrukowany na papierze z drewna pochodzącego z lasu, tylko o to, aby realnie zwiększyć teren powierzchni zielonej Krakowa – podkreślił.

– Nie jesteśmy za tym, aby program zalesiania „zakopać” i posiać na nim trawę, żeby nigdy nie wyszedł spod ziemi – odpowiadał Grzegorz Stawowy. Zapowiedział, że na następną sesję będzie chciał przedstawić pomysł dotyczący zagospodarowania działek dużych podmiotów prawnych pod las.

 

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Prądnik Biały