Gdyby nie skandaliczne decyzje arbitrów, bohaterem wczorajszego wieczoru zostałby pewnie Daniel Sikorski. Napastnik Białej Gwiazdy wreszcie przełamał własną strzelecką niemoc, pokonując Duszana Kuciaka pięknym szczupakiem.
- W końcu wpadła, cieszę się z tego - powiedział po meczu Sikorski, choć przyznał, że radość z przełamania zepsuł mu końcowy wynik konfrontacji z Legią. - Nic nam ta bramka nie dała. Przegraliśmy, więc jest nam przykro. Musimy o tym zapomnieć i kumulować wszystkie siły na Puchar. Być może jeśli strzelę w środę, moja radość będzie większa.
Sikorski emocji rzeczywiście nie okazywał, choć pokonanie Kuciaka musiało zdjąć z niego potężną presję. Poprzednio taka sztuka udała mu się niemal dwa lata temu, 10 maja 2011 roku, jeszcze w barwach Górnika Zabrze. Co ciekawe, również pokonał wówczas bramkarza Legii Warszawa. Tego dnia zaczęła się jednak dla niego długa droga przez mękę. Przez cały sezon 2011/12 nie trafił do siatki w barwach Polonii Warszawa. Zamiana aktualnej stolicy na Kraków także nie pomogła. Choć na boisku w koszulce z Białą Gwiazdą spędził w sumie niemal 800 minut, ciągle zawodził.
Pod Wawelem w oczach kibiców stał się uosobieniem degrengolady klubu. W czasie grudniowego meczu Wisły z Gónikiem został głównym obiektem szydery szalikowców. "Daniel Sikorski - najlepszy napastnik Polski" to tylko jedna z prześmiewczych przyśpiewek niosących się trybun. Napastnik nie tracił rezonu, ale trudno uwierzyć, by ta sytuacja nie odbiła się na jego psychice. Wczoraj nazwisko Daniela było już skandowane bez cienia ironii.
- Można powiedzieć, że był już w Krakowie skreślony. Jednak nie spuścił głowy, nie załamał się, ciężko pracował na treningach i zasłużył na tę bramkę - komplementuje swojego kolegę Kamil Kosowski. - Życzyłbym sobie, żeby od dziś strzelał nawet po pięć w każdym meczu - dodaje z uśmiechem.
Napastnik Wisły deklaruje, że równo z końcowym gwizdkiem zaczął już myśleć o środowym rewanżu ze Śląskiem Wrocław: - Mam nadzieję, że będę mógł pomóc drużynie. Nieważne czy zagram od początku, czy wejdę na dziesięć minut. Wszyscy wierzymy w awans, będziemy walczyć tak samo jak z warszawianami. Dla nas jest to najważniejszy mecz sezonu.
- W końcu wpadła, cieszę się z tego - powiedział po meczu Sikorski, choć przyznał, że radość z przełamania zepsuł mu końcowy wynik konfrontacji z Legią. - Nic nam ta bramka nie dała. Przegraliśmy, więc jest nam przykro. Musimy o tym zapomnieć i kumulować wszystkie siły na Puchar. Być może jeśli strzelę w środę, moja radość będzie większa.
Sikorski emocji rzeczywiście nie okazywał, choć pokonanie Kuciaka musiało zdjąć z niego potężną presję. Poprzednio taka sztuka udała mu się niemal dwa lata temu, 10 maja 2011 roku, jeszcze w barwach Górnika Zabrze. Co ciekawe, również pokonał wówczas bramkarza Legii Warszawa. Tego dnia zaczęła się jednak dla niego długa droga przez mękę. Przez cały sezon 2011/12 nie trafił do siatki w barwach Polonii Warszawa. Zamiana aktualnej stolicy na Kraków także nie pomogła. Choć na boisku w koszulce z Białą Gwiazdą spędził w sumie niemal 800 minut, ciągle zawodził.
Pod Wawelem w oczach kibiców stał się uosobieniem degrengolady klubu. W czasie grudniowego meczu Wisły z Gónikiem został głównym obiektem szydery szalikowców. "Daniel Sikorski - najlepszy napastnik Polski" to tylko jedna z prześmiewczych przyśpiewek niosących się trybun. Napastnik nie tracił rezonu, ale trudno uwierzyć, by ta sytuacja nie odbiła się na jego psychice. Wczoraj nazwisko Daniela było już skandowane bez cienia ironii.
- Można powiedzieć, że był już w Krakowie skreślony. Jednak nie spuścił głowy, nie załamał się, ciężko pracował na treningach i zasłużył na tę bramkę - komplementuje swojego kolegę Kamil Kosowski. - Życzyłbym sobie, żeby od dziś strzelał nawet po pięć w każdym meczu - dodaje z uśmiechem.
Napastnik Wisły deklaruje, że równo z końcowym gwizdkiem zaczął już myśleć o środowym rewanżu ze Śląskiem Wrocław: - Mam nadzieję, że będę mógł pomóc drużynie. Nieważne czy zagram od początku, czy wejdę na dziesięć minut. Wszyscy wierzymy w awans, będziemy walczyć tak samo jak z warszawianami. Dla nas jest to najważniejszy mecz sezonu.