Nikt tak nie zna topografii Krakowa, jak on. Kamil Bąbel zakończył dziś swoje wyzwanie, by przejść wszystkie ulice w mieście. Zajęło mu to prawie cztery lata.
– Poza ulicami chciałem przejść również wszystkie aleje, parki, place, cmentarze, bulwary i inne miejsca, po których da się chodzić – mówi nam Kamil Bąbel. – Wyszło ponad 2800 kilometrów, co się przekłada na ponad 500 godzin spacerów. A ulic wszystkich w Krakowie i tych wszystkich miejsc, o których powiedziałem, udało mi się uzbierać 2961 – wylicza.
Radosne święto
We wtorek przyszedł już czas na ostatni spacer. Miejsce nie mogło być przypadkowe – Kamil Bąbel wybrał ulicę Ostatnią w dzielnicy Prądnik Czerwony. Wydarzenie urosło do radosnego, lokalnego święta. Przyszli mieszkańcy ulicy Ostatniej, znajomi, dziennikarze, urzędnicy. Było i confetti, i szampan, i korona dla zdobywcy całej kolekcji krakowskich ulic. Zarząd Transportu Publicznego obdarował go oryginalną tabliczką z nazwą ul. Ostatniej, nawet prezydent przekazał drobny prezent i list gratulacyjny.
– Mam nadzieję, że ta wędrówka pozwoliła spojrzeć na miasto z nowej perspektywy i liczę, że będzie Pan chętny do podzielenia się cennymi wskazówkami, jak uczynić Kraków jeszcze bardziej przyjaznym dla pieszych – napisał prezydent.
Obrzeża na koniec
Z Kamilem Bąblem rozmawialiśmy na początku stycznia ubiegłego roku, kiedy był dopiero za połową swojego celu, a o wyzwaniu wiedziało jeszcze stosunkowo niewiele osób. – Pierwsza obserwacja, jaka mi się nasuwa, to taka, że nie znamy swojej najbliższej okolicy. Nie mówię tutaj o całym mieście, ale o miejscach, które mamy w najbliższym sąsiedztwie. Mamy tendencję do tego, by wybierać codziennie te same trasy, a unikamy mniejszych uliczek, o których istnieniu czasem nawet nie wiemy – mówił wtedy.
Jak dziś patrzy na miasto i jego infrastrukturę? – Na pewno moja perspektywa się zmieniła od tamtej rozmowy, bo w ostatnim czasie dużo chodziłem po obrzeżach miasta, gdzie z jednej strony jest zupełnie inna zabudowa, domy jednorodzinne, wąskie ulice i często nie daje to wrażenia, że jesteśmy w mieście. Rzeczywiście tam zdarza się, że infrastruktura jest gorsza, ale też nie narzekam, bo z kolei ruch jest spokojniejszy, więc dało się swobodnie przemierzać różne miejsca – podsumowuje dziś. Jak mówi, zdarzało się też, że leśne ścieżki zaznaczone na mapie w rzeczywistości nie istniały i trzeba było je wykreślać z tworzonej w ramach wyzwania mapy.
– Teraz czuję już taki wewnętrzny spokój, nie mam żadnej presji, że muszę gdzieś zaraz wyjść. Ale z drugiej strony bardzo się cieszę i mam dużą satysfakcję, że udało się przejść te wszystkie ulice – podsumowuje.
Całe wyzwanie trwało dokładnie trzy lata, 10 miesięcy i 16 dni.