Urzędnicy zapewniają, że rozpoczynająca się wkrótce budowa kładki pomiędzy Kazimierzem a Ludwinowem będzie się wiązała z usunięciem tylko dwóch drzew, a jedno zostanie przesadzone. W te zapewnienia nie wierzą sąsiedzi inwestycji, którzy zgłaszają całą listę uwag.
Zapowiadana od lat inwestycja przechodzi właśnie z etapu deklaracji do etapu budowy. Zarząd Inwestycji Miejskich wybrał niedawno wykonawcę prac, a na początku października planuje podpisać z nim umowę. Firma dostanie wówczas 26 miesięcy na realizację robót. Kładka będzie więc gotowa pod koniec 2025 roku, ponad 19 lat od ogłoszenia wyników konkursu, w którym zwyciężyła koncepcja przedstawiona przez Biuro Projektów Lewicki Łatak.
Podczas środowej sesji rady miasta architekt Kazimierz Łatak przypominał, że pierwotnie kładka miała powstać w nieco innym miejscu, bliżej wylotu ul. Wietora i mostu Retmańskiego. Ze względu na kolizję z planowanym Kanałem Krakowskim przesunięto ją bliżej ul. Skawińskiej i dawnego hotelu Forum. Jednym z argumentów za tym właśnie miejscem było minimalizowanie potrzeby wycinki drzew.
– Dziwię się tej opozycji, ponieważ nasze działanie polegało właśnie na tym, żeby wykorzystać te miejsca, w których ingerencja w drzewa rosnące na bulwarze była jak najmniejsza – mówił Kazimierz Łatak, odnosząc się do transparentów przyniesionych na sesję przez mieszkańców sprzeciwiających się budowie. Precyzował, że w pierwotnej wersji nie była potrzebna wycinka żadnego drzewa – teraz, po upływie kolejnych lat, mowa jest o wycięciu dwóch i przesadzeniu jednego. W rejonie inwestycji ma zostać posadzonych osiem nowych.
Nie wierzą zapewnieniom
Mieszkańcy Kazimierza sprzeciwiający się inwestycji nie wierzą w te zapewnienia. – Już słyszałam od architektów i deweloperów z pewnych sytuacjach że trzy drzewa i ani jednego więcej, po czym w trakcie robót okazywało się, że okoliczności jednak się zmieniły – mówiła Katarzyna Mroczkowska-Brand. Protestujący powołują się na ekspertyzy dendrologów, według których sąsiadujące z inwestycją okazy mogą nie przetrwać takiej ingerencji.
– Tu nie chodzi o pieniądze ani o przepychanki polityczne, tu chodzi o nasze życie, mieszkańców Kazimierza. W tej najbardziej rozrywkowej i pijackiej części Starego Miasta znaleźliśmy wreszcie oazę spokoju: Bulwar Inflancki z bujną zielenią, obłędną aleją klonów liczącą prawie 100 lat, wieloma gatunkami ptaków, zwierzętami chronionymi jak jeże czy nietoperze. Bulwar stał się naszym klubem kulturalnym i społecznym. Tu chodzimy się pośmiać, pogadać, odpoczywać – opisywała inna z mieszkanek, Katarzyna Pilitowska. – Ostatnie ciche uliczki na Kazimierzu zamieszkane przez mieszkańców, św. Stanisława, Paulińska, Augustiańska, Skawińska, Wietora zostaną całkowicie zalane przez nowy trafik, nie tylko rowerowy, ale też hulajnogi, motory, samochody. Chodniki zaleją alkoturyści w wędrówce na drugi brzeg Wisły, na jeszcze jedną banię, a kładka wyleje ten tłum prosto pod największą imprezownię w tym mieście czyli pod hotel Forum. Czy to chcecie nam zafundować? – pytała radnych.
Decyzja już podjęta
Wśród radnych wyraźny sprzeciw wobec inwestycji w tej formie zgłosił Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców. W jego ocenie wizja przedstawiona w konkursie nie przystaje już do dzisiejszych czasów, a miasto powinno tak dobierać priorytety, by grono osób niezadowolonych było jak najmniejsze. Zwracał również uwagę na to, że zgłoszenie tej właśnie inwestycji do rządowego programu Polski Ład jest pewną formą zaszachowania tych, którzy chcieliby wstrzymania przygotowań – teraz wiązałoby się to już z utratą wielomilionowego dofinansowania. – Ta dyskusja jest tylko po to, żeby się odbyła. Decyzje zapadły, pieniądze są przyznane, mieszkańcy mogą wykrzyczeć swoją złość, że nie zostali wysłuchani. Bo wielokrotnie ci mieszkańcy, i to nie od miesięcy ale od lat, zwracali uwagę, że można ten projekt zmienić. Ale nie było woli z nikogo strony żeby coś w nim korygować – mówił.
Odwrotnego zdania był radny Łukasz Wantuch. Podawał przykład kładki Bernatka, która też przed powstaniem wywoływała protesty, a z czasem okazała się pozytywną zmianą i ożywiła tereny po drugiej stronie Wisły. – Tu będziemy mieli dokładnie taką samą sytuację. Ta kładka jest zrobiona po to, żeby te wszystkie tereny, które znajdują się po drugiej stronie też były w większy sposób wykorzystywane przez mieszkańców Krakowa – przekonywał. Jak mówił, rozumie sprzeciw najbliższych sąsiadów inwestycji, ale miasto powinno decydować z myślą o wszystkich mieszkańcach.
W dyskusji przewinął się także wątek kładki Dębniki-Salwator, jako tej, która byłaby znacznie bardziej potrzebna niż ta między Kazimierzem a Ludwinowem. W tej sprawie jednak nie ma nowych konkretów – na przeszkodzie stoją m.in. sprawy własnościowe i zapisy planu miejscowego.