Psy i koty ściśnięte w ciasnych klatkach miały być wywiezione do Litwy, Łotwy i Estonii. Transport został wstrzymany w Krakowie. – Póki co nie ustalono, aby był on częścią większego procederu – informują śledczy.
Udało nam się ustalić nowe informacje w tej sprawie. Zajmuje się nią obecnie krakowska prokuratura. Przeciwko wspomnianym mężczyznom toczy się śledztwo. Prokuratura podaje, że w momencie interwencji samochody marki Mercedes oraz Ford znajdowały się w rejonie ulicy Zawiłej. Śledczy potwierdzają, że zwierzęta zamknięte były w ciasnych klatkach: po kilka sztuk w jednym transporterze. – Klatki były zanieczyszczone. Większość zwierząt była wycieńczona – informuje prokurator Oliwia Bożek-Michalec, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Potwierdziła, że na miejscu zatrzymano czterech Ukraińców, którzy nie mieli dokumentów, uprawniających do przewozu zwierząt. – Zatrzymani okazali paszporty przewożonych zwierząt, których autentyczność została wstępnie zakwestionowana przez lekarza weterynarii – mówi rzeczniczka.
Zwierzęta miały trafić m.in. do Litwy
2 kwietnia prokuratura przeprowadziła czynności procesowe z udziałem zatrzymanych. Wszystkim zostały postawione zarzuty znęcania się nad zwierzętami oraz związane z fałszowaniem dokumentów. Podejrzani nie przyznali się do zarzucanych im czynów. – Złożyli wyjaśnienia, w których wskazali, że zwierzęta miały być rozwożone do Litwy, Łotwy i Estonii. Wszystkim kierować miała jedna osoba z terenu Ukrainy – poinformowała Bożek-Michalec.
W Krakowie, gdzie mężczyźni zostali zatrzymani, mieli zrobić postój. Stwierdzili, że chcieli wyprowadzić, nakarmić i napoić zwierzęta. – Ocenili, że dbali o psy i koty, robili postoje co 3-4 godziny, a także karmili i poili zwierzęta – dodaje rzeczniczka. Podejrzani stwierdzili, że psy i koty przechodziły kontrole weterynaryjne na terenie Słowacji i Rumunii. Wobec podejrzanych zastosowano dozór policji, poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju. Zatrzymano im również paszporty. – Do chwili obecnej nie ustalono, aby transport był częścią większego procederu – kwituje Oliwia Bożek-Michalec.
Policja podaje, że przewożone zwierzęta w większości miały trafić na handel.