20 pierwszych klas. Miasto i kurator spokojni

Archiwum fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Mimo że miasto wraz z kuratorium oświaty zapewnia, że krakowskie szkoły są przygotowane na podwójne roczniki, które będą się rekrutować do szkół ponadgimnazjalnych, rodzice i uczniowie czują niepokój. Pewności co do tego, iż wszystko pójdzie jak z płatka nie mogą mieć też dyrektorzy.

Miasto musi zapewnić około 18,6 tys. miejsc w klasach pierwszy szkół ponadgimnazjalnych. Najwięcej absolwentów podstawówek i gimnazjów będzie chciało iść do liceów. Wiceprezydent Anna Korfel-Jasińska twierdzi, że do ogólniaków pójdzie około 11,2 tys. uczniów. – Nasz potencjał to 13,5 tysiąca miejsc – zaznacza zastępczyni Jacka Majchrowskiego.

Na tę liczbę składają się niewykorzystywane od 2007 roku miejsca w liceach (5,2 tys.), cztery nowe szkoły (500 miejsc), 12 zespołów szkół złożonych z liceów i gimnazjów (3,5 tys.) i jeśli będzie taka potrzeba – zwiększenie limitów uczniów w poszczególnych oddziałach z 28 do 34.

– Jednak musimy liczyć się z tym, że będzie więcej osób rozczarowanych rekrutacją. Nie wszyscy dostaną się tam, gdzie sobie wymarzyli. Ale przecież nigdy tak nie było – zaznacza Korfel-Jasińska.

20 pierwszych klas

Kurator oświaty Barbara Nowak wierzy w to, że dyrektorzy poradzą sobie z zadaniem, na które mogli się przygotowywać od dwóch lat. – To nie jest dzisiejszy pomysł – zaznacza Nowak.

Ciekawe rzeczy będą się dziać w tych szkołach, które zadeklarowały już w zeszłym roku dużą liczbę oddziałów klas pierwszy. Zgodnie z ustaleniami, w następnym będą musieli ją podwoić. Dlatego jeśli w danej szkole funkcjonowało 10 pierwszy klas, to w przyszłym roku szkolnym będzie ich musiała otworzyć 20.

Dlatego więc uczniowie i ich rodzice będą musieli nastawić się na dwuzmianowość. Choć nie jest to jeszcze przesądzone. Brakuje na razie szczegółów dotyczących organizacji pracy w krakowskich szkołach. Dyrektorzy będą się też musieli zmierzyć z innym problem. Do tej pory ostrożnie podchodzili do rekrutacji, aby przypadkowo nie zostać z nauczycielami, którzy nie mają nic do roboty, a pobierają wynagrodzenie. Teraz będą mieli za zadanie zebrać odpowiednio szeroką kadrę.

Miasto i kuratorium są dobrej myśli i zapewniają, że nikt nie zostanie poszkodowany. Ostatecznie jednak o tym, jak zadziała ostatni etap reformy w edukacji, przekonamy się w czasie rekrutacji w 2019 roku.