„Biblioteka to nie obraz nędzy i rozpaczy” [Rozmowa]

Dyrektor Jerzy Woźniakiewicz fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Ale żeby granat był w pokoju dyrektora…

Jerzy Woźniakiewicz, dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie: No, nigdy nie wiadomo, co się może przydać… A poważnie, to trochę interesuję się militariami...

Nie jest prawdziwy?

Nie, ćwiczebny, bez ładunku.

Przejdźmy do tego, co w bibliotece jest najważniejsze: liczb. Ile zbiorów liczy WBP?

Ponad poł miliona tzw. jednostek inwentarzowych. Przeważają książki, ale nie tylko. Staramy się kupować dość dużo zbiorów specjalnych, czyli m.in. adiobooków, które są coraz popularniejsze.

Z danych z lat 2000-2009 wynika, że w bibliotekach, średnio  na 7 zakupionych woluminów ubywa 13. Jak jest w tej bibliotece? Czy zbiory są na bieżąco uzupełniane?

W ubiegłym roku wycofano niecałe 6 tys. „jednostek inwentarzowych”, bo to często zniszczone lub zagubione egzemplarze. Albo zupełnie nieprzydatne. Jeżeli nikt nie jest zainteresowany daną książką przez wiele lat, komisja decyduje o jej wycofaniu. Księgozbiór musi żyć. A poza tym ilość miejsca, nawet w takim budynku, jest ograniczona. Zakupiliśmy natomiast ponad 7 tysięcy książek, a dodatkowo otrzymaliśmy ponad 9 tys.

Właśnie, jeśli chciałbym oddać swoje książki, to jak to wygląda?

Można przyjść i wrzucić do pudła na książki w holu biblioteki, skąd książki trafiają m.in. do Lotnej Czytelni, albo zanieść do działu gromadzenia po wcześniejszym ustaleniu list takich darów. Sprawdzanie list pomaga dobrać takie tytuły, które będą optymalnie wykorzystywane przez naszych czytelników i uniknąć niepotrzebnego gromadzenia dubletów. Na pewno nie interesują nas podręczniki do fizyki z lat 60.

Wypożyczających przybywa czy ubywa?

Tendencja w skali województwa jest taka, że udostępnienia i liczba czytelników spadają, choć niezbyt drastycznie. W zeszłym roku mieliśmy ok. 78 tys. czytelników, w porównaniu z rokiem 2013, ubyło ok. tysiąca.  Wzrasta za to zainteresowanie audiobookami. Mamy kilkunastoprocentowy wzrost.

Z jakimi problemami biblioteki się borykają? W świecie zdominowanym przez Internet, biblioteka może zdawać się niepotrzebną…

Nie wszystko znajdziemy w Internecie. Są oczywiście książki z nielegalnych źródeł, ale ich jakość bywa naprawdę słaba. Natomiast jeśli chodzi o źródła informacji, biblioteka ma wykupiony dostęp do różnych branżowych baz danych. Mamy serwisy, których abonament jest drogi i przeciętny użytkownik nie ma do nich dostępu. W Artetece oferujemy na przykład materiały video z teatrów na całym świecie.

W bibliotece znajdziemy materiały najbardziej wartościowe. Po wpisaniu w wyszukiwarkę, najczęściej pojawiają nam się wyniki najwyżej zindeksowane, a nie najtrafniejsze, najcenniejsze. Tutaj natomiast nie ma śmieci. Mamy również teczki tematyczne: na temat danej osoby publicznej czy regionu. Znajdziemy tam wycinki z gazet oraz inne interesujące materiały.

Jeśli będą chciał się czegoś dowiedzieć o Krakowie, to z którego roku będą pochodziły najstarsze informacje?

WBP istnieje od 1945 roku, więc starsze informacje to rzadkość. Jak ktoś chce zdobyć historyczne materiały, może natomiast skorzystać z Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej, gdzie są zdygitalizowane zbiory IKC-a sprzed wojny.

Biblioteka podąża za najnowszymi trendami?

Mamy do wypożyczenia czytniki e-booków. Ta oferta jest m.in. dla tych osób, które są na kupnie i chcą przetestować różne modele, nauczyć się z nich korzystać. Oczywiście, dość trudno jest je wypożyczyć, bo jak wracają, to zaraz ktoś chce je zdobyć. Ale mamy też kilkadziesiąt na miejscu. Staramy się być pionierami w skali Polski i akurat m.in. w tej dziedzinie jesteśmy nimi.

Dzięki czytelni na poddaszu biblioteka odżyła?

W związku z oddaniem poddasza finansowo nie odzyliśmy. Mieliśmy spore problemy finansowe. Klimatyzacja i jego obsługa znacznie zwiększyła koszty. W tym okresie, kilka lat wcześniej, dotacja nam nie wzrosła i to spowodowało pewne problemy, które na szczęście udało nam się później rozwiązać.

Od strony czytelniczej natomiast na pewno. Użytkownicy lubią nowe, komfortowe przestrzenie. Widać, że wytworzyła się taka kultura, że  ludzie przychodzą do biblioteki rano i tak funkcjonują całymi dniami. Muszą to lubić.

Ja miałem taki styl życia, gdy miesiąc spędziłem tutaj pisząc pracę magisterską. Rajska – mój drugi dom.

No właśnie. Norwegowie pierwsi przynieśli te zwyczaje, już któreś pokolenie studentów medycyny tak funkcjonuje.

Czytelnicy mają fajnie, a jak mają bibliotekarze? Ostatnio głośno wyrażają swoje niezadowolenie, narzekają na niskie pensje.  Zwłaszcza ci z długim stażem. Na ile może liczyć pracownik?

Ci z dłuższym stażem bywają nieco lepiej wynagradzani. Jednak największy problem mają młodzi, którzy są niedawno zatrudnieni. Z długoletnim  stażem dostaje się dodatek 30%.  Często to i tak nie za dużo, ale jednak więcej niż zarabiają osoby zaraz po studiach, którym mogę zagwarantować najniższą krajową. To niekomfortowe dla mnie i dla nich. Mam świadomość, że zazwyczaj przychodzą tu na chwilę i szukają czegoś lepszego. Rozumiem, że nie łatwo jest przeżyć za najniższą krajową. Chciałbym proponować więcej. Uważam, że na to zasługują, ale realia są takie, a nie inne.

Trzeba jednak zaznaczyć, że jesienią zwiększono naszą dotację ukierunkowaną właśnie na polepszenie zarobków o średnio 150 złotych na etat. To nieco poprawiło sytuację, ale nie rozwiązało wszystkich problemów. Jako biblioteka nie mamy dochodów,  niewielka cześć naszego budżetu to pieniądze z działalności dodatkowej jak np. usługi reklamowe

I z kar. O jakich kwotach rocznie mowa?

To spore przychody, około 300 tysięcy złotych rocznie, ale ważniejsze niż kary jest dla nas  by książki do nas wracały. Z prostego powodu: beletrystyka utrzymuje się na topie kilka tygodni i jak ktoś przedłuży trzykrotnie (3 miesiące), a później jeszcze książkę przetrzyma, to blokuje innych. A  trzeba podkreślić, że najczęściej możemy kupić tylko jeden, dwa egzemplarze danej książki.

Dochody mamy jeszcze z wynajmu sal (niecałe 200 tys. złotych) czy z wynajmu powierzchni pod reklamy. To kilkanaście tysięcy. Grosz do grosza ...

Patrząc na budynek, stare okna i grube mury, można wywnioskować, że sporo pieniędzy idzie na bieżące utrzymanie.

Sama energia elektryczna, gaz i woda pochłaniają około pół miliona złotych. Koło 200 tys. złotych to zużycie materiałów, choćby środki do sprzątania, itp. To główne koszty. Utrzymanie budynku to ponad 1 mln zł.

Szykują się jakieś inwestycje?

Chcemy wymienić stolarkę okienną z lat 90. Bo hula wiatr w wielu miejscach. Warto też wymienić żeliwne kaloryfery. Planujemy również wymianę oświetlenia na ledowe. Dzięki temu sporo zaoszczędzimy, a inwestycja zwróci się po 1,5 roku. Dodatkowo irytują mnie zaciemnione korytarze zimowymi wieczorami… Teraz będzie wszędzie jasno.

W kwietniu było spotkanie bibliotekarzy. Poruszony został problem, jak biblioteki unowocześnić, zachęcić ludzi do odwiedzania tych miejsc. Z tym wiąże się też zasadnicze pytanie: czy biblioteki mają przyszłość?

Oczywiście, choć model bibliotek się zmienia. Europa poszukuje nowych dróg rozwoju. podczas takich konferencji z udziałem ekspertów z różnych państw bibliotekarze próbują odpowiedzieć na związane z tym pytania.

Jeśli chodzi o modele i problemy funkcjonowania bibliotek w różnych krajach, to największe wrażenie zrobił na mnie model duński. Tam, w niektórych godzinach, biblioteki są samoobsługowe. Uważam jednak, że , na to nie jesteśmy jeszcze gotowi. Często niestety, musimy zwracać uwagę, czy prawa jednych czytelników nie są ograniczane przez drugich…

Ciekawe były też doświadczenia brytyjskie. Środki na prowadzenie bibliotek zmalały tam drastycznie. Przedstawiciel Wielkiej Brytanii odpowiadał, jak radzili i jak dalej radzą sobie z problemami z tym związanymi. Niemcy również dzielili się ciekawymi doświadczeniami.  Niektóre biblioteki publiczne w tym kraju są prowadzone przez związki wyznaniowe. Mają też bardzo dobry dostęp  do wydań elektronicznych.

I tu przechodzimy do jednego z głównych problemów i bariery w rozwoju polskich bibliotek. Czytelnicy oczekują, że w bibliotekach będą wreszcie e-booki. Ale żadna z bibliotek publicznych nie jest w stanie tego zaoferować, bo nie istnieje rynek e-booków dla bibliotek. Po prostu nikt nam nie chce tego sprzedać.