Budżet obywatelski. PO podwaja stawkę. PiS chce zmian

Prezentacja wyników budżetu obywatelskiego fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Chcę też zwrócić uwagę, że w innych miastach są duże budżety, ale np. Wrocław nie ma dzielnic. I jeśli mamy w ten sposób patrzeć to okaże się, że Kraków nie jest taki zły w tym rankingu – mówi Włodzimierz Pietrus, radny Prawa i Sprawiedliwości. A budżet na dzielnice to 36 milionów złotych. Wtedy można zrozumieć, czemu prezydent nie chce wydawać majątku na budżet obywatelski. Natomiast Bogusław Kośmider zdradza, że w tej kwestii wciąż prowadzone są rozmowy z włodarzem miasta. Zakończą się kompromisem?

Dawid Kuciński: Prezydent daje w sumie 6,5 miliona złotych na budżet obywatelski w 2015 roku. Ile jest skłonny dać PiS?

Włodzimierz Pietrus, przewodniczący klubu radnych PiS: Po pierwsze muszą się zmieniać zasady wyboru tych inwestycji, ponieważ obecny system nie daje szansy lokalnym grupom. Muszą się one wzajemnie dogadać, żeby na siebie głosować. Nie tędy droga.

Również realność wykonania zadań musi być brana pod uwagę, bo jak widzimy po ubiegłorocznej edycji, 2,5 miliona złotych w 2014 przepadło i zostało przerzucone na rok 2015. Na to zwracały uwagę organizacje pozarządowe. Procedura musi być przyspieszona. Jak patrzymy na dzielnice, to one już wszystko praktycznie domykają w pierwszym półroczu.

To był niesprawny mechanizm. Trzeba to zmodyfikować. Pytanie też, czym jest budżet obywatelski? Powiem panu, że co najmniej kilkanaście inwestycji znajdzie się w poprawkach radnych do budżetu miasta. Możemy to nazwać budżetem obywatelskim? Może trzeba iść drogą równoległą i wybierać do normalnego budżetu te rodzynki.

Pana zdaniem te pieniądze są dobrze rozdysponowane?

Tutaj głos ludu zdecydował.

Główne projekty, które wygrały w poprzedniej edycji, czyli darmowe Wi-Fi, sekundniki i tablica informująca o zanieczyszczeniach powietrza, to dobre inwestycje?

Tak uważam. Sekundniki wygrały, ponieważ nie było wiadomo, gdzie będą zainstalowane. Mieszkańcy myśleli, że będzie ich więcej, na większości sygnalizacji świetlnych.

Jest w ogóle sens funkcjonowania takiego budżetu czy to tylko taki trik władz, żeby się raczej nie wybijać z ogólnopolskiego trendu i przypodobać obywatelom?

Jestem pragmatyczny. Są elementy, które pokazują, że mieszkańcy znaleźli furtkę do pokazania władzom, że jest problem do rozwiązania. Chcę też zwrócić uwagę, że w innych miastach są duże budżety, ale np. Wrocław nie ma dzielnic. I jeśli mamy w ten sposób patrzeć to okaże się, że Kraków nie jest taki zły w tym rankingu. To tylko hasło. Tu pytanie do PO, która lansuje ten element, na ile wyczerpuje się funkcjonowanie dzielnic, bo daje się im czerwoną kartkę. W taki sposób dublujemy to, co robi dzielnica. Mamy drobne inwestycje realizowane przez sektory miasta i jednocześnie budżet obywatelski. Mamy większe inwestycje i jednocześnie budżet miejski.

***

Dawid Kuciński: Panie przewodniczący, o ile PO zwiększy budżet obywatelski? Lud domaga się poważnej kwoty, a były obietnice o nawet 40 milionów złotych. To więcej niż mają wszystkie krakowskie dzielnice.

Bogusław Kośmider, przewodniczący rady miasta, PO: 40 milionów to kwota docelowa wraz z inicjatywą obywatelską. Obecnie dyskutujemy z prezydentem. Myślimy o tym, aby w dzielnicach było to 200-250 tysięcy złotych. Jeśli chodzi o budżet na projekty ogólnomiejskie, to powinniśmy zeszłoroczną kwotę przynajmniej podwoić. Jestem optymistą, ale to będzie kompromis.

Zdążymy wszystko wydać w tym roku czy znów część pieniędzy zostanie przerzucona na następny?

Na pewno nie zostanie. Inwestycje miejskie mają zwykle dwuletni cykl. Tak samo będzie w tym roku.

Radny Pietrus widzi w tym jakąś nieprawidłowość.

Docelowo budżet obywatelski jest robiony w dwuletnim cyklu. I tak samo będzie teraz. Będziemy informować, promować i wybierać, a zadania zostaną wprowadzone do budżetu roku następnego. Teraz było to trochę skomplikowane ze względu na rok wyborczy.

Największe problemy budżetu?

Problem jest w organizacji, w monitorowaniu, pilnowaniu realizacji inwestycji. W zeszłej kadencji funkcjonował specjalny zespół zadaniowy. Spotykaliśmy się regularnie i pozwalało to wychwycić różne rzeczy. Z powodu wyborów tego nie było. Trzeba wrócić do takiego funkcjonowania.

Jak z perspektywy czasu ocenia pan główne projekty, które wygrały? Mowa tu o sekundnikach i darmowym Wi-Fi.

Sam głosowałem na część z tych propozycji i cieszę się, że zostały wybrane. Ale tutaj znów wychodzi sprawa monitorowania, bo o ile pilnowane są te duże, miejskie, to trzeba jakoś opanować również dzielnicowe. Będę za tym, by zwiększyć grupę, która będzie to nadzorować.

Również liczba sekundników nie rozczarowała?

Mieliśmy taką świadomość od początku. Mnie się podobają, w wielu europejskich miastach je widziałem. W Krakowie ma zacząć funkcjonować inteligentny system sterowania ruchem i trzeba pomyśleć, jak to połączyć.

Jest w ogóle sens funkcjonowania takiego budżetu czy to tylko taki trik, żeby się raczej nie wybijać z ogólnopolskiego trendu i przypodobać obywatelom?

Wiele osób od samego początku protestowała przeciw temu projektowi. Musieliśmy różne osoby przekonywać, że ma to wszystko sens: w dzielnicach, radnych, z różnych środowisk. Można to oczywiście potraktować jak modę, ale myślę, że to głębsza sprawa. Takie rzeczy edukują obywateli, sprawiają, że ludzie stają się upodmiotowieni, ważniejsi. Choć są minusy, choćby takie, że odbiera się radnym dzielnicowym część ich kompetencji. Jednak o coraz większej liczbie spraw będą decydowały lokalne grupy.